Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nasz świat był jeszcze młody. Było wciąż za wcześnie,
by się stwarzać na oślep i dawać mu kształty.
Mogliśmy się nasycić i chcieć innej ścieżki:
my nie z tych, którzy chodzą po traktach przetartych.

Dzień nie śpieszył się z przyjściem i pachniało sianem;
ty chciałaś, bym ci wierszem mylił myśli w głowie,
a ja język twój brałem do ust jak sakrament
i sen wczesny zganiałem spod zamglonych powiek.

Nie chciałem rwać owoców niedojrzałych w pełni,
więc tylko twoje piersi gładziłem leniwie.
Ty mi tors dłonią tarłaś. Ręce mdlały sennie,
jak osa, co się ślizga po kieliszka szybie.

Będzie czas, by się zetrzeć. Nim chłód nas odmieni,
nasze nici się splączą jak w koszu wiklina
i spłyniemy po sobie, spiętrzeni po brzegi,
jak ten strumień, nad którym cię niosłem w Pieninach.

[VIII-IX 2005]

Opublikowano

Antku; przedmówczyni Twa ma rację - niestety wiersz jest suto zakropiony kiczem. Począwszy od konkretu w końcówce ostatniego wersu. Musisz pamiętac, że wiersz ma swoje "plamy gorąca", pozycje interpretacyjnie znacznie bardziej istotne od pozostałych. Taką jest między innymi klauzula ostatniego wersu. Te Pieniny, niestety, jakkolwiek w osobistym spotkaniu wybitnie piękne, tu układają się w rodzaju czegoś z turystyki z Orbisem (do Ciechocinka, do wód, do Rabki, na Karaiby). A szkoda, bo pierwszy wers zapowiada z kolei ciekawy wywód; moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu incipitu było takie: o proszę, być może coś o złotym wieku. Zaglądam.

Pierwsza strofa podtrzymuje dobre wrażenie, zwłaszcza stawanie się, formowanie, wybieranie. Inicjacja. Ta zostaje podtrzymana - wprawdzie nie dochodzi do - brzydko mówiąc - "konsumpcji", owo zaś niedojście jest usytuowane w miłej, Nowakowej przestrzeni (do tego jeszcze okrutnie nowaczny sakrament - brawo!), niemniej zapach siana, sam już z siebie wskazujący na bukolikę, sielankę, zostaje brzydko zakontrowany przez pokazanie niedojścia do konsumpcji. Zasada naczelna gry z czytelnikiem / oglądaczem / uczestnikiem wygląda nieco inaczej. W filmie grozy, żeby człowieka przestraszyć, trzeba mu nie-pokazać złej siły sprawczej. W filmie erotycznym, żeby człowieka rozbudzić, trzeba mu nie-pokazać całego zajścia wraz z anatomią, bo całe wrażenie pryśnie natychmiast.

Podobnie tutaj: trzecia strofa jest tandetna, choć podobnie jak pozostałe, znakomicie napisana. Sentyment psuje całość. Filarecko-filomackie zakończenie, jakkolwiek o nadzwyczaj szlachetnych intencjach, i przecież w gruncie rzeczy bardzo prawdziwe, jest niestety bardzo naiwnie wyłożone. Brak gry. Dlatego też uważam wiersz za nierówny; i jakkolwiek znakomity formalnie, bez natrętnych rymów, dobry metrycznie - nie wyzyskuje wszystkich swoich możliwości.

Jak zwykle w takich sytuacjach odradzam polerowanie banału, bo można się tym zarobić na śmierć nędzną; lepiej popracować więcej nad nowymi wierszami.

powodzenia i kibicuję nadal.
f.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Cóż, nie sposób mi właściwie polemizować z tezami komentarza: nie potrafię do krwi bronić mojego sentymentalizmu, choć z drugiej strony nie dojrzałem jeszcze chyba do całkowitego z nim zerwania. Lubię taki rustykalny, lekko sielankowy, estetyczny prąd w wierszach, zwłaszcza erotykach; z drugiej strony pociąga mnie i lekko ostrzejszy erotyzm, stąd owe "piersi", główna w wierszu plama gorąca. Takich miejsc ulokowałem kilka; kończące wiersz Pieniny, a własciwie dużo ważniejszy od nich strumień, miały służyć uspokojeniu atmosfery, powrotu do tej bardziej sielankowej atmosfery - niewiele w nich bowiem z autobiografii. Zgadzam się jednak: mocno haczę w tym wierszu o liryzm, a i zapewne przekraczam jego granicę i płynę - jak strumień - w dolinę drobnej płaczliwości. Widzę te cechy, ale jeszcze nie umiem je uznać za zbyt poważną wadę. To pewnie przyjdzie z czasem :)

Dziękuję bardzo za komentarz - to chyba jeden z najlepszych, jakie w zyciu otrzymałem :)
Pozdrawiam, Antek

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy wspomniana w tytule łączy się z czasem? Odpowiedź wydaje się być oczywistą. Popatrzmy zatem razem, Czytelniku. Najpierw w przeszłość, a kto wie - może zarazem do innego wymiaru? Tak czy inaczej: spójrzmy do świata istniejącego "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... " George Lucas najprawdopodobniej celowo pominął innowymiarowe odniesienie, chociaż Gwiezdna Trylogia jest cyklem filmów, stworzonych przede wszystkim z myślą o Przebudzonych. Co oczywiście nie przeczy prawdzie, że i Nieprzebudzeni mogą je oglądać.     Popatrzywszy, przenieśliśmy się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Moc samoukryta istotowo tak w jednym, jak w drugiej, skierowała nas na Courusant, stolicę Republiki, gdzie Zakon Jedi miał swoją Świątynię, a Galaktyczny Senat swoją siedzibę. Jesteśmy na jednej z ulic miasta, zajmującego - czy też obejmującego - je całe. Zgodnie ze słowami Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, skierowanych w jednej ze scen "Mrocznego widma" do Anakina Skywalkera: "Cała planeta to jedno wielkie miasto". Rozglądamy się,  widząc...      Widząc wspomniane miasto, złożone przecież nie z czego innego, jak z przejawów kultury architektonicznej właśnie. Wieżowców, które nawet przy wysokim poziomie technologii budowlanej uznalibyśmy za niesamowite. Jesteś, Czytelniku, pod sporym wrażeniem. Może dlatego, że to Twoja pierwsza tutaj wizyta? Ja jestem pod trochę mniejszym; wędrowałem już z Przewodnikiem po światach-planetach jego galaktyki.    Gdziekolwiek sięgnąć spojrzeniem, wokół czy do  góry po ścianach budynków, jest bardzo czysto. Na wysokości piętnastego piętra znajduje się pierwszy - najniższy - poziom ruchu pojazdów powietrznych. Przesuwają się powoli, niemalże dostojnie, jeden za drugim w tę samą stronę w zbliżonych odstępach. Przeciwny kierunek ruchu urzeczywiatniany jest pięć pięter wyżej, na wysokości dwudziestego. Jeszcze wyższy, biegnący ukośnie do wymienionych, to już dwudzieste piąte piętro. Dźwięki emitowane przez ich napędy są tu, na ulicy, prawie nie słyszalne. Idąc  kilkadziesiąt kroków w prawo od miejsca, w którym znaleźliśmy się, a przyłączywszy się jakby pochodu wytwornie ubranych ludzi, docieramy do imponującego gmachu jednego ze stołecznych teatrów. Najwidoczniej trafiliśmy do świata kultury wysokiej, chociaż - co jest nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne - są tu też sfery (przestrzenie? dzielnice?) zamieszkałe przez osoby kultury niższej. Nadchodząca z przeciwnego kierunku postać o charakterystycznie zielonej skórze wydaje się być Mistrzem Yodą. Zatrzymuje się przy nas.     - Udajecie się na przedstawienie? - pyta głosem, brzmiącym dokładnie tak, jak we każdym z epizodów. Gdy tylko odpowiedzieliśmy, Moc - najpewniej według sobie tylko znanego powodu - przenosi nas bądź przemieszcza na Endor. Do porastającej całą jego powierzchnię puszczy, zamieszkałą z dawien dawna przez Ewoków. Których kulturę trudno, z racji etapu ich cywilizacyjnego rozwoju, zaliczyć do wyższej. Wygląda na to, że w naszej podróży mamy więcej szczęścia niż swego czasu Luke ze Hanem i Leią: napotkany tubylec okazuje się należeć do starszyzny miejscowego plemienia. Rozmowa przy ognisku, po wzajemnych prezentacjach, opowiedzeniu skąd pochodzimy i po ich, hałaśliwych co prawda, relacjach z niedawno stoczonej bitwy ze imperialnymi  szturmowcami, przechodzi do tematu kultury zwierząt.    - Zwróćcie uwagę na przykład na ptaki - zagaja jeden ze Starszych. - Trudno odmówić im pewnych zwyczajów, a nawet rytuałów, prawda? Taniec godowy... sposób budowy gniazd przez określone gatunki... ozdabianie tych pierwszych według osobistych pomysłów - których pojawianie się oznaczać może albo wyobraźnię, albo impulsy Mocy... wspólne dbanie o pisklęta..  wreszcie szacunek samców do samic - czy nie stanowią one przejawów kultury?                       *     *    *      Teraz spójrzmy w przyszłość. Odległą z naszego - obecnego punktu widzenia - bowiem rok dwa tysiące trzysta pięćdziesiąty minął sto dwadzieścia trzy lata temu, mamy więc dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty trzeci. Śmierć jako jednostka chorobowa przestała istnieć,  a wraz z nią - czy też raczej przed nią - wyeliminowano starzenie się organizmu. Ludzie żyją jako wiecznie młodzi. I nieśmiertelni. Wizja z filmu "Seksmisja" została daleko w tyle. Setki, jeśli nie tysiące godzin badań i technologie medyczne doprowadziły do  przełomu, umożliwiając zaistnienie takiego właśnie świata. Bez względu jednak na to, czy jest to utopia, której istnienia pilnują członkowie specjalnie wyszkolonych oddziałów, czy taki świat może rzeczywiście zaistnieć - a może już zaistniał - w jednym z askończonej ilości wymiarów, kultura tamtejsza wyrasta wprost z ówczesnej - naszej. Wyrasta jako przejaw części ludzkiej natury, azależnej od czasu i przestrzeni. Od planety.  A nawet od wymiaru, o ile kultura stanowi cząstkę także ludzkiego - umysłu, ale i duszy. Azależnej od jakiegokolwiek organizmu, mało tego: wpływającej nań energią przeżytych doświadczeń.    Minął świat - a może jednak trwa? - przedstawiony w gwiezdnowojennych Trylogiach. To samo pytanie można postawić, albo żywić wątpliwość, odnośnie do starożytnych światów: chińskiego, hinduskiego, grecko-rzymskiego, lechickiego czy też słowiańskiego wreszcie. A może nie tylko ich?     Jakkolwiek jest, kultura płynąca z tego samego źródła, od którego pochodzą czas i przestrzeń, zdaje się mieć metafizyczny - w dosłownym znaczeniu tego wyrazu - charakter. Dlatego łączy z istoty swojej natury. I dlatego dzieli; tak samo jak prawda, z tego samego powodu. Światy duchowe, materialne i te funkcjonujące na przenikalnej przecież granicy. Świat ludzi i świat tych zwierząt, których poziom świadomości kieruje do tworzenia i utrzymywania zorganizowanych społeczności, jak na przykład pszczoły, bądź czy też oraz do zakładania rodzin.     Bowiem czy łączenie i dzielenie nie stanowią dwóch stron tej samej całości?      Kartuzy, 25. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Smutek  Otwiera każde drzwi    A miłość  Ukrywa się    W leśnej gęstwinie    Co jest między nami  A co przeminie    Nigdy nie poznasz prawdy    Bo już nie otworzysz Żadnych drzwi   
    • jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn   one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego   inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma   tylko ciągłe przyjęcie towaru
    • mam cię wszędzie, blisko, pewno, światłem, w mięśniach, dziś bez jutra. gdy bujamy się do techno, gdy szukamy czegoś w chmurach.   mam nadgarstki dogmatami rozświetlone słono, lepko. kogoś mamię? ktoś się mami, ktoś zlizuje z nich twą rześkość.   mam modlitwę rozpieszczoną pod językiem, a w niej ciebie. bliskość, pewność moją chłoną. zanim świt - pobędą w niebie.
    • @violetta czasami. Niektórzy. Dzięki za zajrzenie :)  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...