Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

klaudiusz, nie będę opowiadał o sposobach omijania vat-u i oszukiwaniu na nim, każdy kto cokolwiek miał do czynienia z działalnością gospodarczą doskonale wie, jak to się robi
propozycja wpakowania przychodów ZUS-u do wspólnego wora już raz się nie sprawdziła — aż śp Kuroń musiał zupę gotować
co do matematyki, to skończyłem profil mat-inf, uczyłem jej prywatnie przez 3 lata, coś o niej wiem
pewien car ze wschodu lubi mieszać zawsze i wszędzie kiedy tylko może, po co — to już do niego pytanie, myślę, że to przez KGB
oblicze tv publicznej to kompletnie inna kwestia, również sposób finansowania, ostatnio sporo się w niej zmieniło na dobre, chociaż nadal niektórzy dziennikarze rażą niekompetencją i brakiem warsztatu — to raczej wina kształcenia
PZU przynosiło zyski, spółki węglowe aktualnie też przynoszą zyski, WSiP przynosi zyski — po co to prywatyzować?? przez lata prywatyzacja przeprowadzana była na zasadzie źródła dochodów, które łatało dziurę w budżecie

twoim zdaniem problemy wynikają z powiązań z USA — twoim zdaniem
naprawdę myślisz, że za 6 mld dolarów można zbudować jakikolwiek przemysł? przy takim zacofaniu technologicznym, jakie mamy u nas?

  • Odpowiedzi 45
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak, nie ma to jak inteligentna argumentacja...


ciekawe ze w prywatnych jakoś nie zatrudniają debili (a przynajmniej ich odsetek jest zaskakujaco niższy... a i specjalnie dużo benefisów teżsietam nie widuje)


ale mogłoby przynosić zyski dużo większe

wiesz, jest taki dowcip
-ilu franzuzów potrzeba aby obronić Paryż
-nie wiadomo - nigdy tego nie próbowano

tak, uważam że za te 6mld moznaby zrobic naprawde duzo (zreszta nawet gdyby wydali to na bibliotekę, byłoby z tego wiecej korzysci )
Opublikowano

bartek:
1) być może źle zrozumiałem, być może chodziło o likwidację instytucji i przeniesienie środków, ale to się nie sprawdza w praktyce, to już było ćwiczone, potrzebne jest jakieś nowe rozwiązanie
2) regulacje zawodowe to kwestia konkurencji, również rozwiązywania problemu bezrobocia być może, ale fakt jest taki, że rynek jest jaki jest, do wzrostu gospodarczego moim zdaniem likwidacje tych koncesji by się nie przyczyniły za bardzo, w każdym razie nie jest to problem kluczowy
podajesz przykład Szwecji, nie wiem czy wiesz jakie tam są koszty pracy — gigantyczne, nie mają koncesji i co? konsumpcja stoi, wzrost gospodarczy waha się w przedziale 1-2 promil
wysokość składki ZUS i jej nieefektywność (brak inwestycji pomnażających kapitał) wynika przede wszystkim z tego, że w 1989 kasa ZUS była pusta, trochę historii by się przydało poza matematyką, to nie było tak dawno, do cholery
3) co do kar — musi być jakiś tryb decyzji, nie ma innej możliwości, bo to sprzeczne z konstytucją i podstawami prawa administracyjnego, decyzję musi wydawać jakiś organ, a zgodnie z konstytucją, sędziowie nie mogą być w żaden sposób zależni od innych władz, niejaki Monteskiusz to wymyślił
4) oszczędności na kulturze? i tak dają na nią grosze, śmieszne pieniądze, a gdyby nie one, np Marcin Baran musiałby za własne pieniądze publikować swoje tomiki; oszczędzajmy też na sporcie — przecież zdrowe ciało i pożywka duchowa to są rzeczy absolutnie człowiekowi niepotrzebne
5) Słowacja ma ok. 5mln mieszkańców, Polska prawie 40 — niech to wystarczy za komentarz
co do kompetencji izb — senat po to właśnie jest, by temperować; jak może hamować izba niższa, skoro jest główną siłą napędową systemu parlamentarnego?? chcesz rewolucji ustrojowej — proszę bardzo, stwórz doktrynę, projekt konstytucji, a nie takie pieprzenie
prezydent praktycznie nie ma kompetencji, najważniejsze to weto wobec ustawy oraz prawo wystosowania zapytania do TK, chodzi o stosowanie systemu, bo prezydent może być postawiony przed Trybunałem Stanu, kwestia woli politycznej
gdyby nie kompetencje prezydenckie, miałbyś stawkę podatku 50% i ustawę o pornografii

Opublikowano

klaudiusz — a myślisz, że teraz Łukaszenko prowadzi samodzielną politykę? nie rozśmieszaj mnie
zatrudniają różnych i w prywatnych — zresztą oni się transferują, w tv ważna jest rozpoznawalność a nie kompetencje, jeśli ktoś już został wypromowany, to stanowi wartość samą w sobie
dużo większe zyski... hmmm — ale komu? tak się zastanawiam — po co ludzie wynajmują mieszkania innym, skoro mogą je sprzedać i dostać sporo pieniędzy?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dobrze że kwaśniewski prowadzi samodzielną poitykę
(poza tym mówiliśmy o INTERWENCJI (wojskowej) a nie uzależnieniu politycznym)

apropo tv - chyba sam nie wierzysz w to co mówisz

przynoszą zyski pomimo przekrętów (chyba ze nie słyszałeś o aferach w kghm czy orlenie) powinny byc sprywatyzowane, i obłożone dodakowym podatkiem (i tak przynoszą ogromne zyski więc wszyscy byliby na plusie)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja mówiłem o działalności, która miałaby na celu pogłębienie chaosu w kraju; są pewne proste zasady w działalności agenturalnej — destabilizowanie kraju na dłuższą metę prowadzi do uzależnienia politycznego i to nie w takim sensie, że władze państwowe liczą się z opinią innych rządów

a co takiego niewiarygodnego powiedziałem? nie zauważyłeś zmiany w publicystyce w tv publicznej? całkiem nowych twarzy, które czasem okazują się kompetentne? jaka jest różnica między tv prywatną, a publiczną? publiczna ma cele zapisane w ustawie — kwestia egzekucji to raczej wina regulatora czyli KRRiT, która głównie zajmuje się rozdzielaniem kar za przemoc i erotykę przed 23, czyli likwidujemy TVP (która jak na to nie patrzeć stanowi dobro społeczne) tylko z tego powodu, że ludzie ogólnie są ułomni, a ciało konstytucyjne, jakim jest KRRiT nie spełnia swoich podstawowych zadań


przekręty są wszędzie, te, które zdarzają się w prywatnych firmach nie elektryzują opinii publicznej, bo tam jeden człowiek okrada drugiego, natomiast tutaj tak jakby wszystkich nas okradano — jeśli obłożysz podatkiem polską miedź, stanie się niekonkurencyjna, zresztą UE na to nie pozwoli (można przypuszczać, że nowy właściciel skutecznie oprotestuje tego rodzaju podatek) twoje propozycje są z kosmosu, sprzedajmy też lasy, bo kradną
jeśli coś nie obciąża budżetu, a wręcz przeciwnie, to po co to sprzedawać? w tym nie ma za grosz logiki
Opublikowano

okej nie ważne, upał straszny i nawet mi się nie chce pytać po co mieliby ci agenci do nas przyjeżdżać i dlaczego dopiero po wprowadzeniu reform...
co do telewizji - to samo - jak jest każdy widzi (ale TY pewnie płacisz abonament i z zapartym tchem oglądasz kolejne "tv pe er el", albo transmisje z obrad kolka rozancowego (spoko mogą to nadawć, ale dlaczego jeszcze mam im za to płacić?) - to samo z teatrem televizji - ogólnie wiadomo ze jest to dla aktorów eldorado (bo co bo misja kulturowa? a to tej misji nie mozna spełniać przy normalnych zarobkach, nie angaząując takiej np. agaty buzek?? - wszyscy widzą ze to jedna wielka ściema i w takiej wersji jak teraz tvp to po prostu kpina z podatnika w dodatku o zasięgu ogólnopolskim

co do prywatyzacji - ani pzu ani kghm nie maja znaczenia strategicznego, gdybysmy mieli uczciwy (i kompetentny) rzad mogłoby zostać, ale w takiej wersji jak teraz lepiej oddać w ręce kogoś kto tego dopilnuje (z tymi zyskami top tez nie jest taka prosta sprawa - bo oni sobie obliczają pensję od zysków i przyznają od uzyskanych przychodów premię - a to wszystko finansują te "zyski" - ekoniomistą nie jestem, ale podejrzewam, ze duzo wieksze pieniadze bylyby z podatku niz są teraz ze "spolki skarbu panstwa"

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...