Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W jej oczach jaśniały gwiazdy. Upajała się wschodzącym pięknem dobrych, ciepłych chwil. Chowała urazy głęboko, chciała ufać i kochać. Gdy przepraszał, zapominała. Nie na zawsze, może tylko na chwilkę. Wciąż marzyła o tym, jak może być dobrze.

Czuła radość wiosny. Każde dobre słowo było dla niej rozkwitającym kwiatem. Każdy komplement od niego - promieniem słońca. Zielony dywan traw wyrastał pod stopami, gdy biegła do niego stęskniona, by móc się przytulić. Serce biło mocno, radośnie, w uszach wciąż słyszała piosenkę, w czasie której wyobrażała sobie, czym może być miłość.

Wydawało jej się, że chwyciła Pana Boga za nogi. Wierzyła, że kochając go pokona wszelkie przeszkody, że nareszcie będzie żyła tak, jak pragnęła. Marzyła, snuła plany.

A wokół biegł czas. Lato zastąpiło wiosnę. Liście zaczęły tracić swój intensywny kolor, trawa żółknąć. Była też jesień. Chłód, deszcze... I zima. Mroźna, zbyt długa, zbyt intensywna... Nawet tego nie zauważyła. W jej sercu trwała ciągle wiosna.

Natury nie da się jednak oszukać. W końcu musiało przyjść lato. Minęła intensywność barw miłości, powoli wszystko stawało się bardziej wyblakłe. Nadal ważne, ale przyćmione. Spotkania stały się codziennością, do której przywykła. Serce dalej biło mocno. Dalej marzyła, snuła plany. Wiedziała, że mają dużą szansę się spełnić.

Chciała spokojnego domu, kochającego męża i dzieci. Marzyła o stabilnej pracy, cieple i zrozumieniu domowego ogniska. Chciała bezpieczeństwa, miłości i radości każdego dnia. Wierzyła, że właśnie to jest najważniejszy cel jej życia. Że tylko w ten sposób będzie potrafiła dalej trwać.

W końcu przyszła jesień. Pierwsze poważne kłótnie, niedopowiedzenia. Nadwątlone zaufanie i chwile zastanowienia, czy to na pewno ten jedyny? Kochała go dalej bardzo mocno. Ale nie wierzyła już do końca każdemu jego słowu. Kontrolowała to, co robił. Chciała znaczyć dla niego więcej niż znaczyła i często dołowała się tym, że tak nie jest.

Zima. Najpierw jeszcze trochę słońca, nadziei, radości. Potem coraz więcej przymrozków, temperatura spadała z dnia na dzień. Odkryła kilka kłamstw, które zrujnowały jej plany i marzenia. Serce zamieniło się dla niego w lód, z oczu spływały łzy. Za oknem padał śnieg, robiła się plucha.

Dzisiaj nie buduje już w sercu radości wiosny. Nie ufa zwariowanemu rytmowi serca. Patrzy na świat jesiennie, poprzez szarugi, deszcze i zwątpienie. Ale ciągle ma nadzieję. W końcu po jesieni i zimie w naturze zawsze następuje wiosna.

Opublikowano

No i jak miło zobaczyć Katarzynę Brzezińską ponownie... to jesteś prawdziwa ty, to jest twój styl, twoja literatura, zatrzymałem się wcześniej przy tym co piszesz , czytałem z przyjemnością wracam ponownie do twoich tekstów i NIE OSZUKUJ MNIE, więcej!!! :)))

zachwycony pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na początku była pewność. Zawzięcie splecione z przekonaniem, że nic nie stanie na drodze. A jednak - los rozplątał moje nadzieje. Zostałam sama. Śmiech wypełnił czas, twarze wokół tańczyły w radości. I wtedy - on. Spojrzenie, co zatrzymało chwilę. Uśmiech, co zahipnotyzował. Rozmowa jak dotyk skrzydeł. Zdjęcie skradzione w ułamku sekundy. Numer zapisany w pamięci jak sekret. Potem powrót do pustego pokoju. A zaraz po nim - jego głos w telefonie. Kilka słów, ciepłych, a jednak zbyt krótkich, by nasycić pragnienie. Dni mijały. Wiadomości spadały jak krople deszczu - rzadkie, chaotyczne, czasem niezrozumiałe. Nie odpuszczałam. Słałam mu obrazy, jakby zdjęcia mogły zapełnić ciszę. On przyjmował je pozytywnie, lecz bez iskry, a ja pytałam siebie: czy widzi mnie, czy tylko moje ciało? Minął miesiąc. Cisza wciąż trwała, aż wreszcie wysłał swoje zdjęcie. Jakby uchylił drzwi do świata, którego wciąż nie znałam. Rozmowa rozkwitła. Obietnica spotkania  zakwitła w moim sercu jak wiosenny pąk. Czekałam jak ziemia na deszcz - a on odwołał. Przeprosił. Obiecał. I niespodziewanie zadzwonił. Jego głos - ciepły, kojący, lecz pełen tajemnic, których nie chciał wyznać. Rozmowa była tańcem pragnień, a nie opowieścią o nim. Nalegał na zdjęcie, jakby moje ciało było ważniejsze niż ja. I wreszcie - dzień spotkania. Poranek - napięcie. Południe - czekanie. Wieczór - radość. Zawahał się: czy warto? Czy ma to sens? A jednak przyjechał. Milczący, niepewny. Jak cień człowieka, którego chciałam poznać. Pragnienie płonęło w jego oczach, ale słowa gasły na ustach. Trzydzieści minut  uciekło jak piasek przez palce. Odwiózł mnie. Pożegnał. Zniknął. A ja wciąż wiedziałam o nim tak niewiele, jakbym nigdy go nie spotkała. Teraz dni mijają, jeden za drugim. A on milczy. Wołam -  a echo nie odpowiada. Moje pragnienie rośnie w ciężar, ściska serce coraz mocniej. A odpowiedzią jest tylko  cisza.
    • @Alicja_Wysocka …dzięki, pozdro.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Nie znam angielskiego, więc nie potrafię ocenić wierności przekładu względem oryginału  ale jako osoba, która czuje rytm i muzykę, widzę (a właściwie słyszę!), jak trudna to musiała być praca. Tłumaczenie poezji przypomina mi układanie słów do piosenki - słowa muszą pasować do melodii, do czasu trwania nut. A tutaj każda fraza ma swój rytm i ciszę. Dla mnie to prawdziwa sztuka. Piękna robota, chwalę i dziękuję.
    • @Jacek_Suchowicz  Bóg nie chciał ich śmierci Klub 27- nie poradzili sobie z życiem
    • @Andrzej P. Zajączkowski – najlepsza metoda: powiedzieć na głos

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...