Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

upoważnienie od Pana Boga


Rekomendowane odpowiedzi

- Eutanazji nie! – wrzeszczał przerzucają ciało z prawej na lewą stronę i odwrotnie – Eutanazja jest okrucieństwem – wiercił się w gnieździe skórzanego fotela, jakby w poszukiwaniu wygody – i każdemu, kto jest za wprowadzeniem eutanazji powiem... – rozejrzał się z dumą dokoła, jakby dla wzbudzenia trwogi – Bój się Pana Boga! – uniósł palec wskazujący w geście ostrzeżenia – Nie ty dałeś życie, by decydować o jego końcu!
Brawa. Aplauz eksplodował ogromnym poparciem wygłoszonych przekonań. Wrzawa wydawała się falować w powietrzu rytmem zadowolenia.
- I jak? – wtrącił, rozbrajając się z plątaniny mikrofonów, kabli i kabelków – Jak pani myśli, dobrze wypadłem?
- Rewelacyjnie. – zapewniła reżyser, ściskając mu dłoń.
Czuł satysfakcję i podniecenie. Klasnął z zadowoleniem w dłonie. Zeskoczył z podium. Zgasły światła. Ekipa telewizyjna krzątała się to tu, to tam, sprzątając wyposażenie i sprzęt porozkładanych sznurów i poplątanych kabli. W radosnych podskokach podszedł do szczupłego mężczyzny, ukrytego w półmroku sali. Zuchwale klepnął zamyślonego obserwatora w ramię i ponownie klasnął w dłonie.
- Zobaczysz Mieciu – zasyczał rozpromieniony – jeszcze wypłyniemy na szerokie wody polityczne.
- Aha... – mruknął obojętnie, kiwając się to w przód, to w tył, jak wahadło starego, trzeszczącego zegara.
- Tym występem zdobędziemy olbrzymie poparcie, a później,... – szturchnął kompana łokciem w bok – a później... – roześmiał się głośno, bulgoczącym dźwiękiem – Zapraszam cię dzisiaj do Śródmiejskiej na kieliszka.
- Jakiś facet na ciebie czeka przed wyjściem. – wskazał palcem lekko uchylone drzwi.
Poprawił marynarkę. Dłonią przygładził przerzedzoną grzywkę i powoli, jakby ostrożnie ruszył we wskazanym kierunku.
- To znowu pan?... – rozejrzał się szpiegowsko wkoło, chcąc sprawdzić bezpieczeństwo półmrocznego terytorium – Mówiłem panu, że nic nie zrobię w tej sprawie. Przykro mi!
- Mam dzieci... – zaczął wychudzony mężczyzna, dławiąc się zduszanym płaczem – Nie mogę teraz umrzeć. Co będzie z Jasiem i Ewunią...
- Panie Purzyński. – pokiwał lekceważąco głową – Niechże mnie pan nie bierze na sentymentalne opowiastki, bo takich jak pan jest mnóstwo. Jakbym chciał wszystkich brać pod uwagę, to państwo zeszłoby na psy. Nie mogę łamać zasad, których autorem jestem ja sam. No, panie Purzyński niechże się pan zastanowi...
- Przecież pan może mi jakoś pomóc. Błagam pana, ten lek jest w stanie uratować mi życie.
- Panie Purzyński!, – krzyknął, grożąc kościstym paluchem – bo stracę cierpliwość. Skończył pan sześćdziesiąt lat?
- No... Tak.
- No, właśnie, a refundacja zakupionych przez pacjenta leków przysługuje ludziom do pięćdziesiątego siódmego roku życia. Pan już się nie kwalifikuje. – Purzyński uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć na własną obronę, ale czas nie okazał się szczodry i w tym przypadku – Ile pan pożyje bez leku?!... rok, dwa lata, czy sześć, siedem miesięcy?...
- No, tak jakoś i będzie...
- No i po co marnować czas panie Puryński?! Idź pan do jakiejś knajpy. Zabaw się pan. Wyjedź pan gdzieś. Zrób pan cokolwiek, tylko nie łaź pan za mną do jasnej cholery!, bo cierpliwość stracę... – dodał sycząc przez zaciśnięte zęby.
Światło zgasło całkowicie. Zapadła ciemność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

za słabo przyprawione :(
wiadomo, że politycy są be, wolałbym całokształt, a nie taki urywek. rozumiem - kilka sytuacji, gdzie koleś pokazuje pazurki, ale jedna? i ta ciemność na końcu - dla P. tylko.
przeciętnie. pozdr
ps.
i w ostatnim myslniku jest Puryński

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...