Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
klaks

klaks

Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle
nie spieszyła się z powrotem do
domu. Przycupnęła rozmarzona
na nawłoci, zachwycając się
bogatą paletą jesiennych kolorów.
Była niezwykle sympatyczną, choć
nie zawsze pracowitą pszczółką.
W czasie pracy, zdarzało jej się
zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć...
- Och, zapomniałam! Dzisiaj
zamykają drzwi przed zimną..-
Zerwała się nagle przebudzona tą
myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła,
wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny.

- Trudno, może jakoś przetrwam. -
Pomyślała naiwnie, podlatując do
pożółkłego drzewa jesionu.
- Panie jesionie dostojny i jasny, może
byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś
kuzynem słońca...? -
Mruknęła na małej gałązce.
Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce
ciepła, nadchodzący wieczór owiał
ją przejmującym chłodem. Instynktownie
sfrunęła z drzewa, szukając schronienia
między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca,
schowała się pod tymi, które wydawały
się najbardziej suche.


- Co ty tutaj robisz maleństwo ? -
Na krótko zbudowaną kryjówkę,
zburzył swoim nosem jeżyk.
- "Cudownie, skończę jako przekąska
jeża.." Pomyślała wystraszona,
wpatrując się w czarne oczka przybysza.

- Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz
moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk,
jakby jej myśli usłyszał.
Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły.
Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz
tylu przepysznych jabłuszek. A muszę
ci się przyznać, że jest to mój ulubiony
przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po
głosie, nieco starszy jeżyk.

- Poza tym, lekarz mnie męczy, że
powinienem przejść na dietę....Jak
wiadomo, ciężkostrawne jest żądło
pszczoły...- Próbował żartować, na co
w końcu, uśmiechnęła się Zosia.


Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk
wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem
jesień była jego ulubioną porą roku, więc i
on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu.

- Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją,
widząc jak coraz bardziej drży z zimna.
- Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po
słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę.
Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?-

Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco
główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym
z suchej trawy i patyczków w ogrodzie
wznieciło się małe ognisko. Ożywione
liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło
się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów.

- Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona
pszczółka. - A te liście się nie spalą? -
- Większość z nich trafi do stajni, gdzie
staną się nawozem. Niektóre jednak, z
ogniem wolą przytulić przestrzeń
ostatnim powiewem ciepła.

Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą
zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana
przy ognisku, zadawała sobie pytanie,
jak przetrwa następne coraz chłodniejsze
dni. .
- Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie
polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek
koło kur się kręci. -
Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu
czytał w jej myślach.
- Po co? -
- Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją
troskliwie liściem i oddalił się na drugą
stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym
kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po
całym dniu silnych emocji.

Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo
że w zimnym powietrzu, ciężko jej było
rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła
się w górę i pofrunęła w stronę pasieki,
tak jak radził jej przyjaciel.

Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul
leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło
serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła,
że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna
szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się
zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła
rannego jeża.
- Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast
do niego podfrunęła. W tym samym
czasie, człowiek podniósł go i włożył
do małego koszyka.

-Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma
dobre serce. Na pewno mi pomoże.
Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na
nowo będziesz bardzo potrzebna. -
Wyszeptał z uśmiechem jeżyk.

Było za mało czasu aby wszystko jej
wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał
tutaj w towarzystwie krecika. Razem
przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się
otworzyć. Niestety w tym samym
czasie zakradł się przy kurniku lis.
Zaatakował i lekko go zranił.

- Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła
Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze
się nim zaopiekuje.
- Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za
jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. -
Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie
koszyka w kłębek i zasnął.

Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym
razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy
czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina.

- Nie wolno zmarnować ani jednego
kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. -
Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając
się na myśl o wieczornym spotkaniu z
miłośnikiem jabłek.

klaks

klaks

Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle
nie spieszyła się z powrotem do
domu. Przycupnęła rozmarzona
na nawłoci, zachwycając się
bogatą paletą jesiennych kolorów.
Była niezwykle sympatyczną, choć
nie zawsze pracowitą pszczółką.
W czasie pracy, zdarzało jej się
zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć...
- Och, zapomniałam! Dzisiaj
zamykają drzwi przed zimną..-
Zerwała się nagle przebudzona tą
myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła,
wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny.

- Trudno, może jakoś przetrwam. -
Pomyślała naiwnie, podlatując do
pożółkłego drzewa jesionu.
- Panie jesionie dostojny i jasny, może
byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś
kuzynem słońca...? -
Mruknęła na małej gałązce.
Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce
ciepła, nadchodzący wieczór owiał
ją przejmującym chłodem. Instynktownie
sfrunęła z drzewa, szukając schronienia
między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca,
schowała się pod tymi, które wydawały
się najbardziej suche.


- Co ty tutaj robisz maleństwo ? -
Na krótko zbudowaną kryjówkę,
zburzył swoim nosem jeżyk.
- "Cudownie, skończę jako przekąska
jeża.." Pomyślała wystraszona,
wpatrując się w czarne oczka przybysza.

- Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz
moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk,
jakby jej myśli usłyszał.
Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły.
Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz
tylu przepysznych jabłuszek. A muszę
ci się przyznać, że jest to mój ulubiony
przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po
głosie, nieco starszy jeżyk.

- Poza tym, lekarz mnie męczy, że
powinienem przejść na dietę....Jak
wiadomo, ciężkostrawne jest żądło
pszczoły...- Próbował żartować, na co
w końcu, uśmiechnęła się Zosia.


Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk
wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem
jesień była jego ulubioną porą roku, więc i
on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu.

- Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją,
widząc jak coraz bardziej drży z zimna.
- Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po
słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę.
Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?-

Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco
główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym
z suchej trawy i patyczków w ogrodzie
wznieciło się małe ognisko. Ożywione
liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło
się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów.

- Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona
pszczółka. - A te liście się nie spalą? -
- Większość z nich trafi do stajni, gdzie
staną się nawozem. Niektóre jednak, z
ogniem wolą przytulić przestrzeń
ostatnim powiewem ciepła.

Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą
zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana
przy ognisku, zadawała sobie pytanie,
jak przetrwa następne coraz chłodniejsze
dni. .
- Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie
polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek
koło kur się kręci. -
Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu
czytał w jej myślach.
- Po co? -
- Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją
troskliwie liściem i oddalił się na drugą
stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym
kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po
całym dniu silnych emocji.

Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo
że w zimnym powietrzu, ciężko jej było
rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła
się w górę i pofrunęła w stronę pasieki,
tak jak radził jej przyjaciel.

Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul
leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło
serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła,
że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna
szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się
zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła
rannego jeża.
- Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast
do niego podfrunęła. W tym samym
czasie, człowiek podniósł go i włożył
do małego koszyka.

-Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma
dobre serce. Na pewno mi pomoże.
Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na
nowo będziesz bardzo potrzebna. -
Wyszeptał z uśmiechem jeżyk.

Było za mało czasu aby wszystko jej
wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał
tutaj w towarzystwie krecika. Razem
przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się
otworzyć. Niestety w tym samym
czasie zakradł się przy kurniku lis.
Zaatakował i lekko go zranił.

- Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła
Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze
się nim zaopiekuje.
- Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za
jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. -
Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie
koszyka w kłębek i zasnął.

Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym
razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy
czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina.

- Nie wolno zmarnować ani jednego
kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. -
Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając
się na myśl o wieczornym spotkaniu z
miłośnikiem jabłek.

klaks

klaks

Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle
nie spieszyła się z powrotem do
domu. Przycupnęła rozmarzona
na nawłoci, zachwycając się
bogatą paletą jesiennych kolorów.
Była niezwykle sympatyczną, choć
nie zawsze pracowitą pszczółką.
W czasie pracy, zdarzało jej się
zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć...
- Och, zapomniałam! Dzisiaj
zamykają drzwi przed zimną..-
Zerwała się nagle przebudzona tą
myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła,
wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny.

- Trudno, może jakoś przetrwam. -
Pomyślała naiwnie, podlatując do
pożółkłego drzewa jesionu.
- Panie jesionie dostojny i jasny, może
byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś
kuzynem słońca...? -
Mruknęła na małej gałązce.
Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce
ciepła, nadchodzący wieczór owiał
ją przejmującym chłodem. Instynktownie
sfrunęła z drzewa, szukając schronienia
między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca,
schowała się pod tymi, które wydawały
się najbardziej suche.


- Co ty tutaj robisz maleństwo ? -
Na krótko zbudowaną kryjówkę,
zburzył swoim nosem jeżyk.
- "Cudownie, skończę jako przekąska
jeża.." Pomyślała wystraszona,
wpatrując się w czarne oczka przybysza.

- Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz
moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk,
jakby jej myśli usłyszał.
Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły.
Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz
tylu przepysznych jabłuszek. A muszę
ci się przyznać, że jest to mój ulubiony
przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po
głosie, nieco starszy jeżyk.

- Poza tym, lekarz mnie męczy, że
powinienem przejść na dietę....Jak
wiadomo, ciężkostrawne jest żądło
pszczoły...- Próbował żartować, na co
w końcu, uśmiechnęła się Zosia.


Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk
wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem
jesień była jego ulubioną porą roku, więc i
on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu.

- Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją,
widząc jak coraz bardziej drży z zimna.
- Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po
słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę.
Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?-

Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco
główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym
z suchej trawy i patyczków w ogrodzie
wznieciło się małe ognisko. Ożywione
liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło
się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów.

- Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona
pszczółka. - A te liście się nie spalą? -
- Większość z nich trafi do stajni, gdzie
staną się nawozem. Niektóre jednak, z
ogniem wolą przytulić przestrzeń
ostatnim powiewem ciepła.

Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą
zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana
przy ognisku, zadawała sobie pytanie,
jak przetrwa następne coraz chłodniejsze
dni. .
- Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie
polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek
koło kur się kręci. -
Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu
czytał w jej myślach.
- Po co? -
- Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją
troskliwie liściem i oddalił się na drugą
stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym
kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po
całym dniu silnych emocji.

Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo
że w zimnym powietrzu, ciężko jej było
rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła
się w górę i pofrunęła w stronę pasieki,
tak jak radził jej przyjaciel.

Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul
leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło
serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła,
że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna
szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się
zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła
rannego jeża.
- Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast
do niego podfrunęła. W tym samym
czasie, człowiek podniósł go i włożył
do małego koszyka.

-Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma
dobre serce. Na pewno mi pomoże.
Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na
nowo będziesz bardzo potrzebna. -
Wyszeptał z uśmiechem jeżyk.

Było za mało czasu aby wszystko jej
wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał
tutaj w towarzystwie krecika. Razem
przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się
otworzyć. Niestety w tym samym
czasie zakradł się przy kurniku lis.
Zaatakował i lekko go zranił.

- Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła
Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze
się nim zaopiekuje.
- Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za
jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. -
Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie
koszyka w kłębek i zasnął.

Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym
razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy
czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina.

- Nie wolno zmarnować ani jednego
kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. -
Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając
się na myśl o wieczornym spotkaniu z
miłośnikiem jabłek.



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • śpiewy szepty rozmowy radość płacz i śmiechy jak poblaski odbicia z tej strony jeziora gdzie ton żaden nie cichnie lecz migoce świeci i zdaje się nie gasnąć nigdy nie mieć końca   niczym w tyglu pasiece gdzie wściekła wre praca a treść nikła przemienia się w jazgot i syki w którym jedno się w drugie stapia przeistacza dyszy dudni bulgoce i gorejąc kipi   wieczorem kiedy słucham odległej twej mowy spokojny choć zmęczony od dnia wrzawy wrzasku słyszę szum w którym ginie wołanie i spowiedź i ten syk sunącego nieuchronnie piasku
    • @Simon Tracy Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Lenore Grey Piękny i co najważniejsze dla mnie... mocno modernistyczny wiersz o miłości.  
    • bławatek chce śmiać się dorzecznie tu dźwięcznie tu tudzież grzecznie a kaczeńce nie chcą się kłaniać tu miłość się musi doganiać bratek zaś kocha się zawzięcie do rak oczywiście pnięciem a Lilie są słodkie niczym miód ożywcze jak to cud jeszcze te Konwalie chcą sobie śpiewać miałczeć i ciepłem dogrzewać jeszcze i róże wołają się na wskroś chcą sobie pachnieć dostrzegać niby coś a Tulipany nie chcą tej nagany za swój byt wybrany zaś Krokusy są złotem przykryte swym żółtym bytem a ten pan co złapał Jelenia szuka kwiatów od korzenia szuka miłości i radości aby się w cieple nosić z wdzięczności bo rodzi się moc dojrzewania taka to ludzka słoneczna mania bo rodzi się duża cierpka moc miłosna jak stokroć z stu proc i jeszcze stokrotka onieśmiela płatkiem zboża się wybiela jeszcze jej futerko zakochało wielki uśmiech darowało
    • Życia gasną jak żarówki. A ja tylko spaceruję po pełnych bólu i zapomnienia. Teraźniejszości Himalajach. Usiadłem pod półką szkieletów. Stąd prowadzą w przyszłość drogowe krzyżówki. Za każdym zakrętem czyha strach.   Trzeba nauczyć się żyć i zdychać jak bezdomny pies. Siedzieć cicho, gdy czeszą pod włoski. Czerpać ostatni dobytek z pustych kies. Wrosnąć jak pleśń w ten krajobraz miejski.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...