Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na podstawie własnego scenariusza pod tym samym tytułem.


Był sierpniowy, chłodny poranek. Ciemne chmury kłębiły się nad szczytami Karkonoszy. Delikatny deszcz przywitał wszystkich koczujących na polu namiotowym w „Bazie pod ponurą małpą”. Kelnerka w przydrożnym pensjonacie rozkładała parasolki, wycierała mokre od deszczu plastikowe fotele. Śliską jezdnią przemykały samochody. W jedną i drugą stronę. Na przemian. Żaden, od dobrych dwudziestu minut, nie chciał się zatrzymać. Nie rezygnowała.
Udało się. Biały Transporter zatrzymał się z piskiem opon. Kierowca wylazł z kabiny i otworzył boczne drzwi. Wrzuciła do środka plecak, namiot, śpiwór, gitarę i już po chwili odjeżdżali na północ.
Była niezwykle utalentowana, piękna i miała w sobie coś, o czym inni ludzie mogą tylko pomarzyć. Miała w sobie magnes. Mężczyźni wpadali w jej sidła systematycznie, kobiety widziały w niej swoje zaprzepaszczone szanse, straconą młodość, nadzwyczajność. Była czarująca.
Położyła nogi na desce rozdzielczej, oparła głowę na bocznej szybie i próbowała zasnąć. Kierowca włączył radio. Początkowo szumiało ale po chwili przestrzeń kabiny zapełnił „Hotelowy Blues”:

„Cały dzień samochód gnał,
nie było postoju by zdążyć na czas,
musiałem grać
zmęczony, głodny jak pies...”

Uśmiechnęła się nie otwierając oczu.
Samochód sunął między górami i ginął w oddali.


WARSZAWA. DWANAŚCIE MIESIĘCY PÓŹNIEJ.


Siedziałem u Turka i grałem bluesa. Lubię takie obskurne knajpy gdzie za dwie dychy można nieźle wychlać, smak taniego piwa czuje się jeszcze przez tydzień, a na podłodze spotkać można precelki, paluszki, chipsy z poprzedniego miesiąca.
Jak już wspomniałem, było pusto a ja siedziałem przy barze i grałem bluesa. Uprzejmy Henio postawił mi browar. Henio to mój ulubiony barman. Zna się na dobrej muzyce. Dziś, w zamian za piwo, zażyczył sobie Claptona.
Gram:

„Once I lived the life of a millionaire
Spending my money, I didn't care...”

Dziwne ale gdy tylko usłyszałem dźwięk dzwoneczka trąconego przez drzwi wiedziałem, że to Dziku mnie szuka i nie myliłem się.
Należy się wam wyjaśnienie:
Dziku to mój stary kumpel. Gramy razem w kapeli. Pijemy razem, obracamy te same kobitki. Jest git. Na Dzika mogę liczyć. Czemu Dziku? Bo jest kurwa dziki i tyle. Wariat.
Usiadł obok mnie i przerwał słowami:

- Przyszedłem przypomnieć ci o dzisiejszym koncercie.
- Mała będzie?
- Obawiam się, że tak.
- Nie gram.
- Jimi, kurwa, nie rób jaj.

Henio wyczuł pismo nosem i w mgnieniu oka postawił na barze dwie pięćdziesiątki. Dziku przechylił jedną po drugiej.

„(...)Nobody knows you when you down and out.”

Wieczorem graliśmy same covery. Takie jak ten i jeszcze kilka innych, bluesowych numerów. Było nudno, truchlawo i drętwo. Dziku stał na wokalu z konieczności bo ze śpiewaniem ma tyle wspólnego co Adam Małysz z szermierką.
Skończyliśmy. Konferansjer wyskoczył jak z procy na scenę.
-Dzięki chłopaki. Ale daliście czadu. Było nieźle. Prawda, że było nieźle? – zwrócił się do publiczności. Usłyszeliśmy wymuszone brawa, gwizdy z tyłu sali. Udaliśmy się do garderoby.
Porażka. Żeby tego było mało na drodze stanęła Mała.
-Jimi, musimy pogadać.

Gdy za zamkniętymi drzwiami przekrzykiwałem się z małolatą wypominając jej dosłownie wszystko nasz Manager dzielił kasę.
- Dziku posłuchaj.
- Wiem o co chodzi.
- Daleko tak nie zajedziemy.
- Znajde nowy wokal. Daj mi trochę czasu. Rozejrze się tu i tam.
- Tu i tam? Co chcesz przez to powiedziedzieć Dziku?
- Poszperam trochę w okolicy, może jakieś ogłoszenie.
- Dziku! Obudź się! Blues umiera. Chcecie grać po piwnicach za parę stówek? Proszę bardzo. Sram na to. Ale jak chcecie się wybić musicie coś z tym zrobić, bo jest kurwa niedobrze.
Miałem dość kłótni z tą idiotką więc ruszyłem do Grubego po forsę. Mała poszła za mną. Odkąd się znamy czepia się mnie jak rzep psiego ogona.

- Kobiecy wokal Dziku – zasugerowałem.
- Żartujesz?
- Ani trochę. Jeśli nie zobaczę dziewczyny na wokalu odchodzę.
- Zwariował – stwierdził Gruby. – zgłupiał do reszty.

Wziąłem osiem stów, chwyciłem futerał i udałem się w stronę drzwi.

- Jimi! A my? – wyszlochała Mała czym doprowadziła mnie do szału. Wpadłem w furię. Podszedłem do niej i zacząłem wrzeszczeć:
- Nie ma żadnych nas i nigdy nie było. Rozumiesz?
- Ale...
Uspokoiłem się trochę, zatkałem jej usta palcem wskazującym i spokojnym już tonem wyjaśniłem:
- Nie chcę cię więcej widzieć. Nie łaź za mną, nie dzwoń, o nic nie pytaj. Po prostu zostaw mnie w spokoju. Nie kocham cię Mała. Nigdy nie kochałem nie kocham i nie pokocham. Jesteś dla mnie jak powietrze. Rozumiesz?
Rozbeczała się na dobre.
Podszedłem do Dzika i trafiłem pięścią w sam środek jego nosa. Przewrócił się. Chłopaki z zespołu podnieśli się z kanapy. Gruby zbladł ze strachu.
- Koniec przedstawienia. Wiecie gdzie mnie szukać.

Wyszedłem. Dziku dogonił mnie na zewnątrz.
- Jimi! Zaczekaj.
Zatrzymałem się.
- Co się dzieje? - spytał

Odwróciłem się. Dziku stał na rampie z zakrwawionym nosem. Cała ta sytuacja poprawiła mi humor. Komizm jak z niskobudżetowego serialu. Zaplecze małych klubów i dyskotek. Ciemno, brudno. Kontener na śmieci i Dziku z zakrwawionym nosem na podwyższeniu.

- Dobre pytanie. Wiesz jak brzmi odpowiedź?
- ?
- Nic i to mnie wkurwia najbardziej.

Dziku chciał coś powiedzieć ale zapalił tylko papierosa i pozwolił mi odejść.
Szedłem powoli w stronę miasta, które zapraszało mnie do siebie. W mojej głowie rozbrzmiewał dźwięk akustycznej gitary. Czułem to wyraźnie...

...w tej samej chwili, gdzieś w Polsce, w małym klubie na małej scenie trwał koncert.
Grała akustycznego bluesa z akompaniamentem gitarzysty. Zahipnotyzowała ludzi swoją oryginalną barwą. Piosenka była o wolności, o tym by wciąż, mimo przeciwności losu, podążać własną drogą, by słuchać swego serca, a nie ludzi, którzy często źle nam doradzają, wsłuchać się w samego siebie, i nieustannie podążać drogą ku przeznaczeniu...

...ja błąkałem się w tym czasie bez celu. Szedłem przed siebie. Pod Hotel Grand zajechała taksówka. Wysiadła z niej kobieta. Jedna z wielu, jedna z tysiąca, z miliona, zwyczajnych kobiet. Taksówkarz otworzył bagażnik, hotelowy tragarz zaopiekował się jej bagażem.
Przeszedłem na drugą stronę. Na przystanek podjechał nocny autobus. Wsiadłem do środka. Drzwi zatrzasnęły się. Autobus ruszył w kierunku starego miasta...

...śpiewała wolno i spokojnie, tak jak śpiewa się ballady. Była szczęśliwa. To pewne. Radość miała wypisaną w swych przecudnych, niebieskich oczach. Ciemne, spięte włosy dodawały jej scenicznego uroku. Panowała nad wszystkim. nad artykulacją, ekspresją, rytmem. Ludziom uginały się z wrażenia nogi a po plecach przechodziły ciarki. Była fantastyczna...

...Na Moście Świętokrzyskim chciałem pobyć trochę sam. Nocą, oświetlony, przypomina mi Golden Gate.
Tuż obok mnie przemknęli lekko wstawieni zakochani.
Próbowałem wschłuchać się w nurt Wisły jednak wciąż w głowie rozbrzmiewała mi ta piosenka...

...zagrała ostatnie takty. Delikatnie, spokojnie. Przez kilka sekund zrobiło się cicho a potem zawrzało potężnymi oklaskami. Uśmiechnęła się.
- Dziękuje kochani.

xxx

Na razie tyle. Jestem ciekaw Waszych opini.

Opublikowano

Znakomicie, Piotrze. Świetny tekst- z niecierpliwością czekam na c.d.
Mam zastrzeżenia do: "zatkałem jej usta palcem wskazującym"- trudno palcem zatkać usta- przeredaguj.
...ja błąkałem się w tym czasie bez celu. Szedłem przed siebie. Pod Hotel Grand zajechała taksówka. Wysiadła z niej kobieta. Jedna z wielu, jedna z tysiąca, z miliona, zwyczajnych kobiet. Taksówkarz otworzył bagażnik, hotelowy tragarz zaopiekował się jej bagażem.
Przeszedłem na drugą stronę. Na przystanek podjechał nocny autobus. Wsiadłem do środka. Drzwi zatrzasnęły się. Autobus ruszył w kierunku starego miasta...
Ten fragment, to dalej (tyle tylko, że pisany w pierwszej osobie) scenariusz i wymaga chyba trochę szlifu.

Opublikowano

Też czekam na dalszy ciąg. Fajny styl, dobra opowieść. Jedna uwaga metrytoryczna: Hotel Grand zajechała taksówka. Wysiadła z niej kobieta. Jedna z tysiąca, z miliona, zwyczajnych kobiet. Zwyczajne kobiety nie zajeżdżają taksówkami pod hotel Grand.
Pozdrawiam
Wojtek

Opublikowano

Fajnie napisane, tak swobodnie. Ciekawy pomysł z tym przeplataniem 'losów' pod koniec. Generalnie całość niezła.
Tylko historia wydaje mi się trochę przewidywalna, ale czekam na c.d.

PS nie rozumiem tylko:
' kobiety widziały w niej swoje zaprzepaszczone szanse, straconą młodość, nadzwyczajność.' Utraconą swą nadzwyczajność, czy jej nadzwyczajność?;)

Opublikowano

- Kobiecy wokal Dziku – zasugerowałem.
- Żartujesz?
- Ani trochę. Jeśli nie zobaczę dziewczyny na wokalu odchodzę.
- Zwariował – stwierdził Gruby. – zgłupiał do reszty.

jeśli dobrze zrozumiałam blus nie jest tylko dla mężczyzn - okazuje się! w blusie subtelność i zmysłowość potrafi odświeżyć krew! więc zerwij z konwencjonalnym pojmowaniem blusa!
a w zamierzeniu rzeczywiście ma być to męska muzyka.
pozdrawiam / chyba że się mylę?/

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • od krzepnięcia pełni karmić na turlany z kłód rąk debiut od uroku po przeć stan niej kiczem łupki pełniej zlewać od ale ich poprzez zazdrość na myśl kichy pat chudzenia od podłości skroju chaszczy Bogu szyć chcieć mili więcej od momentu po przekrętach nad niziną dzieci grzecznych; od przerwania sakramentów już nie mówi tylko wrzeszczy
    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...