Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wtłoczony w ramy jestem nieruchomy, na wpół martwy, lecz nie pozbawiony kształtu. Wydawałoby się, że nie mam oczu. Nikt mi jeszcze nie powiedział, jakiego są koloru. A jednak widzę twarze, którym refleksy światła nadają blask. Zawieszony, niezdolny do powzięcia jakiejkolwiek decyzji, nie potrafię wpływać na bieg wydarzeń - to nie jest moim przeznaczeniem.
Nie wiem od jak dawna tu jestem. lecz jedno jest pewne! Pamiętam doskonale ten dzień. Z okna starej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki wypadła szyba. Refleksy światła, odbite w kawałkach rozbitego szkła migotały w promieniach słońca. Więcej nic nie pamiętam. Od tamtej pory nie czuję zapachów, ani smaków, nie wiem co to dotyk. Jednak słyszę.
Niekiedy dochodzą do mnie krzykiem rozedrgane fale powietrza. W takich momentach ciszę przeszywa ostry dźwięk, jaki wydają rozbijające się o podłogę kruche przedmioty. Niepokojący, ostry kobiecy głos, który z tonu zdecydowanego - załamując się - przechodzi w płacz. Co się tam działo nie wiem. Jednak dźwięk, zwiastujący coś złego, jakby trzask łamanych, suchych gałęzi, niepodobny do tych, które znam, doszedł do mnie po raz pierwszy w dniu, gdy stanął przede mną zapłakany chłopiec. / Musiało to być późne popołudnie, leniwie odbijające się pomarańczowe i z lekka purpurowe promienie słońca tańczyły w oknie/.
Jednocześnie w pokoju echem odbił się błagalny, załamujący się głos chłopca:
- Mamo nie bij mnie!
- Co się tam dzieje? Chciałem skończyć z domysłami. Moje oczy zaczęły niespokojne rozglądać się wokoło. Czyniły to bardzo powoli. Szukałem na ścianach choćby jakiegoś cienia, bo myśl o chłopcu nie dawała mi spokoju.
Na ścianie cień młodej kobiety rytmicznie zginał się to prostował. Trzymając coś w dłoni zaczęła je unosić, to zniżać. Wirowały w powietrzu jak dwa zranione nietoperze. Coraz szybsze razy odbijały się o coś, co przypominało cień skulonego dziecka.
- Mamo, nie bij... - usłyszałem jak coraz cichszym głosem prosił chłopiec.
Dlaczego zaczynam odczuwać niepokój?
Kobieta zdławionym głosem wyszeptała:
- Poczuj, jak życie boli... Próbowałem krzyknąć – „Przestań”! Lecz czy można usłyszeć kogoś, kto ma tylko oczy?

Zapłakany chłopiec przybiegł do mnie i zobaczyłem jego smutną, zaczerwienioną twarz. Ocierając łzy mankietem swojego wypłowiałego sweterka, wyszeptał zdecydowanym, drżącym głosem:
-Mama mnie kocha. - A na jego twarzy pozostały ciemne smugi - ślady beztroskiej zabawy w piaskownicy.
Jakieś nowe uczucie zaczęło mnie opanowywać. To niemożliwe - słyszę jak wokoło mnie rozchodzi się odgłos podobny do trzasku pękającej kry na mrozie.

II

Jest wczesny ranek. Wiem, bo słyszę delikatne o tej porze ptasie trele. Z pokoju obok znowu dochodzą do mnie te same dźwięki. Rytmiczne uderzenia, krzyk kobiety i płacz chłopca.
Jak mu pomóc? Złowrogie myśli przewalają się przeze mnie, jak ponure chmury zapowiadające burzę.
- Muszę z tym skończyć, muszę.
Jestem na zewnątrz lustra! Dziwne uczucie, unoszę się i siłą woli wyrywam z ramy ostry, trójkątny kawałek lustra. Wiem że nikt mnie nie widzi, mam przecież tylko oczy.
Jestem coraz bliżej i zdecydowanym, szybkim ruchem wbijam ostrze. W całym domu rozległ się pisk zranionego nietoperza. Zaskoczony nagłym atakiem, nie był w stanie oderwać się wczepiony w nią pazurami. Z wyrazem wściekłości i bólu w krwistych oczach odwrócił się w moją stronę.
Wiem, że zwyciężę, chociaż walka dopiero się zaczyna.
Powietrze przeszył złowrogi trzepot skrzydeł. Jego zaczerwienione oczy wysłały złowrogie błyski, podobne do rażących nici rozchodzących się przy rozbłyskach pioruna. Jednak nie mógł mnie porazić, ja nie mam materialnej postaci. Resztkami sił oderwał się od pleców kobiety i szykował się do ostatecznego ataku. Cienkie ostrze szkła jeszcze raz przeszyło ciało nietoperza. Zamiast krwi wypłynęła lepiąca się żółć.
Straszydło ostatkiem sił wydało z siebie piskliwe dźwięki. Upadając na podłogę zaczęło znikać, i w tym miejscu rozrosła się bladożółta kałuża mazi.
Kobieta padła zemdlona, jednak wcześniej, resztkami sił zdążyła spojrzeć na mnie.
Coś dziwnego dzieje się ze mną. Słyszę bicie serce, uczucie chłodu powoli znika. Subtelny zapach kobiecego ciała rozchodzi się wokoło, przenika mnie. Wiem, że zamknięty w jej ciele poznam, co to dotyk, smak, zapach. Będę decydować.
Przestraszony chłopiec niepewnie podszedł do oszołomionej kobiety. - Nic ci nie jest mamusiu? - spytał zatroskany. - Nietoperz już odleciał. - dodał przyciszonym głosem. Już nikt ciebie nie uderzy. Obiecuję.

III

Widzę oczami kobiety tylko wówczas, gdy chłopiec jest obok niej. Jestem tego całkowicie pewny.
Dziś spostrzegłem na jej lewej ręce nie zagojone jeszcze rozcięcie między kciukiem a palcem wskazującym. Ślady zszycia, a w ich wgłębieniach brunatne skorupy zakrzepłej krwi. Gdy nakładała makijaż, zobaczyłem ciemne zadrapania na ramionach, na plecach. Nie przypominam sobie kiedy to się stało.

Lubię dni, gdy wychodzimy z domu. Powoli przyzwyczajam się do dynamicznych, zmieniających się jak w kalejdoskopie obrazów. Trudno, zapamiętać twarze będąc w ruchu. Czasem smagnie mnie przelotny uśmiech, zaciekawienie. Jednak najczęściej oglądam pozbawione głębi, zdeformowane cienie, biegnące przed stopami. Lecz nie zawsze tak jest.
Gdy odwiedzamy dziwne miejsce, w którym dominują obrazy otulone kolorami, przycięte sprawnie narysowana kreską. Zasnute mgłą złotego pyły, przestrzeń nabiera tajemniczego wymiaru. Pokaleczone torsy mężczyzn zastygły w bezruchu, w bryłach z granitu. Takiego nagromadzenia barw i kształtów dawno nie widziałem.
W takich chwilach jej serce wystukuje rytmiczne staccato. Lubię ten stan, jednak doświadczam go tylko czasami.
- Mamusiu, chodźmy już – zmęczonym, sennym głosem poprosił chłopiec. Kobieta odszukała małą rękę chłopca, patrząc w dal zamglonymi oczami.
- Dlaczego tak pospiesznie złożyłeś swój obrazek? – Zamknąłem go, żeby nie wyleciał.

IV

- Łukaszu, otwórz! Proszę cię! – Niepokój w głosie kobiety odbił się we mnie przyspieszonym rytmem jej serca. Uderzają we mnie dźwięki, rozsądzają mi głowę. Znowu ogarnia mnie niepokój. Stan apatii zdecydowanie był lepszy niż rozszalały stukot serca.
- Za chwilę mamusiu. Tylko skończę rysunek.
Drzwi otworzyły się bezszelestnie, w nich pojawił się chłopiec, cały umazany czarną farbą i węglem.
Stał z dumnie podniesiona głową.
Kobieta zatrzymała się w progu przerażona tym, co zobaczyła.
- Dlaczego zmalowałeś ściany węglem?
– Mamusiu, zaraz ci wszystko wyjaśnię. Entuzjastycznie chwycił za rękę i zaczął ją ciągnąć. Gwałtownym ruchem odepchnęła go od siebie.
- Ał! Uważaj! –Nie widzisz, że ręka jeszcze się nie zagoiła?
- Co to wszystko znaczy?
- To nietoperz mamo. – Wieczorami snuje się po ścianie – dodał przyciszonym głosem. – Słyszałem, jak powtarzał – „Zniszczę cię”- tak jak kiedyś tata.
– I pokonałem go – w radosnym uniesieniu energicznie uderzył o kolana. – Spojrzałem jemu w oczy i powiedziałem: - „Nie boję się ciebie!” Wyjąłem z pudełka węgiel i zamalowałem mu oczy.
- Już nie musisz się bać! Pokonałem go. – Wykrzyknął. A w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
Zaszokowana słowami syna, zaczęła przyglądać się porozrzucanym wokoło rysunkom. Wszystkie były takie same, pomalowane na czarno.
Nie potrafię zapanować nad rozedrganymi falami, które wstrząsają jej ciałem.
Twarz z wypisaną w oczach złością przypomina mi...To niemożliwe! Zobaczyłem siebie.

Kobieta w czerwonym płaszczu, trzymając za rękę małego, drobnego chłopca - ubranego podobnie jak ona, na czerwono- nachyla się nade mną. Trzymają w ściśniętych dłoniach malutkie bukiety konwalii.
- Zawsze lubiłeś zapach pieniędzy. Myślę, że polubisz także zapach leśnych kwiatów. Mówiąc to uśmiechnęła się przyjaźnie.

Opublikowano

tonu zdecydowanego - załamując się - przechodzi w płacz. - dlaczego myślniki, a nie przecinki?
załamujący się głos chłopca -chwilę wcześniej inny głos się załamywał
Moje oczy zaczęły niespokojne rozglądać się wokoło. - nie oczy, a ty rozglądałaś się
Szukałem na ścianach choćby jakiegoś cienia, ... Na ścianie cień młodej kobiety rytmicznie zginał się to prostował.- trochę jak w teatrzyku cieni
wyszeptał zdecydowanym, drżącym głosem - zdecydowanym, czy drżącym?
Złowrogie myśli przewalają się przeze mnie - złowrogie? - może ponure?
Całość znakomita - nowy obraz w starych ramach. Im bardziej się zagłębiałem w tekst, tym bardziej się zagłebiałem (parafraza Kubusia Puchatka - jakby ktoś miała wątpliwości).
Na koniec jeszcze jedna uwaga: raz piszesz w czasie teraźniejszym, raz w przeszłym - ja rozumiem, że w ten sposób oddzielasz to co było, od tego co jest, ale można to dodatkowo wypunktować graficznie przez zminę kroju.

Opublikowano

Leszke dzieki za merytoryczne uwagi!
tak masz rację "nowy obraz w starych ramach". rozbudowałam, probowałam dodać dramatyzmu i jakiegos konkretnego kształtu i niekiedy troszke wyszło jak w teatrzyku cieni / hehe/ czyli nie dokonca jets to ponury tekst.
dzieki za przeczytanie i "Całość znakomita " to jak lukier na duszę dla autora :)
pozdrawiam uśmiesznie

Opublikowano

może się wydawać, że lustra i nietoperze nie łączy nic wspólnego, a jednak
łączy je umiejętność odbijania,
choć głuche i nieruchome lustro odbija obrazy, a lotny i ślepy nietoperz -dźwięki
jest coś jeszcze- zarówno w lustrach, jak i nietoperzach -mieszkają duchy, a niekiedy MY, jak zaklęci


pomimo wrażenia, Jakbyś nie do końca wiedziala co zrobić z tym dziwnym mariażem, całość gra
smutną i piękną melodię

pozdrowionka ciepłe i buziaki słodkie dla Siostry Lu

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...