Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

30

Tego samego wieczoru, Sandra i Tino odpoczywali po dniu pracy w swoim, umeblowanym już domku. Telewizja transmituje koncert, w którym z towarzyszeniem grupy dzieciaków To_Ya śpiewa swoje przeboje, w tym słynne już na cały świat „Bambino”.
– Ach, Tino, tak bardzo pragnę mieć dziecko. Tylko tego nam brakuje do szczęścia. No, prawie tylko tego.
– Na pewno będziemy mieli całe stadko słodkich dzidziusiów. Byłaś u lekarza?
– Byłam.
– Co powiedział?
– Robił mi nadzieję...
– No widzisz, będzie dobrze.
– ...ale odniosłam wrażenie, że mówił to bez przekonania.
– Jeśli okaże się, że nic z tego nie wyjdzie, to ostatecznie możemy zdecydować się na adopcję.
– Naprawdę, Tino!? Zgodziłbyś się na to?
– Oczywiście, że się zgodzę.
– To wspaniale, ale na razie jeszcze zaczekamy?
– Tak, na razie czekamy, ale może w międzyczasie przygotujesz coś do zjedzenia. Koncert się już kończy.
– Już idę, kochanie.
Sandra wyszła do kuchni, Tino zaś, nie wyłączając telewizora sięgnął po gazetę.
Gdy Sandra wróciła do pokoju z półmiskiem ruskich pierogów, oraz miseczką skwarków i drugą pełną śmietany, akurat zaczęły się wiadomości. Tino zabrała się do jedzenia pierogów ze skwarkami.
– Nasz dzisiejszy program rozpoczynamy informacją dnia – aksamitnym głosem relacjonowała prowadząca – dziś we wczesnych godzinach porannych podczas próby rutynowej kontroli samochodu, w pobliżu miasteczka Lamezia w Kalabrii doszło do ucieczki, oraz wymiany ognia pomiędzy pasażerami jednego z samochodów, a policją. W wyniku strzelaniny ścigany pojazd wypadł z trasy i stoczył się ze wzgórza. Kierowca poniósł śmierć na miejscu, pasażer natomiast zmarł w drodze do szpitala. Przed śmiercią zdążył jednak złożyć zeznanie, z którego wynika, że byli oni ostatnimi członkami organizacji terrorystycznej, znanej jako Amarantowe Legiony. Całe nasze społeczeństwo z niecierpliwością oczekuje na ostateczną...
– Tino! Słyszysz?
Tino, jak zahipnotyzowany wsłuchiwał się w słowa reporterki.
– ...likwidację plagi terroryzmu, jaka ostatnio ponownie rozpleniła się we Włoszech i innych, głownie wysoko rozwiniętych krajach świata.
– Słyszałeś? Nie ma już Legionów. Jesteś wolnym człowiekiem. Już nie musisz się o nic martwić.
– Tak, to prawda. Możemy rozpocząć normalne życie. Pojutrze pojadę do Rzymu i zacznę załatwiać wszystkie formalności, a od nowego roku akademickiego wracam na studia. Spotkam się również z rodzicami. Teraz będę mógł im ciebie przedstawić. Na pewno bardzo się ucieszą. Aha, Sandro, co to było?
– O co ci chodzi?
– Co ja właściwie jadłem?
– Ruskie pierogi.
– Ruskie? Znaczy rosyjskie?
– Nie, polskie.
– To dlaczego nazywają się ruskie? I skąd w ogóle znasz polską kuchnię?
– Oj, Tino! Przecież ci mówiłam, że moja matka byłą Polką. Nauczyłam się od babci, kiedy byłam u niej na wakacjach, wtedy... – twarz Sandry spochmurniała –no wiesz... kiedy rodzice lecieli na Alaskę.
– Rozumiem. Wtedy byłą ta katastrofa.
– No właśnie. A co, smakowały ci? Spróbuj jeszcze ze śmietaną.
– Pycha. A ja myślałem, że tylko my i Francuzi potrafią gotować.

Po kilku dniach Tino, wraz z Sandrą stanęli przed drzwiami willi państwa Venturi. Ledwo Tino zdążył sięgnąć do dzwonka, drzwi rozwarły się na oścież i stanęła w nich matka Tina. Za jej plecami ukazała się sylwetka pana Venturi.
– Pozwólcie, że przedstawię wam swoją żonę. Być może, trochę późno, ale sami rozumiecie, że nie mogłem tego uczynić wcześniej.
– Witaj w rodzinie, moja droga. – Powiedziała pani Venturi ściskając serdecznie synową.
– Cieszymy się, że mogliśmy cię poznać. – Dodał mecenas Venturi. – Lepiej późno, niż wcale. Ale nie rozmawiajmy w drzwiach. Wchodźcie do salonu.
Wszyscy weszli do salonu i rozsiedli się na fotelach.
– Espresso? – Zapytała pani Venturi.
– Tak, prosimy. – Wszyscy ochoczo zaakceptowali propozycję.
– A teraz chciałbym wam zadać pytanie. – Powiedział pan Venturi, gdy na stoliku stanęła taca z kawą. – Po pierwsze - czy macie zamiar przyjąć takie nazwisko, jakiego powinniście faktycznie używać?
– Oczywiście tato. Postaram się jak najszybciej załatwić formalności, by powrócić do nazwiska Venturi dla siebie i Sandry.
– Po drugie – kontynuował Venturi – gdzie będziecie mieszkać? Mam nadzieję, że z nami.
– To chyba oczywiste. – Do rozmowy wtrąciła się pani Venturi.
– Jeśli się zgodzicie, to chętnie skorzystamy z waszej propozycji - prawda, kochanie? – Tino spojrzał pytająco na Sandrę.
– Bardzo chętnie. Będzie okazja do bliższego zapoznania się.
– No to załatwione. Ale dopiero od wakacji. Aktualnie mamy pewne zobowiązania – oboje pracujemy.
– To świetnie, kochani - bardzo się cieszę. Mam nadzieję, iż niedługo będę się mogła zajmować swoimi wnukami. – Rozmarzyła się matka Tina.
– Tak.. mamo. – Niepewnie odpowiedziała Sandra

31

W mieszkaniu Rona odbywało się party, w którym oprócz gospodarzy uczestniczyły dwa zaprzyjaźnione małżeństwa. Po wstępnych powitaniach i wymianie informacji o swoich wakacjach i wychyleniu pierwszych drinków jedna z przyjaciółek pani domu zaproponowała:
– Ron, może byś puścił jakąś muzykę? Mam ochotę potańczyć.
– Już się robi. Ron nacisnął przycisk odtwarzacza, głośniki pozostały jednak nieme.
– Cholera, zapomniałem zanieść go do naprawy. Nic z tego niestety nie będzie, ale mogę włączyć telewizor...
– Chwileczkę, Ron – odezwała się żona. – Do tej pory nie wiemy co jest na tej płycie. Całkiem o niej zapomniałam. Przynieś zestaw audio od dzieci.
– Co to za płyta? – Zapytał jeden z sąsiadów.
– Po powrocie z wakacji znalazłem w skrzynce pocztowej paczuszkę z jakąś płytą. Chcieliśmy ją przesłuchać, ale odtwarzacz, jak widzisz był zepsuty. Potem całkiem o nie zapomnieliśmy. Nawet nie wiemy kto jest nadawcą.
– Po co masz taskać taki ciężki sprzęt? – Odpowiedział sąsiad. – Przecież masz laptopa.
– Słusznie. Głośniki też do niego dokupiłem. Momencik.
Wyszedł do gabinetu i po chwili uruchomił komputer. Wyjął płytę z odtwarzacza i położył na tackę napędu. Po chwili na ekranie ukazała się jej zawartość. Ron uruchomił odtwarzanie.

Opublikowano

"Tego samego wieczoru, Sandra i Tino odpoczywali po dniu pracy"
masło maślane

"Kierowca poniósł śmierć na miejscu, pasażer natomiast zmarł w drodze do szpitala. Przed śmiercią zdążył jednak złożyć zeznanie"
He he, to miało być poważne? Bo brzmi raczej uciesznie.

"likwidację plagi terroryzmu, jaka ostatnio ponownie rozpleniła się we Włoszech i innych, głównie wysoko rozwiniętych krajach świata"
Jesteś pewien, że plaga terroryzmu rozpleniła się we Włoszech w ostatnich latach? Coś słabo chyba jednak znasz te włoskie realia.

"– Słyszałeś? Nie ma już Legionów. Jesteś wolnym człowiekiem. Już nie musisz się o nic martwić.
– Tak, to prawda. Możemy rozpocząć normalne życie. Pojutrze pojadę do Rzymu i zacznę załatwiać wszystkie formalności, a od nowego roku akademickiego wracam na studia. Spotkam się również z rodzicami. Teraz będę mógł im ciebie przedstawić. Na pewno bardzo się ucieszą."
Nie no sorki, ale to znowu jest śmieszne. Nie czytałem wszystkich części ale czy Legiony to było tych dwóch poteflonów?

"Ledwo Tino zdążył sięgnąć do dzwonka, drzwi rozwarły się na oścież i stanęła w nich matka Tina. Za jej plecami ukazała się sylwetka pana Venturi."
Czytelnik zazwyczaj wizualizuje sobie opisy w książce. To co napisałeś ja widzę tak: ręka Tina wysuwa się do dzwonka, w tym momencie drzwi otwierają się na oścież i jak spod ziemi wyrasta matka, a potem zza niej wychyla się sylwetka ojca (taka jak obrysy na strzelnicach policyjnych, tylko, że kolorowa i ma wymalowany uśmiech w miejscu twarzy).

Całość jest komiczna ale nie wiem czy o taki efekt Ci chodziło.

Opublikowano

Mam tylko dwie uwagi: troche za duzo szczegolowych opisow, ktore spowalniaja tok akcji i czynia calosc nieco przyciezkawa. Daj wiecej swobody czytelnikowi w wyobrazaniu sobie scenerii! ;)
A druga: nie podaje sie osobno makaronu i sosu w "sosjerce". Wszystkie skladniki zostaja wymieszane na patelni badz w garnku (w zaleznosci od przepisow) i tak podawane na stol. Osobno podaje sie tarty parmezan badz inne dodatki.

Opublikowano

Panie nadszyszkowniku Cichy
Melduję posłusznie, że, mimo usilnych starań nie zdołałem sobie przypomnieć, w jaki sposób makaroniarze serwują swoją pastę. W tej sytuacji postanowiłem zmienić potrawę na „ruschie pieroghi”. Zmiana ta, jakkolwiek nie wpłynie na rodzaj śmierci, jaką przewidziałem dla głównych bohaterów, w istoty sposób wpłynie na dalszy ciąg narracji i w konsekwencji narzuca wprowadzenie znacznych przeróbek w kolejnych odcinkach mego opowiadania. ;-)))
Młodszy podszyszkownik Dentman.

Opublikowano

do mlodszego podszyszkownika Dentmana stop
meldunek przyjety stop
czekam na raport zgonu glownych bohaterow i implikacji wyniklych ze zmiany polityki kulinarnej ze srodziemnomorskiej na srodkowowschodnia stop
czesc pracy stop
nadszyszkownik Cichy stop

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Simon Tracy... bardzo ciekawie ujęte rozważania o samym sobie.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @huzarc   dziękuję huzarc za Twoje słowa.     zawsze są dla mnie ważne !!!         @Marek.zak1   dzięki Marku.   pozdrawiam serdecznie :)       @Berenika97   w sztuce, muzyce, poezji tęsknota ma często wymiar piękna.   w życiu to przeważnie utrata nadziei, rozpacz, czasem krew.   bardzo dziękuję Bereniko.      
    • @Migrena Czuję Twój wiersz na własnej skórze. Zamieniłeś abstrakcyjne słowo "tęsknota" w coś fizycznego, drapieżnego i organicznego. Zrezygnowałeś z łagodnej melancholii na rzecz brutalności natury (wilki, pazury, krew). To doskonale oddaje stan, w którym ból jest aktywnym napastnikiem. Przejście od uczucia do instynktu w ostatniej strofie to niesamowita puenta. Sugeruje, że ból stał się podstawowym trybem przetrwania, jak oddychanie. Odbieram Twój tekst, że jest o tym, jak nieobecność kogoś bliskiego może stać się najbardziej obecną rzeczą w życiu. Taki okropny paradoks. Znowu napisałeś świetny wiersz!  
    • Trochę jak sen. Trochę jak obraz. Trochę magicznie. Podoba mi się.   Pozdrawiam :)
    • Czarna wstążka na drzwiach. Cisza pęka w kątach. Odeszłaś, a ja w świat. Idę sam, w ból ubrany. Pusta strona łóżka. Twoje buty w rogu. Każda rzecz to wróżba. Że nie wrócisz już do domu. Wspomnienia jak ostrza. Tną duszę na pół. Odeszłaś!... o Boże! Mi został sam ból! A miłość nasza wieczna, Nasze wspólne sny. Dziś została żałość. I te gorzkie łzy. Ból w piersiach dusi. Tęsknota wciąga mnie. Każe biec za Tobą!... W ten nieosiągalny sen.   Patrzę w niebo, szukam. Jej śladu uśmiechu. W sercu tylko pustka. Brak snu, brak powiewu. Czekam na Jej szept, Na dotyk sprzed lat! Lecz cisza mnie pożera. Ból to mój świat!... Może z góry patrzy. Kochana żona ma. Może anioł Jej chroni mnie? Gdy chcę zniknąć gdzieś. Choć smutek mnie przygniata. I serce wciąż drży. Wierzę, że w tym niebie. Znów spotkamy się! Światła w oknie gasną, Noc dłuży się znów. Z każdym Twoim wspomnieniem Tracę kawałek tchu. Zbieram Twoje listy, Jak okruchy dawnych lat. Każda litera krzyczy, Że już nie wrócisz na świat.   Boże! Czemuś mi ją zabrał? Czemu taka kara? Wyrwałeś mi serce! Została tylko wiara. Jak mam ufać Ci? Gdy świat runął Mi. Oddaj moją miłość! Ma dusza połamana. Zabrałeś Mi słońce, Zostawiłeś mrok i cień. Nie wybaczę Ci tego! Aż po ostatni dzień.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...