Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdzieś w górze klei się mgła do księżyca, my na dole,
przy rowie, przemycamy się w ciszy, a cholerne świerszcze
głaszczą się nogami po nogach. Powtarzamy za nimi
tssss, tssss, ten refren, który mimowolnie w nas wsiąka.

My także wsiąkamy, spinamy parami te coroczne cykady
przekonani, że próbują prowadzić nas w totalne rozkopy
unikamy ich ścieżek, znaczonych głaskaniem.

Mimo to głaskamy się również, gdzieś poza ścieżyną,
nogami, udami, dłońmi; chcemy zawinąć oba języki na raz,
jedną śliną. Pazurami po miejscach ciepłych, tam
gdzie gryzą komary.

Wczepiamy się nietoperzo we włosy, w ubrania aż utrwalimy
każde włókno najmniejsze na błonach. Lecimy, jak mogą tylko
samoloty, z hałasem, z hukiem hiperbolicznie wzrastającym.
Nad dźwiękiem zabraknie nam czasu, żeby łapać powietrze
w malejące płuca.

Chcemy być gatunkiem wymierającym. Chcemy być
pod ochroną.

Opublikowano

Faaajnie. Szczególnie podobają mi się te świerszcze, co głaszczą się po nogach z hałasem.
Kochankowie chyba zawsze chcą być pod ochroną.
Wszystko utrzymane w klimacie, tylko ta ślina jakoś mi odstaje zbytnią dosłownością. Bo języki można rozumieć babelistycznie, a ślina mi to psuje.
Pozdrawiam
Ja.

Opublikowano

no to ja się będę powtarzać; lubię twoje wyśrodkowanie. tym razem też jest wyczuwalne, ale mniej...czasem robi się trochę mdło, ale chwała bogu wygrzebujesz się z tych (jakże na tym forum lubianych) lipskopodobnych pierdół świetnymi frazami np. Nad dźwiękiem zabraknie nam czasu... reasumując- bardzo, jak zawsze zresztą. serdeczności. aaaaaa....słowo 'totalne' brzydkie jest :p

Opublikowano

pani Kotko :)

mam w zasadzie te same uwagi co Jacek, troche za dużo dopowiadasz, widzę że wszystko się zmienia i próbujesz form dłuzszych, ale sama wiesz, że nawet te nie mogą być prze- a raczej do-gadane :)

jest tu wiele niezłych fraz, jak zauważyła pani Samo Dobro, czasem pakujesz się, a raczej rozmarzasz jakby....ale to nie moja sprawa przeciez...

czyli co, wiersz dobry, ale wymaga kilku drobnych poprawek. Słów się nie czepiam, bo gdyby kazdy czepil się innego nic by z wiersza nie zostalo :)

ściskam mocno, w kolejny obrzydliwie upalny dzien
buźka/a

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tajsko am Boże - Modry Ponie, dzie słónko tako samo śwyci, am nie ziam, nie poziam, Bachy tam só i some śmiych. Tajskno Modry Ponie. Tam dangi furajó dali i eszcze abo dzie? A Bociony kapelków nie łoślipsió, a żniwa to psiankno śpisiywanie. dzie Annioł modli sia noczajści i wpierw. Zietrz łuraduje ten zimny deszcz.             Tęsknię Boże, mój Niebieski Panie, czy tam słońce wciąż tak samo świeci, a niwa bezkresna to ciągłe pytanie? Trud żniw są jak motyli drganie, czy są tam śmiejące się dzieci? Tęskno mi za tym Niebieski Panie. Czy bocian świątkom nie zmieni zdanie, świat chmura ponura znów oszpeci, a niwa bezkresna - zadanie na pytanie. Gdzie Anioł Pański jak ranne pianie, tych modlitw przecież nie zaślepi Tęsknię Boże, Ty Niebieski Panie. Wiem, wiem- marne to moje pisanie nic to, że miłość nieprzerwanie świeci, jest niwą bezkresną- jak ciągłe pytanie. Pamięci obłoków ich jeszcze trwanie, z igieł sosnowych wzór tu nie szpeci. Tęsknię za nimi Niebieski Panie, a niwa bezkresna to zawsze pytanie.
    • @MIROSŁAW C.  tak to prawda. I cytat też bardzo dobry. Świat jest wywrócony do góry nogami dzięki
    • Zaprosił mułłę słynnego w Tule hodowca mułów na świeże mule. Uczony nosem swym czułem ocenił: "Mule czuć mułem, a dennych potraw nie jem w ogóle".
    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...