Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


 

 

w fieście kładę się na skoszoną trawę 
obsypuję zapachem niczym polem
wystawiam rozkosznie nogi do wiatru

trzmiel zbiera nektar a ja płatki róż
ciepłym powietrzem pocieszasz
gdy marzę o delikatnym uczuciu

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Szczególnie że może być obficie posolona.

 


Ruch to zdrowie.

 

Tam u Ciebie jest dużo fajnych górek. Znam je wszystkie z dzieciństwa.
Będziesz miała gdzie z wnusią zjeżdżać.
Dla dzieci to super atrakcja.

Ja potrafiłem tak od rana do wieczora.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

To fajnie.

 

 

Ja też ale od piątej klasy podstawówki.
Jeździliśmy codziennie po lekcjach na sztuczne lodowisko aż na Targówek.
Kawał drogi tramwajem i rzadko jeździły, ale co tam.

Czynne było do 19 to można było pojeździć ładnych kilka godzin.
Tam było dużo miejscowych małolatów w naszym wieku zatem klawa zabawa.
Znaliśmy się dobrze i fajne dziewczyny też się zdarzały.

 

A w liceum już tylko na tor łyżwiarski Stegny w weekendy i to rzadko z braku czasu.

 

 

Edytowane przez Rafael Marius (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Rafael Marius ja jeździłam na pastwisku, latem była tam woda, a zimą zamarzała. Wiele mi nie potrzeba było, żeby się cieszyć łyżwami:) uwielbiam przeskakiwać przez kępki, to ślizgać się, to jeździć. To były piękne czasy. Mróz szczypał w nos, a słońce ocieplano skórę. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

To fajnie.

U nas też na boisku szkolnym czasem wylewali, ale lud był kiepskiej jakości i nie dla mnie taka zabawa. Wolałem pojechać kawał drogi i mieć dobrą jakość.

 

 

Tak bardzo piękne, szczególnie dla mnie, gdyż byłem wtedy zdrowy i sprawny.
I bardzo popularny oraz lubiany w tym miejscu. 
A dzięki znajomością wszystko na piękne oczy.

Opublikowano

@Rafael Marius ja zimnicy nie pamiętam, u nas było normalne ogrzewanie i kaloryfery rzeliwne. Pamiętam tony śniegu, Zaspy, stał pociąg, nic nie jeździło. Pamiętam, że wtedy się rozchorowałam i mam mnie wiozła na sankach opatulona kocami. Taka podróż mnie ożywiła, bo temperatura minęła. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Różne cuda się zdarzają.

 

A jeden z tych pieców był taki kapryśny, że wymagał, by na niego chuchać i dmuchać przez pół godziny, żeby się łaskawie zechciał rozpalić.
 

U nas też nic nie jeździło bo autobus zamarzł ma środku ulicy i tak go zostawili. Zablokował cały ruch.

Nie było to dla władz priorytetowe miejsce. 

 

Szkołę  zamknęli na 3 tygodnie, a potem były skrócone lekcje i siedzieliśmy w ubraniach z powodu ujemnej temperatury w klasach.
Nawet się nie pisało bo jak w rękawiczkach i co kilka minut rozgrzewka na korytarzu.
Bieganie i co kto chciał. Nawet panie nauczycielki z nami latały.
Parodia a nie nauka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @viola arvensis Widzisz Wiola, Koleżanka Poetka Aniat mi właśnie uświadomiła, że ja mam coś takiego jak rozdźwięk karmy. To jest coś takiego, że masz już na karku bagaż 46 lat doświadczeń. Prawdziwa karma, o ile jest, może to świetnie opisywać. Ale jest też coś takiego, może być, jak karma wyobrażona przez samego siebie. I te dwie postacie karmy są, a w każdym razie z łatwością mogą być, nietożsame. Będąc takimi namawiają mnie do wspierania Twojej poezji. Co nie wiadomo, czy dobrze, czy źle wychodzi. I czy w ogóle dobrze, że ma miejsce, czy wręcz na odwrót. Twoje wiersze wychodzą nieco naprzeciw temu mojemu, prywatnemu rozdźwiękowi karmy właśnie. O ile oczywiście jest coś takiego. 
    • @violetta Tak, słodziak,

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      dziś za ciemno i zimno na zdjęcia...
    • @KOBIETA To wiersz ciepły, zarazem intymny. Jest zapisem pragnienia i ulgi, że ktoś jest obok. Czuję w nim miękkość nocy i to charakterystyczne zawieszenie między jawą a snem, kiedy bliskość drugiej osoby staje się najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Wszystko to przemawia odpowiednio zarysowanym klimatem - przez zamknięte powieki, niepokój, który się koi w dotyku…
    • Strażnik latarni na wybrzeżu skalistym nocami krył się za głazem — przy brzegu falistym. One zaś, znudzone głębinami toni, bawiły się w na powierzchni wśród skrzeków kakafonii. Czasem błysnął tylko ich kieł lub oko, budząc dreszcz, co biegł wysoko. Czasem widać je było wyraźnie, w całości. Zamarzał wtedy i czas, i zamarzały kości!…   A pewnej nocy, gdy atrament rozlał się na krańcu kraju, latarnik bił się z myślami wszelkiego rodzaju. Syreny — jakby ku pomocy — odsłaniały, co tylko w ich mocy. On jednak wpatrywał się w odległe morze. Jak to: nie czekał na nie? Czekał na zorzę?  W westchnieniu z Ziemią i Niebem się pokłócił, a nazajutrz za głaz — już nie wrócił.   Strażnik latarni na wybrzeżu skalistym  nocami krył się za głazem — przy brzegu falistym. One zaś, znudzone głębinami toni, bawiły się na powierzchni wśród skrzeków kakafonii. A pewnej nocy, gdy statek rozbił się o skałę, popłynęły dalej — zgubie niosąc chwałę.                                                  
    • @Migrena To zapis chwili granicznej, spotkania, które jest uderzeniami, gdzie instynkt i strach są nierozdzielne i tworzą przestrzeń miasta wypełnioną anonimowym ale rozdygotanym tłumem. Ulica to miejsce ryzyka, ale też wolności, która jednak może ich przyłapać, ocenić, przerwać. I właśnie dlatego ta bliskość miasta jest tak intensywna. A erotyka staje się próbą wyrwania świata z chaosu na jedną sekundę dotyku. Stąd też to drżenie przestrzeni między pożądaniem a niepokojem.           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...