Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

A tymczasem w rzeczonym Betlejem

od gospody zawarte wierzeje.

Blada Maria się słania,

idzie czas rozwiązania.

Mocniej siąpi i zimny wiatr wieje.

 

 

Blask komety rozświetla przez chmury

skryte w mroku dotychczas kontury.

Szopa! Wrota pchnąć te i

próg przechodzą nadziei.

Trzeszczą deski od parcia wichury.

 

 

Mocne skurcze i Maria zaczyna

rodzić – na świat przychodzi dziecina.

-Zdrowy syn, Mario, patrz!

Pod strop wznosi się płacz.

Józef sam pępowinę przecina.

 

 

Milknie wiatr, deszcz nie bije o ściany,

bobas do piersi jest przytulany.

Wtem ktoś puka we wrota.

Józef woła: A kto tam?

-Trzej magowie! Skąd wschód przybywamy.

 

 

Wchodzą czujnie, cichutko jak trusie.

Słychać szept: O najsłodszy Jezusie!

Jednocześnie klękają,

hołd głęboki składają.

-Józek, wiesz, co wyprawia nam tu się?

 

 

-Oto dary dla Ciebie, nasz Boże:

mirra, złoto, kadzidło. I może

przyda się Ci maskotka,

plastikowa grzechotka?

Tu buciki na rzepy położę.

 

 

Z niebios płynie huk trąb, śpiew aniołów.

"Niebo, Ziemia się cieszą pospołu!"

A pastuszków już hordy

biją w bębny, drą mordy.

Osłów ryk im wtóruje i wołów.

 

 

W szopie tumult i wciąż nowi goście,

Józef mówi, jak umie, najprościej:

-Jest noc, późna godzina

i chce zasnąć dziecina,

więc, tentego, no, pa, się wynoście.

 

 

Nim komety ostatni blask zgaśnie,

Jezus jeszcze zakwili i zaśnie.

Niech się przyśni mu świat

kolorowy, bez wad.

I w tym miejscu baśń kończy się właśnie.

 

*

 

Podziękowania dla tych, którzy całość przeczytali. A podziękowania razy dwa tym, którzy podczas lektury się uśmiechnęli. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...