Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie posępnie

a ja ponad wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Nosisz moją bluzę

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w niej wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak odcisk dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople zimy zwilżają
spiechrzchłe usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko zazdrośnie 

tłumnie aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech sprawia 

że słodycz którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Nosisz moją bluzę

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w niej wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak odcisk dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechrzchłe

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w niej wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak odcisk dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechrzchłe

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w nim wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak odcisk dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechrzchłe

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w nim wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak znak dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechrzchłe

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w nim wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak znak dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechszłe 

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

ale to one

w nim wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak znak dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechszłe 

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 

 


Czas 

ponad rozedrganie

ponad orzeźwienie 

rzeka gładzi rozpalone ciała 

wynurzając 

pęcherzyki powietrza.

 

Oblepiają twoją skórę 

pokutnie 

posępnie

a ja ponad

wszystko 

unoszę w palcach

twoje ciało

w ten rozgrzany

sierpniowy poranek.

 

Jesteś w mojej 

bluzie

ciepło poranka 

otula twoje imię

otaczasz się 

pięknem

a one w nim wyglądają.

 

Na mokrym 

czarnym materiale 

jak znak dziecka

spragnionego pokarmu 

jak krople 

zimy

zwilżają

spiechszłe 

usta 

ten co widział

nigdy nie zapomni.

 

Uniesie wspomnienie

głęboko 

zazdrośnie 

tłumnie 

aż do szału 

aż do wariactwa

ukojenia światłem.

 

Twój oddech

sprawia 

że słodycz

którą znałem 

nie niesie

już takiej rozkoszy 

tej co na zgubę  

jak wyuzdanie pali.

 

A ruchy

jak gwiazd wybuchy

z ich eksplozją

na podniebieniu 

na strzelistym firmamencie 

tak niebieskim

jak oczu twoich śnienie.

 

W ich wnętrzu płonę

a na powrót

z tej otchłani

z blaskiem odsinieję.

 

 

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        ...ogólnie z humorem opisana scena, a David budzi sympatię.:)
    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...