Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano




 

 

 

Noc już mnie dotyka, czas na sen.

Zatapiam się w święconej wodzie

namiętnością lwich łap

a świeca płonie krwawym blaskiem. 

 

Ściany zamykają przestrzeń

odtwarzam czarno - biały film

jak echo w zaparowanym lustrze.

Moja twarz to twoja twarz. 

 

Może masz tytanowe serce

ale śnisz tylko dla mnie.!

 

 

 

 

 

Opublikowano

@KOBIETA

 

Od razu robi ciepło, ciemno i trochę niebezpiecznie. A całość działa jak migawka, w jakiej uchwycone zostało światło świecy, noc dotykająca skóry, zaparowane lustro, zacieniona twarz… Obraz kipi zmysłowo, wrze intymnie.

Opublikowano

@KOBIETA

 

och Dominiko:)

 

stworzyłaś poetycki obraz który hipnotyzuje zmysłowym połączeniem sacrum i siły -  woda święcona spotyka lwie łapy, tworząc intrygujący, nocny obraz.

 

cudowna metafora lustra, która pięknie oddaje zatarcie granic między dwoma duszami.

 

liryka która powinna stanowić kanon literacki.

 

rozpalasz zmysły delikatnością słów.

 

Euterpe - byłaby Tobą zachwycona:)

 

ja jestem:))))))

 

 

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

@Migrena

 

;) och …będę czekać! Niecierpliwością bergamotki i lawendowych cytrusów;)))
W szpilkach Louboutin, nutami serca Luna Stars Assoluto Tiziana Terenzi, w soczystej czerwieni Lancome, L'Absolu Rouge Intimatte ( z efektem rozmytych ust )…


Nie spóźnij się proszę.! ;) 

Edytowane przez KOBIETA (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@KOBIETA

 

o kurde:))))))))

 

brzmi nadzwyczajnie......tylko, że ja już w łóżku!!!!!!

 

z tomikiem poezji wspaniałej dziewczyny :)))))))

 

Dominiko - wybacz :))))))

 

 

Twój zapach :)))))

miałem przyjemność go kiedyś poznać.

 

to zapach niebios:)))))))

tak musi pachnieć w raju:))))))

 

w raju dla wybrańców.

 

a ja goły, w tych trampkach...

 

 

 

Opublikowano

@Migrena

 

;))) ja również już w łóżku…osobistym;) 

Trochę to bolesne…zaczytujesz się w poezji innych kobiet;))) 

jestem załamana ;)))

Rozumiem, że miewasz obniżone ciśnienie krwi;))) ale aż taki spadek motywacji ? hmmm …może to depresja? Ewentualnie niedoczynność tarczycy;))))

 

Dobranoc :)))

 

 

 

 

Opublikowano

@KOBIETA

 

nie....

 

wszystko mam w normie:)))))

 

pani doktor Dominiko:))))))

 

czytam bo kocham nie tylko Jej wiersze !!!!!

 

ale jakbyś Ty anielska istoto zechciała to przysuńmy nasze łóżka ku sobie.

 

blisko, jeszcze bliżej, na odległość odechów, o tak !!!

 

Twój zapach rozdziera me zmysły - o Boże !!!

 

rozbieramy się?

 

Ty ze szpilek Louboutin a ja z trampek Aeronautici Militare.

 

kurde, spadłem z łóżka !!!!!!!

 

 

dobranoc Dominiko :)))))))

 

 

 

 

 

@violetta

 

Violetka.

 

nie wywołuj wilka z lasu :))))))

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @w0lfy77 Ten wiersz jest bardzo poruszający. Brzmi jak zapis kogoś, kto jednocześnie chce być sam i strasznie się boi, że nikt go naprawdę nie chce. I to napięcie czuć w prawie każdym wersie.
    • @Migrena Ten wiersz jak zimowy trans. Jest bardzo intensywny, gęsty i totalnie cielesny. Nie opowiada o zimie malując pejzaże, tylko wrzuca czytelnika w środek mrozu, aż zaczyna się od tego tekstu realnie robić chłodno.
    • Zima zaciska na mnie palce - cienkie, twarde, lodowe, jakby ktoś ulepił je z kości ptaków, które zamarzły w locie. Wsuwa mi w płuca powietrze ostre jak tłuczona noc, jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni. Czuję, jak świt tłucze się o moją klatkę piersiową, jakby chciał wybić sobie wejście, zanim przymarznie od środka. Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem. Oddycham bielą, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania. Zima prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błyskawicy - widzi we mnie kości zanim ja je poczuję. Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach: obrośnięte mrozem, przykryte bezdechem, wypatrują moich dłoni - czerwonych, popękanych, jakby każde knykcie pisały zaklęcia przeciw ciepłu, jakby skóra uczyła się alfabetu zimy poprzez ból. Mróz wcina się we mnie głębiej niż lato, głębiej niż jesień, głębiej niż wszystkie pamięci: jest czysty, anatomijny, bezczelnie uczciwy. Nic nie udaje. Zima nie kłamie - rani prosto, rani w punkt, jak chirurg, który nie używa znieczulenia, bo wie, że znieczulenia są dla miękkich miesięcy. Wiatr oplata mnie jak zwierzę zrobione z noży, jak drapieżnik, który zna moje przeszłe oddechy. Próbuje mnie wypchnąć ze swojego terytorium, a potem wciąga z powrotem - jakby chciał mnie mieć w sobie na stałe, jako gorącą skazę, którą trzeba okiełznać. Wiatr rozkłada mnie na częsci jak anatom, który uczy się człowieka od zewnątrz do środka, mróz po mrozie, drżenie po drżeniu. Śnieg patrzy na mnie jak głuche bóstwo zrobione z ciszy; niczego nie oczekuje, ale wszystko zapamiętuje. Skrzypi pod stopami, skrzypi tak, jakby pod bielą poruszały się nerwy ziemi - biały impuls, wstrząs za wstrząsem, jak elektrokardiogram planety. Nos parzy, policzki drewnieją, dłonie szczypią jakby księżyc przykładał mi do skóry swoje zimne monety, płacąc za każdy gram ciepła, ktory ze mnie wyciąga. Drzewa stoją czarne i ostre, płoną odwrotnym ogniem - ogniem, który nie daje światła, tylko świadomość. Latarnie dymią zimnem. Słyszę świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową. Wchodzę w tę zimę jak w obrzęd przejścia, w alfabet, który można odczytać tylko własnym drżeniem. Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach. But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu - świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć. Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać. Wystarczy zgodzić się na zimę, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie lipcowe resztki, aż zostanie tylko cienki rysunek - pulsujący ślad na mrożonym szkle. Jestem upojony. Nie winem, nie jesiennym rozpadem, nie lipcowym ogniem - tylko białym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów kości, wyskrobuje z niego pęknięcia, a na koniec zostawia w środku błysk: zimny, chirurgiczny, prawdziwy. Śnieg migocze jakby ktoś zmielił tysiąc gwiazd i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim zniknąć. Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie - pali od środka, wypala powietrzem, aż stoję w jej ramionach niby zamarznięty, a jednak w środku płonę - cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec, choćby ryczał w niebo, nie potrafi nazwać.              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda zawsze jest jakaś tam. W sensie, że nie mam pewności, czy pojęcie prawdziwości jest akurat w tym wypadku adekwatne. Wiersz może być prawdziwy, w tym sensie, że odzwierciedla stan faktyczny - faktycznie zaistniałe emocje, wydarzenia, myśli, zjawiska. Ale może być źle napisany. Nieudolnym językiem banalnymi metaforami, niedbale, chaotycznie, wtórnie. Bywają jednak teksty perfekcyjne formalnie, a jednak za nimi stoi tylko martwa estetyzacja. I bądź tu człowieku mądry.
    • co znaczy być sobą iść tam gdzie się chce czuć wiatr echo cień nie  patrzeć w tył   co znaczy być sobą kto mu odpowie by nie musiał się  z tym gryźć    a może być sobą  by kłamać kraść innym uśmiech i łzy kurwą być   przecież na końcu i tak wybaczą to że chciał w życiu sobą  być nie udawać
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...