Nadal czytam twoją poezję,
bólem i krwią pisaną,
cieczą boską ociekającą,
błagającą o to wybawienie.
Widzę ją w ścianach twojego domu,
rozlaną między wierszami
twojej pie*dolonej dzielnicy —
wciąż gdzieś tam obecną.
Ale teraz,
gdy obserwuję ją w snach,
przestała do mnie przemawiać,
a ja stale zastanawiam się,
jak udało mi się tego dokonać.
Czasem szept słyszę:
„Przestań żyć przeszłością,
to już nie jesteś ty.”
Lecz gdy staram się
tutaj zakotwiczyć,
gasnę szybciej
od śmierci świetlików
podczas wrześniowego świtu.