Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   

Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu

J. Kaczmarski "Autoportret Witkacego"

 

poeci śnią romanse z chatem gpt
fraza ciosana w zerojedynkowym kodzie
zbiera wszystko co ludzkość napisała wierszem

 

poeci wznoszą się wyżej niż bloki

niż ursynów nowa huta

czy jakaś dziura na podlasiu

tokarka mówi jambem i średniówką
arkusz excela zamienia się w poemat

 

kobiety cielesne jak model językowy

awatary wypełnione krwią mięsem i kością

poprawnie reagują na archetyp

ich macice brzuchy piersi
stają się przezroczystym filmem

błoną z pleksi

 

jak pierwszy papieros z rana 
wiersz pisany na komórce
proste ludzkie wzruszenie
wpuszczone w bebechy maszyny

 

otchłań wzywa z zatrutych studni

a ręce prawych ludzi

są wystarczająco daleko
by je odrzucić i nie pozwolić

by zmieniły się w wyrzut sumienia

 

na koniec słowo okaże się fasadą
emanacją pustki która drążyła od dawna
znajdując najgorszy sposób na zaprzeczenie sobie

 

może wtedy zostanie nam ziarenko gorczycy

zaczyn na duszę
 

Edytowane przez jeremy (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@jeremyPoruszyłeś w tym wierszu bardzo ciekawy temat.

Romanse z chatem gpt to wcale nie jest snobizm poetów. To w ogóle znak czasów, gdzie nasze życie emocjonalne powolutku zostaje przeniesione w sferę wirtualną.

Przypomina mi to z lekka ten sam mechanizm, który opisał E.A. Poe w swoim "Portrecie owalnym". Im bardziej wytwory naszej wyobraźni upodabniają się do nas (AI, algorytmy, awatary i nasze cyfrowe duchowe hologramy), tym bardziej my stajemy się maszynami działającymi już zgodnie z programem, który nas sczytał i nami kieruje.

 

Opublikowano (edytowane)

@tie-break

Dzięki za odczyt i refleksję.

Robisz tak: Zakładasz konto na portalu poetyckim i zaczynasz wrzucać teskty z czata. Wzruszające, mądre i cięte jak od linijki. Widownia szaleje. Masz w końcu życie społeczne, dziewczyny walą drzwiami i oknami, piszą, że Twoja poezja zmienia ich życie. Niektóre używają czata żeby podkręcić intelektualnie odczyt Twojej poezji i komentować na poziomie. Sprawy mają się pięknie. Pojawiają się głosy, że jesteś wybitnym twórcą, że Kościelscy już pukają do drzwi. Okazuje się też, że ze sławy można czerpać benefity seksualne. Musisz tylko uważać, bo niektóre z wielbicielek są nieletnie. Żyjesz jak na Polach Elizejskich jak Krystek z (nomen omen) Zatoki Sztuki przed zatrzymaniem.

Później okazuje się, że cały portal to poezja i komentarze generowane przez czat. Nie ma żywego człowieka. Twój Copilot gada z ich Perplexity, a Ty w między czasie posuwasz rozanielone poetki.

 

To jest znak czasów.

Edytowane przez jeremy (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@jeremy  Z tymi benefitami to jest tak, że stajesz przed nią i się weryfikujesz umysłowo i fizycznie, a świat jest mały i szybko się dowie kim jesteś. Dzisiaj Dyzma zostałby zweryfikowany przez ośmiolatka w 3 minuty. Temat poruszony jest ciekawy i warty dyskusji. Pozdrawiam

Opublikowano

@Marek.zak1 

 

czyżby? 

jak mi udowodnisz, że każde słówko z tego testu pochodzi z chataGPT? 

 

erekcjato wyjaśniające niesamowite talenty 

 

Noc zaciska na skroniach opaskę z mrozu –
sztywną, wąską, bezlitosną,
jakby ktoś odlał ją z oddechów ludzi,
którzy nie zdążyli dopowiedzieć swoich zdań do końca.

Śnieg zwisa z dachu jak niedokończone zdania,
kropki zawieszone tuż przed wybuchem,
a powietrze ma smak metalu,
niczym klucz trzymany za długo w zaciśniętej dłoni.

Stoję na przystanku,
szklana budka udaje schronienie,
ale wiatr wchodzi do środka podobny do właściciela –
otwiera mnie od wewnątrz,
sprawdza zawartość,
przelicza wszystkie ciepłe myśli jak monety,
których i tak nikt nie ma dosyć.

Każdy mój wdech jest cienkim gwoździem
wbijanym w płuca z chirurgiczną cierpliwością.
Wydech – parą, która na moment rysuje na powietrzu
kontur człowieka,
po czym go kasuje,
jakby sprawdzał, ile razy da się mnie narysować od nowa.

Autobusy przejeżdżają dalej, nie tu, nie teraz –
ich świateł nie ma,
tylko dalekie smugi na śniegu przypominają
linie papilarne miasta.
Miasto też ma swoje opuszki,
dotyka mnie nieproszonym światłem witryn,
sprawdza, czy jeszcze reaguję na bodźce.

Palce sztywnieją,
w kieszeni gniotę bilet, to mój mały amulet od odwrotu,
papier staje się twardszy od kości,
jakby chciał mnie przeżyć.
Skóra na dłoniach pęka
na wzór starego zdjęcia, które ktoś za często oglądał.

Latarnia nade mną drży –
żarówka zamieniła się w lodowe oko,
nie mruga, nie współczuje,
tylko dokumentuje każdy mój skurcz i krok,
jak zimny stenograf,
który zapisuje protokół z przesłuchania człowieka przez noc.

Ulica wokół jest biała i głucha,
samochody zasypane po lusterka
leżą podobne do zwierzaków, którym ktoś wyłączył serca,
zostawiając same szkielety kół.
Ich sylwetki przyczajają się pod śniegiem,
jakby czekały na jedno właściwe dotknięcie,
które je wskrzesza –
ale moje dłonie są dziś tylko opowieścią o cieple,
nie jego źródłem.

Oddech klei się do szalika,
tworzy na nim małą geologię:
kontynenty lodu, delty szronu,
mapę świata, który powstał z kilku minut czekania.
Język odruchowo szuka słów,
ale każde słowo, zanim wyjdzie,
zamarza w gardle i pęka na fonemy.

Myślę o wszystkich lipcach,
które noszę w sobie jak zasuszone liście między kartkami książek.
Teraz ktoś tę książkę włożył do zamrażarki
i sprawdza, przy jakiej temperaturze
pamięć zaczyna tracić kolor.

Noc zimowa nie jest romantyczna,
jest precyzyjna.
Próbuje mnie zredukować
do prostego równania:
ciało + mróz = prawda.
Bez metafor, bez wybiegania w przyszłość,
tylko puls pod grubą warstwą ubrania,
który wystukuje alfabet obecności.

Śnieg szepcze pod butami
jak papier ścierny przeciągany po starych ideach.
Zdziera ze mnie nadmiar –
wszystkie „kiedyś”,
wszystkie „może”,
wszystkie „a gdyby jednak”.
Zostawia kręgosłup:
kilka zasad, których ani ciepło, ani chłód nie modyfikuje.

Nagle wiatr przychodzi od strony torów
i wpycha w oczy drobiny lodu,
jakby chciał zresetować spojrzenie.
Przez sekundę naprawdę nic nie widzę –
tylko białe piksele bólu.
Potem obraz wraca,
ale coś jest wyraźniejsze:
krawędź krawężnika,
linie na dłoni,
drżenie w kolanach,
niewypowiedziane „dość”,
które jednak nie zamienia się w odwrót.

Rozumiem wtedy,
że ta noc to egzamin bez komisji.
Nie ma nagród,
nie ma gratulacji.
Nagrodą jest to, że nie zawracasz,
że zostajesz na przystanku świata
zbyt długo,
by jeszcze udawać przypadkowego przechodnia.

W oddali pojawia się parada świateł,
wzbija ze śniegu małą burzę.
Autobus wjeżdża w mój kadr
jak powolny, żółty meteor.
Ktoś wewnątrz poprawia szalik, ktoś drzemie,
ktoś liczy przystanki do życia,
w którym będzie trochę cieplej.

Wsiadam.
Noc zostaje za szkłem,
ale mróz jedzie ze mną, pasażerem na gapę –
siedzi w kościach,
przegląda się w szybie,
sprawdza, czy zapamiętałem lekcję.

I nagle rozumiem:
ta zima nie przyszła po to, by mnie zniszczyć,
ale żeby zrobić mi bardzo dokładne zdjęcie
bez filtrów,
bez rozmycia tła,
bez ucieczek w lipcowe dekoracje.

Na tym zdjęciu jestem trochę zgarbiona,
trochę zmęczona,
z dłońmi, które nie chcą się rozprostować –
ale oczy mam otwarte szerzej
niż w jakikolwiek ciepły wieczór.

To wystarczy.
Noc może dalej zaciskać swoje lodowe opaski,
wiatr może robić z siebie kata,
śnieg – archiwistę.
Ja i tak przejdę przez ich alfabet,
literę po literze,
dopóki nie nauczę się pisać swojego imienia
w powietrzu
samym parującym oddechem. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

z prompta ChataGPT

Opublikowano

@jeremy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cieszy się niestety coraz mniejszym powodzeniem…podobnie jak autentyczność.

Gdyby istniała .. nie byłoby potrzeby… udowadniać :) 


W gruncie rzeczy zawsze dotykamy czegoś tak podstawowego jak poczucie własnej wartości ( a z tym bywa krucho…).

 

Zatoka sztuki…hmmm … chyba raczej „Zatoka świń”…


pozdrawiam :) 
 

 

Opublikowano

@hania kluseczka Nie mam zamiaru niczego  udowadniać. Mój wpis Jeremiemu jest o tych benefitach seksualnych z korzystania z AI, że staje przed tą zachwyconą Chatowymi wierszami dziewczyną i szybko widzi, kim jesteś, że nie umiesz się wysławiać i tak dalej. Real weryfikuje bardzo szybko, podobnie, jak chłopak mówi, że ćwiczy, potem zdejmuje fajną koszulę i pokazuje sflaczałe ciało. Żenada. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz Jak Ty to robisz

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      , a raczej piszesz.Fajnie
    • @FaLcorN TAk, ale schody mogą być w dół, wolność w końcu. Jest, czy jej nie ma? I kolejne pytanie, musisz być serio, kompletnie serio, czy nie musisz? Ja z tych co uważają, że kompletnie nie musisz.  @FaLcorN TAk, ale schody mogą być w dół, wolność w końcu. Jest, czy jej nie ma? I kolejne pytanie, musisz być serio, kompletnie serio, czy nie musisz? Ja z tych co uważają, że kompletnie nie musisz.  @FaLcorN TAk, ale schody mogą być w dół, wolność w końcu. Jest, czy jej nie ma? I kolejne pytanie, musisz być serio, kompletnie serio, czy nie musisz? Ja z tych co uważają, że kompletnie nie musisz.  @FaLcorN TAk, ale schody mogą być w dół, wolność w końcu. Jest, czy jej nie ma? I kolejne pytanie, musisz być serio, kompletnie serio, czy nie musisz? Ja z tych co uważają, że kompletnie nie musisz.  @FaLcorN TAk, ale schody mogą być w dół, wolność w końcu. Jest, czy jej nie ma? I kolejne pytanie, musisz być serio, kompletnie serio, czy nie musisz? Ja z tych co uważają, że kompletnie nie musisz. 
    • Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta. Grudniowe podmuchy bawią się moją głową jak piłką. Dworcowe zegary, uwieszone peronom na szyi, ostrą bielą odmierzają natarczywe przebłyski niedzieli.   Wiem, zbyt wiele chciałem; trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie szarpaniny z szarą godziną.   Teraz pragnę tylko być punktem, który nie ma swojego właściwego miejsca, którego nikt nie widzi, który nic nie znaczy, który postawiono przez pomyłkę, który już na nic się nie przyda, punktem, którego nie ma i nigdy nie było.   Pociąg odjechał ku dziesiątkom innych punktów rojących się w ciemności miasta.   Schodzę z rękami w kieszeniach do nieskończonych przejść podziemnych przyjaźnie opustoszałych. W walizce zabieram jedynie sam siebie bo przyszedłem z niczym i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.   Ostatni zegar woła do mnie bywaj!    
    • czy dziury mola są czarne czy mają kolor jakiś nie ważne nasz kule - fajnie czy umiesz w mola trafić :))  
    • @Tectosmith Elegia, czyta się w skupieniu, w zadumie nad czasem i jego iluzją.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...