Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wyszło nam to naprawdę zgodnie i bez słów
wdrapaliśmy się we czterech na sam szczyt
zjeżdżalni o której marzyliśmy od dawna
inni też mieli zajrzeć ale zawsze praktyki
prace sezonowe magisterskie samochód
albo dzieciak czyli argument nie do pokonania
coś jak mur w głowie czy esperal gdzieś indziej

straż miejska dała nam w sumie kwadrans
na wspomnienia wypadów i wypadków
rowerowych na żarty czy na złośliwe docinki
bo remek postanowił mieć kogoś na stałe
co wydawało się całkiem nielogiczne jednak
milczał obojętnie i chyba zbyt mądrze
aż ciarki przeszły razem z ochotą na piwo

wkrótce straż zaprosiła nas na dół
zjeżdżaliśmy jeden za drugim z puszkami
w kieszeniach mając resztki humoru i dowody
wystawione na wyrost adam próbował pyskować
lecz remek kazał się zamknąć chociaż raz
wysłuchać pouczeń do samego końca
dreptałem w miejscu nie znając języka

Opublikowano

Nie tak dobry jak "Stary jak świat" chociaż widzę pewne podobne zamierzenia. Piszesz prosto, z serca bez zbędnych metafor i niepotrzebnego zamieszania i pewnie dlatego jestem na tak. Lubię takie wiersze, a Ty jesteś w takich bardzo dobry.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam

Opublikowano
Adam A — Cieszę się, że taki styl Ci odpowiada. Mam swój przepis na tekst i nie staram się wydziwiać za wszelką cenę. ;)

Kasia Szymańska — Miło Cię znów widzieć. Dziękuję za docenienie przerzutni. Są dla mnie bardzo ważne. Zawsze poświęcam dużo uwagi zakończeniom i rozpoczęciom wersów. Dlatego fajnie wiedzieć, że się spodobały. Dzięki.

Pozdrowienia dla Was obojga. // 51
Opublikowano
stanislawa zak No, no. Tym razem zapomnę. Obyś więcej nie musiała robić uników. ;)Pozdrawiam.

Espena Sway Dzięki wielkie, pozdrowienia również w Twoją stronę.

// 51
Opublikowano
Iza Postaram się nie gniewać. ;)

Bardzo ważny komentarz. Budujące jest zwłaszcza zaakceptowanie przez Ciebie pozornej prozowatości moich tekstów. Super, że widzisz coś więcej niż zdania złożone. Tak sobie właśnie życzyłem. Dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie. // 51

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję @Wochen
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...