Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"Zagubione dusze"


Zawsze bałem się wysokości, a ty niestrudzenie powtarzałaś, że wyleczysz mnie z lęku. Pamiętasz dzień, kiedy zabrałaś mnie na spacer Mostem Rocha? Rzeka w dole płynęła beztrosko w nieznaną mi otchłań, a na twej twarzy malował się uśmiech. Zwyczajny uśmiech, który potrafił ukoić najbardziej dokuczliwy wewnętrzny ból. Powiedziałaś, że następny krok będzie należał do mnie. I kiedy usłyszałem twoje słowa, wiedziałem, że nie będzie następnego kroku. A przynajmniej nie w przód.
Cofnąłem się. Niebo nad nami przypominało mi kartkę papieru zamalowaną błękitną akwarelą. Pragnąłem jedynie stać w miejscu, nic więcej, tylko stać. Dostrzegłaś w moich oczach ten strach? Na pewno tak, skoro podeszłaś i chyciłaś mnie za rękę.
Za naszymi plecami sznur aut zdawał się nie mieć końca. Czułem na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. W moim umyśle każdy z nich krzyczał: "Patrz, to ten idiota, który boi się wysokości". Zamykałem wtedy oczy i starałem się usunąć z głowy wszystkie nierealne sytuacje. Próbowałem skoncentrować się na twojej twarzy.
Szum wody pod nami doprowadzał mnie do obłędu. Zdawało mi się, że za moment cały most zawali się, wraz z nami, że runiemy w dół.
...wszystkie nierealne sytuacje. Wymazać z pamięci. Pamiętasz? - pytałem samego siebie, ale głebia mej duszy była głucha na te słowa.
Czując ciepło twych dłoni, pokonywałem kolejne centymetry.
- Nie bój się - powtarzałaś, prowadząc mnie za rękę jak małego chłopca. Nie odzywając się, za to drżąc w niepewności, szedłem obok ciebie, słysząc coraz wyrażniejszy szum wody. Już nawet nie spoglądałem w niebo. Moje wnętrze krzyczało, wrzeszczało błagając o litość, ale z moich ust nie wydobywał się żaden dżwięk.
Twardy chodnik zdawał się mnie zatrzymywać. Zwalniałem, przyśpieszałem, zwalniałem.
W końcu zatrzymałem się.
- Już prawie - usłyszałem twój głos - chodż, skarbie, już prawie jesteśmy...
Nie chciałem być.
Zapytałem o godzinę, powiedziałem, że boli mnie głowa, chyba zaprosiłem cię na kolację. Tylko po to, aby nie iść dalej. Nie odpowiedziałaś, lecz znowu posłałaś mi uśmiech. Wiedziałaś o mnie więcej, niż ja sam mogłem wiedzieć o sobie. Nie musiałem opowiadać ci historii mojego życia, czytałaś mi z oczu, z dłoni, z serca.
Kiedy stanęliśmy przy balustradzie, zamknąłem oczy. Nie potrafiłem patrzeć, wolałem ciemność, postokroć bardziej od błękitu nieba, od wody.
W tamtej chwili drżąc na całym ciele starałem się pocieszyć, że jeszcze tylko chwila, jeszcze krótki moment i pójdziemy stamtąd. Pokażę, że jestem mężczyzną, że potrafię przezwyciężyć lęk, a potem udamy się dokądkolwiek, aby pobyć razem, aby napić się lemoniady, aby porozmawiać o sztuce, o architekturze, o filmie. Abym mógł zapomnieć o strachu.
Rozpostałaś ramiona jak ptak i obłęłaś mnie w pasie. Zobaczyłem jak gdzieś tam w dole jakiś mężczyzna łowi ryby. Ujrzałem maleńki kajak płynący tam, gdzie poprowadzi go nurt rzeki. Przez cały czas walczyłem ze strachem, którego zwalczałem w sobie na wszelkie możliwe sposoby. Miałaś mi pomóc.
I pomogłaś, skarbie.
Nawet nie pamiętam chwili, kiedy twoje ręce oplotły moją szyję, kiedy z twych ust padły słowa:
- Bo widzisz, kochanie. Ja też zawsze bałam się wysokości.
Zanim odpowiedziałem, byłaś już daleko. Ułamek sekundy; tylko tyle czasu potrzebowałaś.
- Widzisz? Skoro ja potrafię, to i ty będziesz...
Twoje ostatnie słowa zatrzymały się w moim umyśle jak koszmarny sen, z którego nie sposób się obudzić.
Chyba krzyknąłem, czując jak ktoś wyrywa mi wszystkie wnętrzności. Cofnąłem się o krok. Tak bardzo chciałem cię zobaczyć. Tak bardzo chciałem iść za tobą. Nie potrafiłem jednak.



Teraz jestem tutaj. Stoję przy twojej balustradzie, a ból jaki zadaje mi strach szarpie moje serce. Gdzieś w najskrytszych zakamarkach umysłu słyszę twój ciepły szept:
- Bo widzisz, kochanie. Ja też zawsze bałam się wysokości...
Słyszę też inne słowa. Mówisz do mnie łagodnym głosem:
- Wierzę w ciebie, wierzę, że zwyciężysz strach.
I zwyciężam. Każdego dnia kiedy przechodzę mostem, zwyciężam. Spoglądam w dół, wychylając się przez balustradę. Szukam ciebie. Wodzę wzrokiem po niebie; często ołowianym, często zachmurzonym. I jakże często błekitnym jak zamalowana akwarelą kartka papieru.

Opublikowano

wzruszyłeś mnie...
nostalgiczne drżenie skrzypiec tak dźwiękowo mogę opisać twoje opowiadanie uderzasz w najczulsze struny. dla mnie piękne.
pozdrawiam lirycznie

Opublikowano

Serdecznie dziękuję, bardzo mnie pocieszyłaś swoim komentarzem. Byłem ogromnie ciekawy komentarzy na temat tej miniatury. Twój jest wspaniały. Raz jeszcze dzięki. Pozdrawiam:)

Opublikowano

To jest, Robercie (spośród znanych mi twoich) najlepszy kawałek. Artystycznie - bez zarzutu, technicznie prawie doskonale.
Kilka literówek: postokroć, obłęłaś, blekitnym
Nie bardzo też chwytam, co miałeś na myśli pisząc "...nierealne sytuacje...". Dlaczego nierealne? Może wymyślone, wyimaginowane, nierzeczywiste... Wiem, że etymologicznie nierealne i nierzeczywiste oznaczają to samo, ale w dzisiejszej polszczyźnie (tak mi się przynajmniej zdaje) słowo nierealny oznacza coś, czego nie da sie zrealizować. Ale może sie mylę. Jeśli tak- z pokorą przyjmę sprostowanie.

Opublikowano

Dziękuję za bardzo miły komentarz. Szczerze powiedziawszy nie będę się wypowiadał na temat słowa" nierealny" gdyż być może masz rację:) Dla bezpieczeństwa poprawię na "wyimaginowany" . Pozdrawiam serdecznie:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Napierała, jak syrena,
      śpiewem wabił ich w sen,
      tańczyli w wirze szczęścia,
      w bajkowym świecie, gdzie brakło trosk.

       

      Lecz kątem oka dostrzegli cienie,
      czarne kształty, które psuły ład.
      Zatrzymać chcieli ten taniec,
      lecz ręce Napierały trzymały ich mocno.

       

      Uśmiech zniknął, twarz się zmieniła,
      demon w jego oczach błysnął złośliwie.
      Jego ręce rosną, oplatają,
      ściskają jak pnącza, nie puszczają.

       

      Wirują wciąż, coraz szybciej,
      kręci się świat, a Napierała nie odpuszcza.
      Demoniczny rechot wypełnia przestrzeń,
      przerażeni, rozumieją, że są w pułapce.

      Nie ma ucieczki, nie ma ratunku,


      tańczą dalej, w ciemność wciągani.
      W tym tańcu nie ma już raju,
      tylko cisza i śmiech Napierały.

       

      @CaiusDraxler To wiersz o wpadnięciu w pułapkę propagandy Napierały i tego konsekwencjach. Zamieszczam szkielet wiersza, który wyjaśnia o co  chodzi.

       

      1.Wprowadzenie do świata Napierały

      Napierała jak syrena – uwodzi ludzi swoją propagandą i opowieściami.

      Zaproszenie do tańca w bajkowym świecie, pełnym radości.

      Wirująca, szczęśliwa atmosfera – błogostan, brak trosk.

       

      2.Pierwsze znaki niepokoju. Odkrywanie prawdy zamaskowanej opowieściami o cudownym świecie.

      Dziwne, czarne kształty dostrzegane kątem oka.

      Rzeczy, które nie pasują do idyllicznego świata.

      Próba przyjrzenia się, ale napotykanie oporu.

       

      3.Próba zatrzymania tańca

      Bohaterowie chcą przerwać taniec, uwolnić się z wpływów, ale Napierała nie puszcza.

      Ręce Napierali stają się coraz mocniejsze, nienaturalne, jak pnącza.

      Napierała zmienia się – uśmiech znika, pojawia się zimny grymas.

       

      4.Przemiana Napierały

      Napierała ujawnia swoją prawdziwą twarz ukrywaną pod maską propagandy,

      Staje się potworem z wieloma rękami, który ściska bohaterów.

      Jego uśmiech zmienia się w demoniczny rechot.

      Bohaterowie czują rosnącą panikę, nie mogą się uwolnić.

       

      5.Zrozumienie pułapki

      Bohaterowie zdają sobie sprawę, że są w pułapce, ale nie ma ucieczki.

      Cała ta sytuacja staje się koszmarem, z którego nie ma wyjścia.

      Napierała trzyma ich wciąż mocno, zmieniając taniec w mroczny, nieodwracalny proces.

      Edytowane przez CaiusDraxler (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Sylwester_Lasota W wielu przypadkach, doświadczalne zbadanie danego zjawiska nigdy nie będzie miało miejsca, no bo np. nie da się umieścić jakiegokolwiek przedmiotu pod horyzontem zdarzeń czarnej dziury tak, by mógł wysyłać do nas dane. To jest fizycznie niewykonalne i tutaj właśnie z pomocą przychodzi fizyka teoretyczna.   W skali kwantowej, to samo dotyczy np. mierzenia czegokolwiek mniejszego, niż długość Plancka, gdzie już sama próba dokonania pomiaru powoduje, że mierzony obiekt znajduje się w swoim własnym promieniu Schwarzschilda, tworząc czarną dziurę, z uwagi na ilość enerii, potrzebnej na samo tylko przeprowadzenie pomiaru.    Są dziedziny, w których ludzkość nigdy poza teorię nie wyjdzie, ale nie znaczy to, że owe teorie będą fałszywe, choć wiele z nich zapewne takimi okazać się może. Nie przeczę.   Skala kosmosu jest tak wielka, że poznanie najróżniejszych rzeczy empirycznie jest po prostu niemożliwe.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję. Uwielbiam kosmologię i fizykę kwantową, toteż lubię o nich pisać. :)  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Skąd możemy mieć taką pewność. Wydaje mi się, że odkąd weszliśmy w fazę fizyki teoretycznej, to zdecydowana większość teorii okazała się błędna, tylko nieliczne znalazły potwierdzenie. W zamierzchłych czasach fizyk wykonywał eksperyment (lub serię eksperymentów) wyciągał wnioski i na ich podstawie budował prawo. Prawo, to nie było coś, co zostało przez fizyka stworzone ale coś co istnieje i działa w rzeczywistości. W tym przypadku fizyk odkrywał i opisywał istniejące w naturze prawo. Dzisiejsi fizycy teoretyczni najpierw tworzą teorie, a potem (oni albo inni fizycy) próbują znaleźć sposób na ich udowodnienie. W praktyce zdecydowana większość tych teorii niestety nie działa, a te działające bardzo często pozostają nadal teoriami. Tak, mniej więcej, ten problem ujął jeden z fizyków właśnie. A wiersz dobry. Pozdrawiam.
    • @Monia dzięki     
    • @Somalija całe życie zapuszczam i nie mogę zapuścić:) krótsze wygodniejsze są:)
    • Fajnie, czasami trzeba się zrelaksować, a uśmiech zawsze w cenie:). Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...