Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I.
Wewnątrz wierszy wije wstęgę – Wąż
Wpółprzytomny, wpół wyśniony – Wąż
Wybór. Wolność. Wolna wola – Wąż
Wykryć wybieg. Wszechświat wyjeść – Wąż
Wynalazca. Wynaturzacz – Wąż
Wyuzdanie. Wysokości – Wąż
Wypatroszyć. Wór wnętrzności - Wąż
Wymię wiary wyssać wolno – Wąż
Wyjście. Walce. Włóż wieczorną... Wąż
Wieczny wice- . Wieloznaczny – Wąż
Wąż wichrzyciel. Wieprz. Wielkanoc – Wąż
Wąż wirtuoz. Wiolonczela – Wąż
Weź. Wygryź. Wyczuwasz wszystko? – Wąż
Więź. Wymysł. Wyślizgał wartość – Wąż
Wysoko. Wewnątrz. Wnet. Wszędzie – Wąż
Wybacz. Wybacz. Wybacz – Wąż! Wąż! Wąż!


II.
Wiotki, wąski wąż. Właściwie wężówka
women – wyboista, wesoła wdówka!
Wizualnie – wierzytelna. Wykwintna!
Wirtualna wojska wtyczka – wybitna!
Wymalowana, wiekuiście wcięta
w wodewilu wykonawczyni wzięta
- W walcu wulkan! – wołali w wylęgarni
wzruszeni wykładowcy – Wzór! Wymarłych
wężów wizja, wśród wijów – wiekuista!
We wtorek wieczorem wygrać w wista
walut worek wyślizgnął wulkan węży...
Wścibski, wykolejony woźny wręczył
Wielkiej wachlarz wielki, widzów winszował
Wężosława wpełzała... (...wabił, wołał...)
...w wór! Wożny w wargburga wrzucił wulgarnie
worek: - Wyczuwasz, wężyku, wędzarnie?

III.
Wezyr Wiesław w wymysł wierzył. Wąż we wrzosach
wolno węszył...Węża Wezyr w wazę wsadził
wyszykował. Wyobraził: „...wolny weekend ...
wokół wszyscy... wykonuję wyrazisty...”
- Węże wchodzą w wasze woły! – wykrzykiwał –
więc wesoły wczas wykończą właśnie węże!
Wiją wokół was! Wytężcie wolną wolę
– walczcie! Węże wyłapujcie, wytruwajcie!
Wąż wężykiem ważko wchodzi wewnątrz wołów
woły wodzi! Wezyr Wiesław wargi wydął
wobec wołu – wstrętny widok! – wytężając
wszystko – wierzta! – Wezyr Wiesław węża wessał!
Władcy wola – wola wola. Węża wola
– wolna wola. Wąż wytęża wężą wolę
wygrać woli, wezyrowi won wykrzyczeć
w wargi, włosy. Wygryźć w walce wolność, wrzosy...

Opublikowano

Witaj! Strasznie kiepsko się czyta Twoje "wierszydło".
Pomysł pochwalam,bo zabawa i eksperyment jest w jednym.Poczytam jeszcze parę razy ,to może mi się coś rozświetli w odbiorze.
Pozdrawiam.Irena.

Opublikowano

Nic nie usprawiedliwia lenistwa intelektualnego. Ale wybaczam, bo to w końcu ekran komputera przemawia, a nie papier. Wierszyki czyta się dobrze jeśli ma się dobry humor. Rzeczywiście, trzeba czytać je na głos - tylko wtedy wszystkie niuanse akcentów i słów mogą wypłynąć. Bardzo mnie śmieszą. A jeśli chodzi o pracę, to chyba nie ma to znaczenia, są wiersze które wymagały większej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      On jest nie tylko tutaj. On jest w wielu miejscach. Zapytaj go, czy ma tego świadomość...  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Gąska Balbinka ;-)   Pzdr :-)
    • No ja mam inny pogląd ;-)   (Czy on wie, że jest tutaj?)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...