Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Anna patrzy jak niezgrabnie nogami powłóczy pająk na torsie ukochanego
zaplątany w gąszczu włosów
raz za razem przegrzebując korytarze

nad głową szeleszczą pożółkłe już liście dębiny
wrześniowe słońce nadal parzy
muskając ostrym językiem spocony kark

w oddali szumi rzeka opływając delikatnie zwilgotniałe łodygi trzciny
błotną mazią zalepiając tulejniki
brudząc nieskalaną biel kwiatostanu

i tylko trzmiel bez gracji w popłochu odurzony zapachem dzikiego tymianku
zapętla małymi kręgami światy pomiędzy

Opublikowano

@Gosława

To przepiękny, ciepły i bardzo zmysłowy wiersz — taki, który nie sili się na patos, a mimo to porusza niezwykle głęboko.

Czuć w nim prawdziwą obecność — to, że ktoś widzi świat naprawdę, nie przez pojęcia, ale przez dotyk, światło i ruch.

Opublikowano (edytowane)

@Gosława Czuję ten wiersz, jakby zatrzymany w czasie późnego lata, Intensywność bodźców docierających z przyrody opisana została smakowicie i sugestywnie. Podoba mi się też, w jaki sposób oddajesz bliskość z drugą osobą - nie wprost, ale przez odniesienia do zjawisk natury,do jej podskórnego niepokoju i łagodnego trwania, pomimo nieuchronności przemian (rzeka, jak wiadomo, zawsze pachnie Heraklitem).

Edytowane przez tie-break (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@huzarc nie spodziewałam się tak miłego komentarza dziękuję 

W tym wierszu starałam się pokazać bliskoś jednak nie aż tak bardzo przerysowaną i małą 

Miło że doceniłeś

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@sisy89 bardzo dziękuję Sisu

@Migrena o! zapamietałeś moje imię

Nie wiem czy mistrzowskie

Na pewno takie moje i "Anine" do tego podmiotu lirycznego chyba najbardziej pasuje sielsko anielskie otoczenie

Pozdrawiam serdecznie

@tie-break rzeka zazwyczaj pachnie mułem 

Aż się wzdrygnęłam

A tak poważnie to akurat ta rzeka pachnie zapomnieniem 

Rzeczywiście sporo w tej akurat historii z romansów i ballad 

Niekoniecznie tych "najniższych lotów"

Pozdrawiam i dziękuję za czytanie 

Opublikowano

@Gosława To piękny, zmysłowy wiersz, pełen intymności i obserwacji natury, które przenikają się nawzajem. Atmosferę sennego, letniego (choć jesiennego) popołudnia, gdzie ciała ludzkie i natura tworzą jedną całość i obraz pająka na ciele ukochanego jakże niebanalny - niemal surrealistyczny, a jednocześnie całkiem prawdziwy. A na końcu "zapętla małymi kręgami światy pomiędzy" - cudownie niedokończone, zawieszone. Świetny!

Opublikowano

@Berenika97 bardzo dziękuję za tak piękny komentarz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja z natury jestem gadułą i zdecydowanie lepiej wypadam w bezpośredniej rozmowie 

Komentowanie nie jest moją mocną stroną 

Przytulasy i uściski

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka–Dzięki–Ano różnie to bywa.  "Każdy nowy dzień staje się tylko okruszkiem brzasku" – ładnie napisane:)–Pozdrawiam:)
    • @MigrenaNo to pocieszyłeś! Obyś był złym prorokiem. Bo wtedy niektórzy z nas będą  ofiarami. 
    • @GosławaWszystko rozumiem! Historia trochę schematyczna, ale pierszą wersję napisałam ponad 6 lat temu (bez wierszy i kosmosu) , gdy kazano mi prowadzić zajęcia z etyki i niczego  nie dano.   Więc sama pisałam opowiadanka, aby mieć materiał i podstawę do rozmowy. :)
    • Dzień dobry. Nazywam się człowiek, który opowiada bajki. Postaram się nie mówić za długo, żeby mieć nadzieję, że do końca wysłuchacie.    A było to tak. Za siedmioma górami... ble, ble, ble... leżała odłogiem w zielonej dolinie, mała wioska. Mieszkańców liczyła nie dużo, zwierząt też. Pewnego razu, urodziło się dzieciątko, które szybko wyrosło jak na młodziach, z przerwą między przednimi zębami.   Rodzice nie martwili się tym ustawicznie, gdyż po ciężkim dniu, strudzeni jeszcze bardziej wyczerpującą pracą, nie za bardzo orientowali się w sytuacji. Jednak synka kochali jak własnego, bo rzeczywiście ich był. Rodzice też mieli przerwy.    Aż pewnego razu, mały chłopczyk pocieszka wszystkich tubylców, wyrósł na młodzieńca ze wszystkich możliwych stron.   W tym pamiętnym dniu, spojrzał w lustro i po raz pierwszy zauważył przerwę między przednimi, która mu się świńskim pędem skojarzyła z tunelem, którego ujeżdżają pociągi. W ich wiosce o takim dziwie nie słyszano, ale jemu zaczęła ta wizja zostawać na przyszłe lata i dni.   Zauważył też w sobie czarodziejskie moce. Tym bardziej, że po ciągłych serdecznościach kierowanych w jego stronę, zaczęto się z niego wyśmiewać, gdyż przerwa się rozrastała na boki lub nawet niebezpiecznie.   On się tym nie przejmował, lecz urazę rozpoczął pielęgnować, gdzie tylko spojrzał, a patrzył wiele. Rodzice zapracowani jak już wspomniałam, nie bardzo wiedzieli co się dzieję, ale go kochali, nawet jak stał i nic nie mówił.   Pewnego razu zawładnął starą szopą razem z myszami i przeciągiem między przerwami w deskach. Zaczął budować na wielkiej rozłożystej dykcie, tory. W ten sposób stał się Dykta-torem. Pichcił też z czego złapał: lokomotywy, wagony, szlabany i okoliczne krzaki, by dym nie leciał na ściany, bo schludną duszę miał powiązaną z ekologicznym porządkiem, ale myszy nie lubił, więc zatrudnił kota, co lubił.   Ów szopowy projekt, był jego wielką tajemnicą, bo wszystko inne, miał zazwyczaj małe i dlatego nie miał żony, tylko makietę prawie zbudowaną.   Brakowało tylko podróżnych. Rozpoczął ich strugać z osikowych kołków na podobieństwo mieszkańców, którzy o niczym nie wiedzieli, aż nagle ich liczebność zaczęła się raptownie zmniejszać, to tu to tam. On nawet o tym nie wiedział.   Nie dlatego, że strugał wariata, tylko dlatego, że nie mógł przestać myśleć o przerwie, co mu wychodziła poza twarz nawet, lecz jednocześnie dodawała otuchy, kojarząc się z tunelem, od którego ogarnęła go okropnie zaciekawiona pasja.   Dopiero po jakimś czasie się zorientował, gdy wyszedł na zewnatrz, by się wysikać z małego nadal, że mieszkańców w wiosce zabrakło. Zerkał wiele razy i stwierdził, że zostały tylko: kozy, świnie, konie, psy i on.   Na makiecie wszyscy stali. Podobni do siebie jak jeden mąż. Całkiem ładne osikane figurki, które wchłonęły mieszkańców, w swoje niewielkie, drewniane ciała. Najpierw się nawet ucieszył całą przerwą, bo pomyślał, że dobrze im tak, za te całe pośmiewisko na jego cześć, ale za chwilę zrobiło mu się smutno, że sam został w wiosce, jako ten kołek osikowy w wampirze, będąc czarodziejem o którym zapomniał, że ma go w sobie na całą długość.   Zastanowił się krótko, bo na długo nie miał za bardzo czym i po chwili poupychał wszystkich do wagoników i rozpoczął struganie ostatniego pamperka, a później przyjeżdżały wycieczki ludowe oraz inne i oglądały rozdziawione.   Tylko myszy zjadły semafora i była katastrofa, gdyż wszystko jeździło po wszystkim, aż do końca, gdzie nie trzeba. Zwiedzającym to nie przeszkadzało, bo lubiano grozę medialną. I tak oto wioska stała się słynna przez tubylczego Dyktatora. Koniec bajki.   Możecie wracać na makietę.  
    • po prawej stronie drętwieje wers na lewej strofce jakiś obrzęk  bezsenne sensy gonią się e szelestach liści giną słowa   ...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...