Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Siedziała na kanapie, trzymała zdjęcie w dłoni, gładziła je kciukiem. Spokojnie, w skupieniu. Była na nim. Wpatrywała się uparcie w swą przejętą i zamyśloną twarz, kosmyki włosów, którymi rządził przedwiosenny wiatr, i rozmyte tło przystanku autobusowego. Czarno - białe zdjęcie, z ‘włóż do albumu’ napisanym na odwrocie. Przysłał dzisiaj. Kiedy zrobił? Nie miała pojęcia - codziennie czeka na autobus. Oczy jej błyszczały, ciekawość znaczenia tego albumu kusiła nieprzyzwoicie, jednak niepewność i strach hamowały jej spontaniczność. Chyba nie chodziło mu o to, by w przyszłości miała piękne wspomnienia?

Na stole stała pusta lampka po winie, w tle jakiś serwis informacyjny zagłuszał ciszę. Było późno, nawet bardzo, nie wiedziała ile tak siedziała w tym półmroku. Okna kamienicy naprzeciw rozświetlał już tylko, tak jak i jej, telewizor. Miasto zasypia pod dyktando głupich seriali komediowych i nudnych melodramatów. Odsłoniła firankę, dotknęła palcami szyby, spojrzała na latarnie, które pewnie zgasną zaraz po północy, zabębniła paznokciem w parapet. Czuła, że się dusi. Dusi od niepewności i wątpliwości.

- Cholera. – Powiedziała w przestrzeń.

Coś musi zrobić. Przecież ten album coś znaczy, to ‘dziękuję’ też.
Coś musi znaczyć. Musi. Czy...czy on chce...?
Założyła płaszcz w pośpiechu, niedbale owinęła się szalem, wzięła parasol na wszelki wypadek i zamknęła za sobą drzwi. Nerwowo stukała obcasami na schodach i chodniku, szła szybko, by nie zawrócić, by nie zwątpić, nie pozwolić na to, by strach zwyciężył. Zimny wiatr wiał prosto w jej delikatną twarz, powodując rumieńce, a neony reklamowe odbijały się od mokrej, śliskiej jezdni tysiącami kolorów i wzorów. Cisza. Przecinały ją tylko od czasu do czasu silniki samochodów dokądś gnających i jeszcze jakaś objęta para śmiała się donośnie. Uwielbiała miasto nocą. Takie ciche, niewinne i spokojne, a jednocześnie tak bezlitośnie niebezpieczne.
Ilu ludzi zasypiało teraz w pustym łóżku? Ilu uciszało samotność telewizją, w której nic kompletnie nie ma, ilu winem? Zawiało mocniej. Poprawiła rozdmuchany szal. Skręciła w lewo na Pocztową, już widać jego blok. Nie śpi – pali się u niego światło. Zatrzymała się na moment. Nie, teraz już nie zrezygnuje.

Było przed północą, gdy zadzwoniła do jego mieszkania. Po chwili spróbowała znowu. A jeśli jednak śpi?

- I co, po co tu przyszłaś? – Zapytała samą siebie w myślach. – Zwariowałam. Żeby...

Wyrwał ją z zamyślenia. Otworzył.

- Cz... cześć. – Powiedziała niepewnie i nerwowo, nie kryjąc swego zakłopotania.

Spojrzał na nią tak jakoś sentymentalnie.

- Cześć. Nie spodziewałem się ciebie... właśnie teraz. – Uśmiechnął się.
- Ja też... Ja też nie spodziewałam się, że tu przyjdę. Ale musiałam – Dokończyła szybko.

Wiedział dlaczego przyszła. Zaintrygował ją. Podobnie jak ona jego parę lat temu. A teraz patrzyła na niego z takim przejęciem, odgarniała z twarzy kosmyki włosów. Chwycił jej dłoń, wprowadził ją do mieszkania, zamknął drzwi. Nie odrywała od niego wzorku. Zupełnie jak tamtego popołudnia. Nic nie mówił, zdjął jej płaszcz i dotknął jej policzka. Zobaczyła w jego wzroku to samo co wtedy. Nie cierpiące zwłoki pożądanie. Zbliżył się do niej i nagle zaczął całować ją tak zapamiętale jak gdyby nic poza nimi w tej chwili nie istniało.

- Poczekaj. – Wyszeptała.
- Nie. Nie chcę już czekać. – Powiedział tonem tak stanowczym, że aż zadrżała. – Tyle na ciebie czekałem. – Dodał już spokojniej.

Wziął ją na ręce, zaniósł do sypialni. Nigdy tu nie była – przestronny pokój, z dużym łóżkiem pośrodku i paroma regałami ustawionymi przy ścianie. Zapalił delikatną lampkę nocną, zdjął z niej czarną bluzkę, dopasowane spodnie i koronkową bieliznę. Już nie chciała na nic czekać, już wiedziała, że każdy milimetr jej ciała pragnie go do bólu. Wszedł w nią zdecydowanie, z siłą właściwą tylko mężczyznom. Drżała, przyciskała go do siebie z całej swej siły, aby poczuć, aby upewnić się, że on jest z nią jednym. Że jest prawdziwy. Kochali się długo, dopóki zmęczenie nie dało o sobie znać, wtedy wyczerpani opadli na łóżko. Objął ją ramieniem.

- Potrzebuję Cię – powiedział głośno.


Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że ona również. Że przez te lata znajomości ciągle go potrzebowała. Długo jeszcze nie potrafiła zasnąć. Słuchając jego rytmicznego oddechu myślała o albumie. O albumie, który przestał już być albumem emocji, stał się albumem uczuć.


***

Przebudziła się krótko po siódmej. Gdzieś chyba dzwonił telefon, chciała go obudzić, gdy nagle ucichło.

- Dzień dobry kochanie, wstałeś już? Wiesz delegacja mi się przedłuży, bo są pewne problemy z dostawą i tłumaczami, będę gdzieś we wtorek wieczorem. Jak wrócę to ci wszystko opowiem. Odezwę się jutro, tęsknię bardzo. Całuję.– Powiedział melodyjny, kobiecy głos nagrany na automatycznej sekretarce.


Przygryzła dolną wargę niemal do krwi, spojrzała na niego – leżał zwrócony w jej stronę, taki spokojny, prawie odkryty.
Wstała, pośpiesznie ubrała się.
Zamknęła za sobą drzwi.

Opublikowano

tia....:))

Skoncentrowałaś się na szczególe i wyszło pięknie.

To właśnie lubię, pędzące opisy, które sprawiają, że czytam w zawrotnym tempie, nie zapominając co było kilka zdań wcześniej. Zapamiętałem nawet to:

"(...) by nie dać zwyciężyć swemu strachowi" ??? może inna konstrukcja ? np " aby strach ją nie pokonał, lub by strach nie zwyciężył?

W tej formie brzmi fatalnie.


Co jeszcze nisetety na minus? aha...Wydaje mi się, że mieszasz styl i konwencje. Po pierwszej i drugiej części wydawać by się mogło, że to kobiecy dramat egzystencjalny o lekkim zabarwieniu miłosnym. W trzeciej robisz z tego "sensację" , ten nie oczekiwany zwrot akcji na końcu z jednym małym błędem (niedokładnością). Jeśli drukujesz w odcinkach, pewnie dlatego (jak wszyscy tutaj) z nieodpartej chęci publikacji, to zawieś bombę a nie rozbrajaj jej. Tzn... telefon i KONIEC. Ludzie umrą z ciekawości. A teraz? Poddała się i wyszła? Co będzie dalej nie wiem, ale na pewno będzie mniej ciekawie, niż gdyby skończyło się na telefonie.

Twoje pisanie jest mi bardzo bliskie...(chyba najbardziej ze wszsytkich tu piszących) a to z bardzo prostej przyczyny...widzę twoją historię na ekranie, widzę Ją, Jego, a to dla mnie bardzo ważne.
Wiem, że będą dalsze części dlatego pamiętaj, żeby nie ufać intuicji. Watro zatrzymać się na moment. Przemyśleć całość, poukładać wszsystko w sceny, sekwencje, choćby miało to trwać kwartał , pół roku. Instykt potrafi nas zaprowadzić tylko tam, skąd nie ma już powrotu.

To tyle bom się rozpisał. (szkoda że się sam do tych uwag nie stosuję) Jak dla mnie cztery minus. (jak za szkolnych czasów, ci nauczyciele :)

Pozdrawiam.

Opublikowano

Dzięki za sugestię z tym strachem - już poprawiłam :)

I tak... w tym momencie właściwie mogłabym już uciąć tą historię i przyznam, że chciałam tak zrobić. Zamknęła drzwi, koniec.
Ale - po przeczytaniu Twojego komentarza zastanawiam się czy by trochę jeszcze tego nie pociągnąć, bo jest parę możliwości.
I teraz mam dylemat;)

A tak na marginesie - masz rację, piszę intuicyjnie, spontanicznie i niezbyt wiele czasu poświęcam przemyśleniom. Wiem, wiem powinnam, ale gdy nie pisze się opowiadania mozolnie 'jednym tchem' to można trochę 'wypaść' z konwencji to raz, a dwa bierze górę przeczucie, spontaniczny pomysł, eksperyment.
Ale popracuję nad tym;)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Z tym się akurat nie zgodzę. I jeśli chodzi o pisanie, to odwrót zawsze jest - zawsze można zmodyfikować, napisać jeszcze raz od początku. W tej dziedzinie można sobie dowolnie i bezkranie eksperymentować:)

Pozdrawiam również i dzięki za poświęconą uwagę.
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Aby łamy, karoseria i resorak mały - ba.    
    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...