Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • 7 miesięcy temu...
Opublikowano

hej szlachcice i szlachcianki
wać panienki i panowie
w prozatorskie staję szranki
z oplecionym rymem w słowie
dziś baśniować z wami będę
i historię wam opowiem
więc zasiądźcie w pierwszym rzędzie
i podążcie za mym słowem
my tu gadu i gadamy
czas najwyższy –zaczynamy!

pewna M. damka szlachetna
była smutna gdyż bezdzietna
męża miała dziwacznego
w fizjonomii pokracznego
lecz był królem nad królami
trzymał berło nad państwami
i zawładnoł głową panny
wielką górą złotej manny
i tak żyła nasza damka
ni to żona ni kochanka
lecz król skrywał tajemnice
i na schadzki się umawiał
pierwszą lepszą to pannice
w swych pokojach ów zabawiał
i gdy kładł się przy wieczorze
obok ślicznej swojej żony
nie był jurny o tej porze
niczym dętka wymęczony
i tak żyła nasza damka
ni to żona ni kochanka
mija wiosna mija zima
a ich dziecka ciągle ni ma
lecz się sprawy pokręciły
gdyż się damka dowiedziała
uszy w ścianach jej zdradziły
wnet się heca rozpętała...

król raz zdradził ją z królową
która była w odwiedzinach
strojną panną salonową
na królewskich imieninach
miała państwo całkiem znośne
w ciepłych krajach za morzami
lecz obycie bardzo sprośne
flirtowała z tuzinami
nasza Damka była wściekła
i do boju ją wyzwała
wiosną latem ogień z piekła
wielką wojnę rozpętała...

i tak stoją na dwóch wzgórzach
wielkie armie naprzeciwko
wiatr kołyszę gwiżdże w uszach
damka krzyczy –giń ty dziewko
król w te sprawy się nie mieszał
i w namiocie cichcem siedział
z kuchareczką się pocieszał
najgorszego nie przewidział
damka spisek zgotowała
i tak bitwę prowadziła
że specjalnie przegrywała
w duchu z tego się cieszyła
pierwej laufry poświęciła
później pionki i koniki
tak dwie wieże uzbroiła
rozniecając szał paniki
i gdy klęska bliska była
straże króla odwołała
szarża w namiot tak ruszyła
wieża bitwę zmatowała

damka z wojny wyszła cało
gdyż podstępnie czmychła w las
no i teraz nadszedł czas
gdyż sumienie ją wołało
wnet do księdza się udała
w imię ojca- pochwalony
lecz się strasznie tego bała
gdyż ten spisek był szalony
ksiądz wysłuchał ją w milczeniu
ciągle głaszcząc się po nosie
i w duchowym swym skupieniu
rzekł spokojnym tonem w głosie

tu się wkrada ów cenzura
gdyż był Rydzyk księdzem tym
i głoszona w słowach bzdura
lepiej zmilknę bo będzie dym

"to historia niesłychana
pani zabiła pana"

więc puenta jest takowa
aby bacznie ważyć słowa
i nie zdradzać swoich żon
gdyż ci grozi rychły zgon

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zamykali antykwariat, a ja -  widziałam jego śmierć. Opróżnione półki, jak bezzębne dzieci, pragnęły poczuć szorski papier.   Było słychać negocjacje, okładki drżały. Książki skazane lub niepewne przyszłości. I ta melodia końca istnienia, którą słyszą nieliczni, w rytmie żółtych kartek.  
    • Zimny jesienny wiatr, Szybując nieśpiesznie w przestworzach, Widząc może biało-czerwonych flag, W widoku tym się zakochał.   I pędząc tak pod niebem Warszawy, Zapragnął ku nim się zbliżyć, By widokiem tym się zachwycić, Tak bardzo nim zdumiony.   Nasz niegasnący patriotyzm, Tyloma emocjami okraszony, Najszczerszy jego wzbudził podziw, Zimnego wiatru gorący rozniecił zachwyt.   W łopoczące biało-czerwone flagi Zaplątały się jesiennego wiatru powiewy, Pięknu ich nie mogąc się nadziwić, Pięknem ich poruszone do głębi.   A wiatr między flagami wciąż tańcząc, Ciekawsko się rozglądając wokoło, Zachwycony nieskazitelną bielą i krwistą czerwienią, Uniósł się ku pobliskim dachom.   I muskając łagodnie stare kamienice, Gdzie historia w cegłach wciąż drzemie, Zapytał się ich półszeptem, O tak wspaniałego widoku przyczynę…   I opowiedziały mu kamienice stareńkie, Niezłomnego i dumnego Narodu historię, Jego bohaterskie, tragiczne dzieje, Naznaczone tak bardzo bólem i cierpieniem.   I zimny jesienny wiatr, W milczeniu się w nią wsłuchiwał, Jakby tego szczególnego dnia, W pamięci swej ulotnej chciał ją zachować.   I opowiedziały mu Ojców Niepodległości pomniki, O uciemiężonego Narodu niegasnącej woli, Mimo przeciwności losów wszelakich, Tlącej się w pokoleniach kolejnych…   A ciekawski choć ulotny wiatr, Mieszając się między wielki ten marsz, Do serc dumnych Polaków zajrzał, By odgadnąć drzemiące w nich marzenia.   Samemu będąc niewidzialnym, Na pograniczu światów materialnych i duchowych Dostrzegł niewidzialne te więzi, Łączące Naród tak dumny.   A pozostając wiernym przyrody siłom, Z praw natury się nie wyłamując, Zamierzył oddać uniżony swój hołd, Wspaniałym polskim patriotom.   I muskając łagodnie ziemię, Uniósł złote jesienne liście, Niczym niegdyś na polach bitew, Dumni żołnierze sztandary łopoczące.   I uniesione podmuchem gwałtownym, W poprzek placów i ulic szerokich, By w powietrzu zaraz zatańczyć, Jeden po drugim oderwały się od ziemi,   A ten wirujących złocistych liści taniec, Dla dumnych patriotów był hołdem, By zasłużoną oddać im cześć, Szczerym wiatru dla nich pokłonem…   I roześmiane twarze dziecięce, Operlił wnet jesiennym rumieńcem, By namalowane na nich pędzelkiem, Skrzyły się flagi biało-czerwone,   By choć na policzkach jedynie namalowane, Gdy w objęcia nocy odpłynie już dzień, Pamiętnych przeżyć rylcem W dziecięcych sercach pozostały wykute…   A wiatr... już nie zimny... Lecz nieznanym mu uczuciem rozpalony, Samemu zapałał tej jesieni, Miłością do barw tych szczególnych...   Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @violetta jęz. hiszpański jest niezwykle melodyjny i śpiewny...      
    • @Arsis masz ciekawe poczucie humoru:)  
    • Szukam sposobu, jak ci to przekazać, jak metafory wpleść w naszyjnik słów, kiedy nie mrugać, kiedy się ukłonić, historia, która jak twój głos toczy się — cicho, przez sen. Na końcu zdań — oddech, na końcu milczenia — dotyk, a między nami przestrzeń drży jak struna w dłoniach nocy. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas , tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues. Czasem mnie niesie wiatr wspomnienia, na pustych stacjach słyszę twój śmiech, na szybie nocy rysuję imię, którego już nie wymówi nikt. Może jutro znów się spotkamy, w którymś z wersów, w snach, wśród mgły — a jeśli nie — zostaw mi ciszę, tam też potrafię śnić. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas ,tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...