Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu! Odejdź

Modigliani!

Dajcie mi dobry tekst,

nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg, kompulsywnie. Metodycznie –

jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba - 

mówiąc między nami - sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozedrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń, czas.

 

 

Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu! Odejdź

Modigliani!

Dajcie mi dobry tekst,

nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg, kompulsywnie. Metodycznie –

jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba

mówiąc między nami, sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozedrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń, czas.

 

 

Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu! Odejdź

Modigliani!

Dajcie mi dobry tekst, nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg. Kompulsywnie,

metodycznie – jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba

mówiąc między nami, sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozedrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń, czas.

 

Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu! Odejdź

Modigliani!

Dajcie mi dobry tekst, nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg. Kompulsywnie,

metodycznie – jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba

mówiąc między nami, sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozedrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń,

czas.

 

Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu!

Dajcie mi dobry tekst, nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg. Kompulsywnie,

metodycznie – jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba

mówiąc między nami, sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozedrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń,

czas.

 

Tyrs

Tyrs

 

Sypiam mało. To dlatego nie śnię.

Żadnych obrazów, które widziałem w muzeach,

żadnych postaci.

Głuchy dźwięk przy pukaniu – wieczny ja,

moja beautiful skull, my beautiful scalp.

Klątwa dziewiątej symfonii – skoczne rondo

lub szybki finał, kakofoniczny wrzask

jak wyrok u neurologa –

z drugiej strony neuroplastyczność,

nowe połączenia dendryt – akson są jak koleje

do nieznanych miejsc – gdzie mnie nie było, gdzie byłem,

z kim,

wczoraj, dziś – piłem, nie pamiętam nic,

nie łykam nic na niepamięć

i to samo nic, w listopadowych barwach,

nudzi mnie.

Ach, jaki czuję się zmęczony!

To nic.

Żadnych ciemnych obrazów!

Żadnych kobiet bez oczu!

Dajcie mi dobry tekst, nie nic! Jedynie tekst,

aktorów, dwie aktoreczki z pasją. Karta za kartką –

dobre szycie – zanim padną, kartka po kartce,

moje wierne psy, do nóg. Kompulsywnie,

metodycznie – jak by powiedział Stanisławski

(od ilu lat już gnije i w nosie ma method acting)

po raz trzeci, oglądam dokument o van Goghu –

jak można tak spieprzyć kościół w Auvers,

sam bym nie kupił takiego obrazu;

już bliższa mi postać doktora Gacheta –

doktorat z melancholii, paskudna choroba

mówiąc między nami, sypiam zbyt mało,

żeby pisać o onirycznych postaciach,

krajobrazach,

Bogu.

Żadnej ołowianej bieli!

Jestem udręczony – odpalam papierosa za papierosem,

przesypuję resztki wspomnień o tobie

z dłoni do dłoni

między rozdrganymi palcami,

drążącym językiem

spijając z podłogi uciekającą przestrzeń,

czas.

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dzień dobry, trochę pan się spóźnił  Przepraszam bardzo, zabłądziłem w próżni  Skąd pan przebywa, opowie pan coś o sobie Jestem dziwną istotą, nie rozumiem sam siebie  Brzmi to znajomo, nie zawsze idzie nam po myśli  Oczywiście, lecz czuje, że moje życie to nieustanny wyścig  Za czym pan tak gna? Jeśli mogę wiedzieć Jasne, że tak. Mogę panu opowiedzieć  Goniłem za miłością i poprawą własnej egzystencji Nie wyszło mi to dobrze, a chciałem być jak sól tej ziemi A więc, co poszło nie tak? Zbyt bardzo się starałem, nie zadbałem o głowę  Teraz nie opuszczam myśli, jakby czarodziej rzucił klątwę  Zabrzmiało to poważnie, może Pan swobodnie spać? Mogę, gdy moje oczy nie mogą rady dać  Chciałbym bardzo Panu pomóc, ma pan jakieś zainteresowania? Uprawiałem dużo sportu, teraz każda czynność jest jak olimpiada Zresztą, jaki Pan? Nikt tak dobrze mnie nie zna, jak moje drugie ja Bardzo dobrze wiesz, że przez ciebie nie mogę spać  Nadchodziłeś zawsze, w najgorszym momencie Chciałeś mej poprawy, teraz jestem tu gdzie jestem  Ty mi doradzałeś, się mną opiekowałeś Gdyby ciebie nie było, było by mi łatwiej  Szanowny Panie, proszę o spokój  Byłem spokojny, lecz ty mi go zabrałeś  Wiem już jedno, odseparuje się od ciebie Ponieważ dla mnie nie jesteś, żadnym człowiekiem 
    • Róże   Że się słowik rozśpiewał nad tobą W ten czas gdy kwitła łąka i maj A słońce które dało ci kolor Widziało krew czerwieńszą niż kwiat   By ciernie co rdzeń plotły ku górze Chciały marzenia oddać niebiosom Mogły na strzępy potargać uczucie Bo ich błękity wziąć same nie mogą
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Samotny podróżnik - Tie-break/listopad 2025  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...