Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

*** (dłoń)


Rekomendowane odpowiedzi

I
dłoń
apostoł poznania
pyta piasek
o kształt ziaren

poeta otwiera oczy
(to tak jakby otwierał rany)

plaża nagi
krajobraz skał
nie idzie statek horyzontem
nawet mewy
tylko morze szumi

wstaje

II
idzie
wspina się na skały
nie ma z nich satysfakcji
szlachetnego bólu
but uwiera paznokieć
pęknął
poeta uśmiecha się krzywo albo łagodnie
z tej wspinaczki
nie będzie alegorii

III
idzie dalej
pustynią

IV
poeta widzi na horyzoncie
miasto
którego już nie ma

V
w mieście
słucha
odgłosów pamięci
szumu samochodów
szumu życia śmiechu
ciepłego stukotu
gdy kant książki napotyka
szlachetną materię drewna

wyje bezpański wiatr

VI
słychać śmiech rozpaczy

VII
poeta wyjaśnia
całkiem już poważny
to była Apokalipsa a to
jestem ja

idzie dalej

VIII
znów pustynia
poeta spotyka
człowieka
(prawie jakby spotkał
krzew gorejący
lub zupełnie tak samo)
pyta
gdzie sąd mój gdzie wyrok

IX
jesteś osądzony
to wyrok

X
to twój raj poeto
te skały bezwonne
światła słów nie zbruka mowa
i nie zmąci dzwonek do drzwi
zapach róż
tu myśl czysta nie ucieknie
(trzeba mieć dokąd uciekać)

XI
poeta uśmiecha się krzywo albo łagodnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nawet...ale wiersze o pisaniu wierszy, poetach, poetkach i miastach których już nie ma są hmm...nudnawe. drażni powtarzające się słowo, ja rozumiem- uwypuklenie czegoś, ale może w inny sposób, co? całość przypomina wędrówkę małego księcia (fuj, fuj, fuj). są punkty zupełnie niepotrzebne ergo wierszyk trochę przegadany. dąż do bardziej skondensowanej formy, a może może (w co wątpię) będzie tekścik zasługiwał na miano przyzwoitego. serdeczności

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwoliłam sobie Bartoszu - spójrz, może coś z tego skorzystas. Pozdrawiam Arena

I
dłoń
pyta piasek
o kształt ziaren

poeta otwiera oczy
(to tak jakby otwierał rany)

plaża
krajobraz skał horyzont
nag bez statku
nawet mewy tylko
morze

wstaje

II
wspina się na skały
but uwiera paznokieć
bez satysfakcji
szlachetnego bólu
do pęknięcia

uśmiech poeta krzywo
może łagodnie z tej wspinaczki
nie będzie alegorii

III
dalej
pustynia

IV
na horyzoncie
miasto
już nie istnieje

V

słyszy
odgłosy pamięci
szumem samochodów
życia śmiechu
ciepłego stukotu
gdy kant książki napotyka
szlachetną materię drewna


VI
wyje bezpański wiatr
rozpaczliwym śmiechem

VII
to była apokalipsa a to
jestem ja
wyjaśnia




VIII
na drodze
znów pustynia
i człowiek
(zupełnie jakby
krzew gorejący)

pyta gdzie sąd
gdzie jego wyrok

IX
jest osądzony
to wyrok

X
to twój raj poeto
skały bezwonne
światło słów nie zbruka mowa
i nie zmąci dzwonek do drzwi
w zapach róż
myśl czysta nie ucieknie
(trzeba mieć dokąd uciekać)

XI
krzywy
może łagodny
uśmiech poety


I jeszcze - może jednak inny tytuł ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak.. tytuł jest dla mnie sporym problemem. Każdy okazuje się zbyt dosłowny lub zbyt niejasny.
Twoja wersja jest... twoja. Nie jest to poprawienie niezgrabności, jakie popełniłem, ale "przetłumaczenie" wiersza na używane przez Ciebie konstrukcje zdaniowe.
Miałem raczej nadzieję, że zostaną wskazane rzeczy, które mógłbym usunąć jako zbędne. Całe strofy, całe obrazy.
Mimo to dziękuję za pomoc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...