Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lorenzo de' Medici (il Magnifico) - Dajcie mi już spokój, westchnienia namiętne (tł. Marcin Tarnowski)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Loreznzo de Medici zwany „il Magnifico”

( Tłumaczenie Marcin Tarnowski © )

DAJCIE MI JUŻ SPOKÓJ, WESTCHNIENIA NAMIĘTNE,

Dajcie mi już spokój, westchnienia namiętne, [1]

o myśli wciąż tkwiące w twarzy pięknej,

ażeby zstąpił jakiś spokojny sen

na moje oczy obolałe, smutne.

     Lecz ludzie jak zwierze mający pilne

sprawy i trudne myśli ścichły i uszły [tuż], [2]

a białe konie [3] w chomąto zaprzęgnięte już

prowadzą febowe wschodu promienie.

     O! Spiszmy rozejm, Miłości, mogę przysiądz ci,

że w snach dojrzę tylko kochaną twarz,

[tych] [4], które ona wypowiada słuchał słów,

     imał białą dłoń, co serce ściska mi!

O Miłości moja zazdrosna nadto aż,

pozwól mi przynajmniej być szczęśliwym pośród snów.

 

[Oryginał po włosku:]

 

Loreznzo de Medici „il Magnifico”

DATEMI PACE OMAI, SOSPIRI ARDENTI,

     Datemi pace omai, sospiri ardenti,

o pensier sempre nel bel viso fissi,

ché qualche sonno placido venissi

alle roranti mie luci dolenti.

     Or li uomini e le fere hanno le urgenti

fatiche e dur pensier queti e remissi,

e giá i bianchi cavalli al giogo ha missi

la scorta de’ febei raggi orienti.

     Deh! facciam triegua, Amor, ch’io ti prometto

ne’ sonni sol veder quell’amoroso

viso, udir le parole ch’ella dice,

     toccar la bianca man che ’l cor m’ha stretto.

O Amor, del mio ben troppo invidioso,

lassami almen dormendo esser felice.

 

Ilustracja: Peter Paul Rubens  „Lorenzo de Medici”, XVI wiek, (1577-1640), (bo na tym portrecie Wawrzyniec jakiś taki śpiący, choć bezsenny).

 

PRZYPISY

 

[1] Och tłumaczenie bywa doskonałym sposobem nauki, tu np. natykamy się na niezbyt częsty w literaturze polskiej tzw. „petrarkizm”: „Datemi pace omai, sospiri ardenti,”, nb. podobne do wersu Petrarki ze zbioru pieśni – „Canzoniere” „(Rerum vulgarium fragmenta)”: „Datemi pace, o duri miei pensieri” („Dajcie mi spokój, o ciężkie moje myśli”). Petrarkizm charakteryzuje:

– petrarkowskie „ja” – egotyczność podmiotu, zwłaszcza wybijanego własnego „ja” poety, oraz

– rozdarcie „petrarkowskie – niepewność i rozterki podmiotu, zmaganie się z sobą samym sobą i ze światem, powiązanie życia ze śmiercią, przy jednoczesnej prezentacji ich przeciwstawności.

[2] Lepiej by było wers „fatiche e dur pensier queti e remissi,” tego sonetu przetłumaczyć na „sprawy oraz trudne myśli scichły i ustąpiły,”

[3] „bianchi cavalli”'' – ''„białe konie”'' jest porównaniem do białych chmur, które jednak w tym wersie nie występują, bo „białe chmury” lub „białe obłoki” to „nuvole bianche” lub „nubi bianche”. Ale w języku polskim funkcjonuje podobne porównanie, choć do innego zwierzęcia: „białe baranki na niebie”. Ale nie mogłem go zastosować jako synonimu, bo w wierszu dalej o zaprzęganiu, co trudne w przypadku baranków.

[4] Pozwoliłem sobie uzupełnić wers do ilości sylab w oryginale.

 

PS. Oryginał sonetu „Datemi pace omai, sospiri ardenti” opublikowano m.in. w: Lorenzo de Medici „Opere”, a cura di Attilio Simioni (tzn. „Dzieła”, pod redakcją Attilio Simioni), Bari, Laterza, 1914, tom I, str. 77.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Marcin Tarnowski
Literówka (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...