Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


mówią, że świat skończy się w ogniu
inni mówią, że w lodzie
w pamięci mając pożądania smak
zwolennikom ognia mówię "tak"
gdybym zaś jednak miał śmierci dwie
nienawiść myślę może znaczy
że dla zniszczenia lód
jest równie świetny
więc wystarczy

_______________

Fire and Ice

Some say the world will end in fire,
Some say in ice.
From what I've tasted of desire
I hold with those who favor fire.
But if it had to perish twice,
I think I know enough of hate
To say that for destruction ice
Is also great
And would suffice.
Opublikowano

Już daję :)

Jedni mówią: "Świat strawi ogień.",
inni, że lód.
Ja wiem, jako pożąda człowiek,
jam z tymi więc, co rzeką "ogień".
Lecz gdyby musiał zginąć znów,
myślę, żem dość nienawiść poznał
by rzec, że do zniszenia lód
też jest rzecz dobra.
Starczyć by mógł.


Na ostatni wers nie mam pomysłu, niestety :/

Z innych tłumaczeń:

Mówią, że świat zabije ogień,
Albo, że lód.
Poznawszy żądzę stanąć mogę
Po stronie tych, co wolą ogień.
Lecz gdyby miał on zginąć znów,
Myślę, że wiem o nienawiści
Dosyć, by stwierdzić, że i lód
Też by go zniszczył,
Też by go zgniótł.

przełożył Maciej Froński


Myślę, że mu nie zagroziliśmy :)

Opublikowano

Moze by tak polaczyc kawalki z tych trzech?

Jedni mówią: "Świat strawi ogień.",
inni, że lód.
Poznawszy żądzę stanąć mogę
Po stronie tych, co wolą ogień.
Gdybym zaś jednak miał śmierci dwie,
Nienawiść myślę może znaczy
że do niszczenia lód
Jest równie świetny.
Więc wystarczy.

W tlumaczeniu Fronskiego naprawde nie podoba mi sie koncowka...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



hmm... wszystkich wersjach te rymy troche nieudaczne... Bez watpienia tlumaczenie to trudna rzecz -- jezyki maja swoje zakamarki ktore sa zupelnie dla nich "prywatne". Nawet niektore znaczenia czasami ciezko jest przetlumaczyc, w dodatku gdy do tego dodasz rym, albo cos tak nieuchwytnego jak "duch poetyczny", to zupelnie jestes od razu na straconej pozycji -- nawet jak uda sie cos skleic, to w porownaniu z orginalem najczesciej wychodzi to plasko i zostawia smak niedosytu...

Wlasnie z tego powodu zaczalem sie bawic w pisanie w dwoch jezykach na raz -- sprawdzania czy bedzie dzialalo, czy jest to mozliwe. I unikania zwrotow mniej uniwersalnych. To jest fajana zabawa -- polecam. Dwu-jezykowe mysli wydaja mi sie bardziej czyste, przejrzyste...
  • 5 lat później...
Opublikowano

Njalepsze(moim zdaniem) tłumaczenie:


Jedni mówią, że świat zniszczy ogień.
Inni, że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł
Myślę, że wiem o nienawiści
Dość, by rzec: równie dobry lód
Jest, aby niszczyć,
I jest go w bród.

Ludmiła Marjańska.
I jeszcze jedno. Jerzy S. Sito swoik tłumaczeniem napisał nowy wiersz( nie mogę znieść jego interpretacji), a Barańczak jak zawsze perfekcyjnie oddał treść, ale... Ale powstało jakieś estetyczne monstrum, które z oryginalnym "Fire and ice" pod tym względem niewiele ma wspólnego.
Pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @TylkoJestemOna Dzięki, samo życie niestety. Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...