Pokryta śniegiem pachnąca łąka
Gdzie w „rannym” puchu buszują pszczoły
Pod niebo wzleciał sopel z fartucha
By wbić się ostro na śnieżne pole.
Chodzisz po bruzdach ręką zasiewasz
Pokrytą wojną zmarzniętą ziemię
Czemu nie wzięłaś ze sobą ziaren
A w butach odczyt miast zdrowej słomy.
A krew wypływa z miejsc uderzonych
Gdziekolwiek lecą mroźne szpikulce
I jak ma zboże na wiosnę wschodzić
Gdy pobór ciałem użyźnia morgi.