Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Krzycząca niesłyszalnym niemalże płaczem wsłuchuję się w kapiące krople deszczu. Zimny, głośny, nieczuły, odpychający, potem słaby, milknie coraz bardziej. Już nie puka o szyby, nie dudni o parapet. Ty już też nie masz na to siły...

Pamiętam każdą awanturę, każdą chwilę napiętego oczekiwania na to, co się zdarzy. Po głowie krążą mi kolejne sceny zachowań, składające się na dramatyczną akcję.

Wchodzi, zrzuca na środku przedpokoju ociekające błotem kozaki.
- Monika! - słyszę schrypnięty głos i po sekundzie jestem już w przedpokoju, cała roztrzęsiona.
- Tak, tato? - mówię cicho, potulnie.
- Co tak długo lazłaś? Wołałem cię chyba, co? - zaczyna.
- Tak, tato...
- Zrób mi herbatę! - warczy wściekle.
- Dobrze, tato...
Idę do kuchni, nastawiam wodę, spoglądam do szafki. Herbaty nie ma. Mam ochotę się roztopić, zamienić we łzę, jedną z tych, które płyną mi po policzkach.
- Rusz się, do cholery! Musisz być taka beznadziejna i powolna jak twoja matka?! Ona też niczego nie potrafi zrobić dobrze! - wrzeszczy.
Nie odzywam się. Nie widzę sensu. Czekam jeszcze kilka sekund, aż wpada zdyszany, wściekły, cuchnący alkoholem do kuchni. Odzyskuję przytomność leżąca na podłodze, z głowy sączy się krew... Słyszę trzask zamykanych drzwi. Znowu spokój, cisza, porządek...

Wchodzi, rzuca płaszcz na środek pokoju.
- Monika! - dolatuje mnie wrzask. - Rób mi jajecznicę! Natychmiast!
Wiem, że nie ma jajek, nie ma margaryny. Lodówka jest pusta, nie mam skąd wziąć pieniędzy, by coś kupić. Produkty kupione za wyżebrane pieniądze skończyły się już dawno.
- Słyszysz, do cholery!
- Tak, tato. Muszę tylko iść do sklepu, żeby kupić jajka...
- To idź, na co czekasz - słyszę krzyk i odgłos dłoni, uderzającej silnie o moją twarz. Wychodzę, idę przed siebie, bez celu, bez domu, bez oparcia w nikim. Nie wracam dzień, dwa, trzy, cztery... W końcu przestaję już liczyć. Któregoś dnia postanawiam zobaczyć, czy cokolwiek się zmieniło. Zaglądam do mieszkania, ojciec staje w drzwiach, pijany jak zawsze:
- Kupiłaś, kurwa, te jajka? Ile mam czekać?! - ryczy.
- Nie kupiłam! - wrzeszczę, pierwszy raz głośno i zajadle, z wrogością, bez cienia poddawania się. - I nie będę ci więcej nic kupować! Idź do pracy i zarób pieniądze!
Jest zszokowany. Mijam go, wchodzę do pokoju. On za mną. Wymachuje łapami, krzyczy, w końcu uderza o ścianę. Ale nie mnie! Jasia... Małe, trzyletnie dziecko, wiecznie głodne, zapłakane, cichutkie, nie mające nawet jednej zabawki...
Dobiegam do ojca, dostaję furii. Zaczynam kopać i gryźć, chcę mu wydrapać oczy. Teraz jak zwykle to ja jestem ofiarą, której nikt nie udzieli pomocy.
- Zabiję cię, dziwko! - czuję odór alkoholu i silny uścisk łapsk na swojej szyi. Gryzę go w rękę, kopę w krocze, w końcu udaje mi się wyrwać. Biorę na ręce małego braciszka, sprawdzam mu puls, jest bardzo słabiutki... Próbuję zrobić masaż serca, wzywam pogotowie...

- Tu jesteś... - chrypi zadowolony, znajdując mnie w kuchni. - Teraz cię zapierdolę, szmato! Nie uciekniesz mi! - grzmi jak burza, podchodzi coraz bliżej. Odsuwam Jasia jak najdalej, żeby nie mógł go dosięgnąć. Gdy ponownie zaczyna mnie dusić, wyciągam dłoń, schowaną za plecami i mocnym, zdecydowanym ruchem wbijam mu nóż w klatkę piersiową. Potem następny raz, i następny, i następny...

Przyjeżdża pogotowie, potem policja. Dzień, godzina, kwadrans. W jednym mieszkaniu, po jednym, niekończącym się dramacie umierają w cierpieniach dwie osoby...

Krzycząca niesłyszalnym niemalże płaczem wsłuchuję się w kapiące krople deszczu. Już nie ma Ciebie, Jasiu... Nie ma Twej cichutkiej, niemal niedostrzegalnej obecności, małych, chudziutkich rączek...

Deszcz pada dalej. Najpierw zimny, głośny, nieczuły, odpychający, potem słaby, milknie coraz bardziej. Już nie puka o szyby, nie dudni o parapet. Ty też już nie masz na to siły, draniu!

Opublikowano

dramatycznie to zabrzmiało...realistycznie
ciekawie napisane i to niedomówienie...

krople łez spadając uderzają o siebie, niczym szklane kule różańca. Tylko ja słyszę ten dźwięk. Jedna po drugiej, znikają prawie bez śladu.
tak kiedys opisałam płacz...to taka moja refleksja
pozdrawiam

Opublikowano

Może to zabrzmi banalnie, ale temat jest mi bardzo znany (zajrzyj do moich tekstów iprzeczytaj dzień Ojca, mój bohater nie ma tyle sił by się przeciwstawić i jest też biernamatka u Ciebie jej nie ma.), można się czepiać, że to oklepane, nawet już po "Gnoju" komercyjne...Ojciec alkoholik, kat córka mści się trochę z bezsilności ale nie można zaprzeczyć, że to jest straszny dramat. Bardzo realistycznie przedstawione...

To nie jest pierwsze Twoje opowiadanie, które przeczytałem...wiem, że coś czytałem

masz w sobie wrażliwość...wiem o tym, bo czytając czuję to. Oby tak dalej.

Życzę wszystkiego dobrego. Plusik ode mnie, jakkolwiek to znaczy.

Opublikowano

Trup pada gęsto jak w sztukach Szekspirach- po cóż tak dramatycznie. Fajnie się czyta, choć tytuł już zdradza zakończenie.
W tak krótkim fragmencie ciekawie zbudowałaś napięcię. Dwa razy mi ciarki przeszły po plecach. I na koncu jeszcz jak opisujesz Jasia aż się cisną łzy do oczu. Ale chyba tak miało być....
Pozdrawiam w ten lipcowy wieczór(-:

Opublikowano

Dziękuję za koment aksjo :) widać deszcz (nawet ten wyobrażony) obu nam daje natchnienie do pisania :)

Piotrze, na pewno zajrzę do Twojego opowiadanka. Tak jak napisałeś - temat bardzo "oklepany", ale ważny, trudno o nim nie mówić... Dzięki za plusika i miłe słowa! :)

Tali, cieszę się, że udało mi się wywołać w Tobie wiele emocji. A po cóż tak dramatycznie? .. hmm... widocznie taki nastrój odezwał się we mnie, nie zawsze wszystko musi być piękne i zabawne...

Oczywiście, Asher, że to literfikcja. Wszyscy jednak wiemy o tym, że takie sceny istnieją, że zarówno przemoc jak i samosądy zdarzają się...

Bardzo Was wszystkich pozdrawiam i serdecznie dziękuję, że znaleźliście czas na przeczytanie tekstu i poświęciliście chwilkę, by podzielić się swoimi emocjami
Kasia

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Napierała, jak syrena,
      śpiewem wabił ich w sen,
      tańczyli w wirze szczęścia,
      w bajkowym świecie, gdzie brakło trosk.

       

      Lecz kątem oka dostrzegli cienie,
      czarne kształty, które psuły ład.
      Zatrzymać chcieli ten taniec,
      lecz ręce Napierały trzymały ich mocno.

       

      Uśmiech zniknął, twarz się zmieniła,
      demon w jego oczach błysnął złośliwie.
      Jego ręce rosną, oplatają,
      ściskają jak pnącza, nie puszczają.

       

      Wirują wciąż, coraz szybciej,
      kręci się świat, a Napierała nie odpuszcza.
      Demoniczny rechot wypełnia przestrzeń,
      przerażeni, rozumieją, że są w pułapce.

      Nie ma ucieczki, nie ma ratunku,


      tańczą dalej, w ciemność wciągani.
      W tym tańcu nie ma już raju,
      tylko cisza i śmiech Napierały.

       

      @CaiusDraxler To wiersz o wpadnięciu w pułapkę propagandy Napierały i tego konsekwencjach. Zamieszczam szkielet wiersza, który wyjaśnia o co  chodzi.

       

      1.Wprowadzenie do świata Napierały

      Napierała jak syrena – uwodzi ludzi swoją propagandą i opowieściami.

      Zaproszenie do tańca w bajkowym świecie, pełnym radości.

      Wirująca, szczęśliwa atmosfera – błogostan, brak trosk.

       

      2.Pierwsze znaki niepokoju. Odkrywanie prawdy zamaskowanej opowieściami o cudownym świecie.

      Dziwne, czarne kształty dostrzegane kątem oka.

      Rzeczy, które nie pasują do idyllicznego świata.

      Próba przyjrzenia się, ale napotykanie oporu.

       

      3.Próba zatrzymania tańca

      Bohaterowie chcą przerwać taniec, uwolnić się z wpływów, ale Napierała nie puszcza.

      Ręce Napierali stają się coraz mocniejsze, nienaturalne, jak pnącza.

      Napierała zmienia się – uśmiech znika, pojawia się zimny grymas.

       

      4.Przemiana Napierały

      Napierała ujawnia swoją prawdziwą twarz ukrywaną pod maską propagandy,

      Staje się potworem z wieloma rękami, który ściska bohaterów.

      Jego uśmiech zmienia się w demoniczny rechot.

      Bohaterowie czują rosnącą panikę, nie mogą się uwolnić.

       

      5.Zrozumienie pułapki

      Bohaterowie zdają sobie sprawę, że są w pułapce, ale nie ma ucieczki.

      Cała ta sytuacja staje się koszmarem, z którego nie ma wyjścia.

      Napierała trzyma ich wciąż mocno, zmieniając taniec w mroczny, nieodwracalny proces.

      Edytowane przez CaiusDraxler (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Sylwester_Lasota W wielu przypadkach, doświadczalne zbadanie danego zjawiska nigdy nie będzie miało miejsca, no bo np. nie da się umieścić jakiegokolwiek przedmiotu pod horyzontem zdarzeń czarnej dziury tak, by mógł wysyłać do nas dane. To jest fizycznie niewykonalne i tutaj właśnie z pomocą przychodzi fizyka teoretyczna.   W skali kwantowej, to samo dotyczy np. mierzenia czegokolwiek mniejszego, niż długość Plancka, gdzie już sama próba dokonania pomiaru powoduje, że mierzony obiekt znajduje się w swoim własnym promieniu Schwarzschilda, tworząc czarną dziurę, z uwagi na ilość enerii, potrzebnej na samo tylko przeprowadzenie pomiaru.    Są dziedziny, w których ludzkość nigdy poza teorię nie wyjdzie, ale nie znaczy to, że owe teorie będą fałszywe, choć wiele z nich zapewne takimi okazać się może. Nie przeczę.   Skala kosmosu jest tak wielka, że poznanie najróżniejszych rzeczy empirycznie jest po prostu niemożliwe.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję. Uwielbiam kosmologię i fizykę kwantową, toteż lubię o nich pisać. :)  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Skąd możemy mieć taką pewność. Wydaje mi się, że odkąd weszliśmy w fazę fizyki teoretycznej, to zdecydowana większość teorii okazała się błędna, tylko nieliczne znalazły potwierdzenie. W zamierzchłych czasach fizyk wykonywał eksperyment (lub serię eksperymentów) wyciągał wnioski i na ich podstawie budował prawo. Prawo, to nie było coś, co zostało przez fizyka stworzone ale coś co istnieje i działa w rzeczywistości. W tym przypadku fizyk odkrywał i opisywał istniejące w naturze prawo. Dzisiejsi fizycy teoretyczni najpierw tworzą teorie, a potem (oni albo inni fizycy) próbują znaleźć sposób na ich udowodnienie. W praktyce zdecydowana większość tych teorii niestety nie działa, a te działające bardzo często pozostają nadal teoriami. Tak, mniej więcej, ten problem ujął jeden z fizyków właśnie. A wiersz dobry. Pozdrawiam.
    • @Monia dzięki     
    • @Somalija całe życie zapuszczam i nie mogę zapuścić:) krótsze wygodniejsze są:)
    • Fajnie, czasami trzeba się zrelaksować, a uśmiech zawsze w cenie:). Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...