Kiedy juz przyjdzie wracać do domu
gdy zgasną te sztuczne światła,
niechże odstąpi ode mnie smutek,
niech mi się w głowie nie gmatwa.
Oby mi wyszli naprzeciw wszyscy
za których modlitwy wznoszę,
niech Anioł Stróż mnie trzyma za rękę
gorąco Go o to proszę.
Niech mi Pan duszę na świt otworzy
i grzechów nie zapamieta,
oby ta chwila stała się ciszą,
nie straszną lecz tą co święta.
Niech się ktoś znajdzie kto mi pacierze
odmówi wiernie do Boga,
i kto zapali mi ogień żywy
gdy zacznie się nowa droga.
I tylko tyle, bo kiedy przyjdzie
powrócić do Ojca Domu,
nie chcę łez cudzych ani rozpaczań
raną być nie chcę nikomu.
Z ostatnią nutą westchnień cichutkich
i błogim tylko uśmiechem
odlecę cała lekko i zwiewnie
na zawsze zostając echem...