Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Po prostu byłaś obok...


Rekomendowane odpowiedzi

Pamiętam to wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj. Mogę przywrócić w myślach wyraz Twojej twarzy, ton głosu, swobodę gestów. Po prostu byłaś...

Grudzień. Ludzi ogarnął szał przedświątecznych zakupów, wszyscy kłębili się w nerwowym pośpiechu w ogromnych kolejkach. A ja? Leżałem w łóżku, przykryty po szyję kołdrą, w gorączce, miałem drgawki. Natalia opuściła mnie parę dni temu. Byłem dla niej zbyt uparty, nie chciała wiecznych dyskusji na każdy temat. Miała dość. Leżałem więc w samotności, rozmyślając nad sensem własnego życia. I wtedy przyszłaś. Ledwo zwlokłem się z łóżka, by otworzyć Ci drzwi. Jak zwykle uśmiechnięta, stawiająca na nogi cały świat, stwierdziłaś od progu:
- Fatalnie wyglądasz!
- Dzięki, super przywitanie... - warknąłem tylko, nie miałem ochoty na przytyli z czyjejkolwiek strony.
- Nie obrażaj się, tylko pakuj z powrotem do wyra. Masz - wyjęła z torebki termometr, a potem jeszcze parę innych pakunków.
- Co tam jeszcze masz? - zapytałem ciekawsko.
- Nie twój biznes. Zmiataj! - odpowiedziałaś groźne, z błyskiem w oku. Poszedłem się położyć.
Usłyszałem z kuchni brzęk naczyń, ale nie miałem siły wstać, żeby zobaczyć, na jaki pomysł znowu wpadłaś. Padałem z nóg.
- Ile? - zapytałaś po paru minutach, wkraczając do pokoju.
- Sama zobacz - stwierdziłem głosem cierpiącego dziecka.
Zobaczyłaś, rzuciłaś krótkie "Aha" i zniknęłaś znowu w kuchni. Zasnąłem.
- Michał, obudź się... - usłyszałem po jakimś czasie. Nie chciałem się budzić. Było tak miło... Ktoś znowu gładził mnie po twarzy, głowie, dotykał z czułością... Poczułem zapach świeżego rosołu.
- Michałku... rosół stygnie. - spróbowałaś znowu.
- Rosół? - otworzyłem oczy.
- Pewnie, że rosół, a co myślałeś! - powiedziałaś znów zadziornie, ostro jak zawsze. - Jedz!
Wyszłaś do kuchni, a ja przez chwilkę dochodziłem do siebie. To co się działo nie było wcale snem! Tylko nie rozumiałem tego wcale... Dlaczego przed chwilką byłaś taka miła, a teraz...
- Zjadłeś? To dobrze. Zmiatam, nic tu po mnie. Na stołku za tobą są leki, rozpisałam Ci, jak masz co brać. No, to tyle. Narka!
- Dzieki, cześć - wyjęczałem tylko. Po chwili usłyszałem zatrzaskujące się drzwi. Dobrze, że miałem automatyczny zamek, nie musiałem wstawać. Spojrzałem za siebie. Na stołku leżał cały stos tabletek i złożona na pół kartka.
"Antybiotyk dwa razy dziennie, witaminy trzy razy dziennie. Środki napotne na noc. Obiady na parę dni masz w lodówce. Myślę, że jutro dasz już sobie radę sam. Narka"
"Narka..." - pomyślałem i zrobiło mi się cieplej mimo drgawek. "Ach ta Aśka..." - pomyślałem. I znowu zapadłem w sen.

Wigilia. Znowu tylko dom, cztery ściany. Czułem się znacznie lepiej, ale nie miałem ochoty na nic. Cóż to za przyjemność świętować w samotności? "Natalio, gdzie ty jesteś?..." - tęskniłem strasznie. Zadzwoniłem, by złożyć życzenia, ale nie było jej w domu. Nagrałem kilka słów na automatyczną sekretarkę i położyłem się na łózku z głową w poduszce. Rozpłakałem się jak dziecko. I znów przyszłaś.
- Najlepszego! - rzuciłaś krótko, podając mi zręcznie zapakowaną paczkę.
- Ale ja przecież... nic dla Ciebie nie mam - było mi głupio.
- To przecież oczywiste, że nic nie masz. Jakbyś chory latał po mieście za prezentami, to musiałabym nakopać ci na dzień dobry do dupy! - roześmiałaś się, wieszając kurtkę.
- Mam wściekły nastrój, chyba niepotrzebnie się fatygowałaś, żeby mnie odwiedzić - stwierdziłem.
Kiwnęłaś głową w kierunku paczki.
- Otwórz.
Powoli rozwiązałem kokardkę.
- Wino? - zdziwiłem się.
- No przecież nie rabarbar! - obruszyłaś się. - Ty masz podły nastrój, ja mam podły nastrój. Może więc zatopimy go sobie razem w dobrym winie, co?
- Dobra myśl - skwitowałem. I przyniosłem kieliszki.

Potem była Marysia, Marta, Karolina... Moje kolejne fascynacje, plany, marzenia, rozwiane w pył z różnych powodów. Wiele cierpień, podłego nastroju i wiele wypitych z Tobą butelek wina. Nie wiem, jak to znosiłaś. Zawsze byłaś obok, gdy było mi źle. Tyle razy okazywałaś mi zainteresowanie, dobre serce... A ja? Nie doceniłem tego nigdy. Dziś po raz kolejny jestem sam. Chciałbym, żebyś przyszła. Pogadać, nawymyślać mi, powiedzieć, że jeszcze nie koniec świata, że jak zwykle bezmyślnie roztkliwiam się nad sobą. I wznieść toast za lepszą przyszłość.

Wiesz... Pamiętam to wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj. Mogę przywrócić w myślach wyraz Twojej twarzy, ton głosu, swobodę gestów, kiedy niepostrzeżenie wkradałaś się w moje życie w chwilach, kiedy naprawdę Cię potrzebowałem. Po prostu byłaś...

Słyszę pukanie do drzwi.
- No co tak wolno otwierasz? - mówisz zniecierpliwiona.
A ja Ci się nie tłumaczę. Pomagam Ci zdjąć płaszcz, czekam, aż ściągniesz buty, robię herbatę. I kiedy już siadam obok Ciebie, a Ty patrzysz na mnie i stwierdzasz po raz kolejny "No mów, co się stało?", biorę Cię za rękę i mówię tylko:
- Wiesz Asiu... Ja po prostu byłem jak zwykle taki głupi...
- Też mi nowina! - śmiejesz sie. - No mów, o co chodzi?
- Widzisz... Ja po prostu... tak bardzo Cię kocham!
A Ty wtulasz się miękko w moje ramiona i już bez zadziorności, miękko mówisz:
- Wiem Michaśku... Ja ciebie też.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Masz - wyjęła z torebki termometr, a potem jeszcze parę innych pakunków."
chyba powinno być "wyjęłaś"; termometr to nie pakunek, jeżeli wyjeła jakieś pakunki to nie "inne" tylko po prostu pakunki.

"Zmiataj! - odpowiedziałaś groźne, z błyskiem w oku."
po prostu "Zmiataj - odpowiedziałaś."

"Usłyszałem z kuchni brzęk naczyń, ale nie miałem siły wstać, żeby zobaczyć, na jaki pomysł znowu wpadłaś. Padałem z nóg."
Jak mógł padać z nóg skoro leżał? Ostatnie zdanie niepotrzebne.

"- Ile? - zapytałaś po paru minutach, wkraczając do pokoju."
To zdanie źle brzmi z powodu pomieszania czasów. Proponuję wyrzucić "po paru minutach".

"- Sama zobacz - stwierdziłem głosem cierpiącego dziecka."
Jeżeli pisze się "powiedziałem, stwierdziłem, rzekłem itp. należy unikać czagokolwiek więcej, przysłówków, porównań itp. Skoro to jest dialog to niech z samego wypowiedzianego słowa/zdania wynika jak zostało wypowiedziane: groźnie, słodko, czule itp.

"Tylko nie rozumiałem tego wcale... Dlaczego przed chwilką byłaś taka miła, a teraz... "
To jest zupełnie niepotrzebne skoro nie masz zamiaru tego wyjasniać.

"Dobrze, że miałem automatyczny zamek, nie musiałem wstawać. "
Automatyczny zamek? Pierwsze słyszę takie określenie. Po prostu zatrzasnęła za sobą drzwi, co z tego że nie musiał wstawać czy pisanie o tym jest w ogóle potrzebne?

A co do samego opowiadanka? Jakieś strasznie naiwne i dziecinne.

Pozdrawiam,
T

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałem, że mi sie nie podoba, napisałem, że jest naiwne i dziecinne ale po chwili zastanowienia stwierdzam, że jednak sam znam takie przypadki, więc cofam.
Pozdrawiam

Ps.
Polecam opowiadanie Guy de Maupassanta "Jedyna miłość" (mam nadzieję, że nie pomyliłem tytułu). Zobacz jak podobną tematyką można naprawde wzruszyć czytelnika.



Zamiast "Byłem dla niej zbyt uparty" proponuję: "Byłem dla niej zbyt skomplikowany"

"- Sama zobacz - stwierdziłem głosem cierpiącego dziecka.
Zobaczyłaś"
powtórzenie "zobaczyć", zbyt blisko siebie. Poza tym ona nie zobaczyła tylko spojrzała na termometr

"- Dobra myśl - skwitowałem."
Powiedziałem a nie skwitowałem. To jasne, że skwitował, po co dwa razy to samo powtarzać. Błąd podwójnego dopowiedzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje uwagi:

1) Byłem dla niej zbyt uparty, nie chciała wiecznych dyskusji na każdy temat.

BEZSENS. Nie można być upartym dla kogoś. Co to znaczy ? To zdanie nie ma sensu. Nie chciała wiecznych dyskusji na każdy temat ...rozumiem, ale to nie jest wynikiem tego, że ktoś jest uparty. To po prostu różnica poglądów , zdań . Zmień to.

2). Leżałem więc w samotności, rozmyślając nad sensem własnego życia. - ta myśl wymaga rozwinięcia koniecznie, bo bez tego brzmi banalnie.

3)- Nie obrażaj się, tylko pakuj z powrotem do wyra , chyba pakuj się do wyra? i to takie prowincjonalnie chamskie lepiej brzmi:wracaj natychmiast do łóżka. Pakuj się do wyra to powiedziała by zgorzkniała matka do syna.

4) Masz - wyjęła z torebki termometr, a potem jeszcze parę innych pakunków.
- Co tam jeszcze masz? MASZ - MASZ... fatalnie brzmi

5)- Nie twój biznes. Zmiataj - w tym momencie moja sympatia do tej postaci wygasła. Dla mnie jest to jakaś stara, wstrętna baba, która wpadła na moment i pastwi się nad chorym, biednym człowiekiem.

6)To co się działo nie było wcale snem! Tylko nie rozumiałem tego wcale... Dlaczego przed chwilką byłaś taka miła??????????? -ja chyba też tego nie rozumiem.

PODSUMOWANIE: To o czym piszesz jest piękne, miłość, która rodzi się z przyjaźni. Wiem, bo sam to kiedyś przeżyłem, ale ja tej twojej bohaterce kompletnie nie ufam. Jest zimna, OKROPNA.

Kiedy ta druga osoba w końcu zaczyna do przyjaciela( który jest w tej osobie zakochany) czuć coś więcej, nie przechodzi to do porządku dziennego tak od zaraz jak pstryknięcie palcami, a już na pewno nie kończy się wyznaniem miłości, jak w twoim opowiadaniu. Proces przekształcania przyjaźni w miłość jest o wiele dłuższa i może powinnaś rozbudować ten wątek, albo następnym razem coś o tym napiszesz. Mój sympatyczny kolega proponuje Ci Maupassanta ja natomiast odeśle Cię do czegoś lekkiego. Jest taka książka Anioł Stróż Nicolasa Sparksa ( to ten od Jesiennej Miłości, Nocy w Rodanthe, Pamiętnika, Listu w butelce, czy Na zakręcie.) . Facet (amerykański powieściopisarz. melodramatyczny mocno :) ) potrzebował 300 stron, by pokazać nam moment w którym ludzie pojmują fakt, że ta najbliższa nam osoba, która każdego dnia jest gdzieś obok , staje się tą jedyną. Przeczytaj koniecznie.

Co jeszcze? Fajnie, że chciałaś tej opowieści nadać wigilijny klimat. Faktycznie, dzień, kiedy ludzie na moment stają się życzliwie sobie, jest najlepszym momentem do tego by w końcu zrozumieć. Ale coś tu się u Ciebie posypało. Jakiś zwrot. Już było blisko, już tuż tuż, było wino, nastrój i nagle nic. Szybki przeskok i potem nagle cyk! Kocham cię i już. Tak nie może być. Może w życiu ale nie w literaturze czy filmie. Moja sugestia: Przemyśl, wszystko , popracuj nad tym, może moje wskazówki do czegoś Ci się przydadzą i napisz coś dłuższego może nowelkę? I zmień charakter tej pani, bo naprawdę trudno w niej się zakochać. Chętnie przeczytam.

Pozdrawiam. Podobało mi się.

p.s : wiewórki zimą nie skaczą po drzewach?

Ja tez mam pomysł na podobną historię...samotna kobieta z dzieckiem,późna jesień, mewy, szum morza, opuszczona nadmorska miejscowość, i facet z furgonetką, który jej pomaga. Rodzi się między nimi coś fajnego do momentu, gdy w mieście pojawia się intelektualista, który uczyć bedzie jej chorego synka ale psssssttttt....nic juz nie mówię

pa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) Dzięki za wyczerpujący komentarz, może po prostu jeszcze nie dojrzałam do napisania historii na taki temat.

A kobieta? Jest okropna jak piszesz... Ale jest taka z powodu tego, że się boi. Chce być z Michałem, a jednocześnie nie wie, czy jest w stanie udźwignąć ciężar jego kolejnych związków z innymi. Waha się, ale chce walczyć. Jest niesympatyczne, ale jednocześnie działa, ukazując miłość. Bo kocha i przy nim jest.

A wiewiórki? Oczywiście, że skaczą :) Widziałam niedawno jedną w parku niedaleko mojej uczelni :)

Co do Twojego pomysłu na opowiadanie to podoba mi się i aż nie mogę się doczekać, aż przeczytam.

Buźka!
Kasia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można się czepić detali, ale wcale nie jest źle. Nie każdy musi być cynikiem - romantycy również są potrzebni.
Co do Aśki - jej szorstkie obejście, to po prostu skorupa. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, bo bała sie sparzyć. Przynajmniej ja to tak odebrałem i dlatego właśnie twoja historia spodobała mi się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...