Hej moje siostry leśne
i wy braciszkowie,
ukołyszcie mnie śpiewem,
zaszumcie w mojej głowie.
Póki korony z liści
dostojnie tkwią na skroniach,
zanurzę się rozkosznie
w tych waszych śpiewnych tonach.
Ach, te szelesty październikowe
z lekkością sypią się na głowę.
Klon jawor w swoim ogniu
tańczy z wiatrem i drży,
w szaleństwie tym nie zważa,
że gubi liście jak skry.
Za to dąb dobroduszny
brązem ciepłym otuli
i sprawi, że pieśń jego
chłodne wieczory rozczuli.
Ach, te szelesty październikowe
z lekkością sypią się na głowę.
Tu brzoza w sukni białej
z burzą złota we włosach,
czeka na mnie przy drodze,
mocząc stopy we wrzosach.
Oddam jej moje myśli,
niech rozsypie po lesie,
a echo wraz z jesienią,
na liściach dalej poniesie.
Ach, te szelesty październikowe
z lekkością sypią się na głowę.
Miedzianym groszem rzuci
buk, swą szczodrą ręką
i dziękuje jesieni
szeleszczącą piosenką.
I jeszcze najdobniejsza,
co karminowe ma usta,
a na ramiona zarzuca
jarzębinową chustę.
Hej, moi braciszkowie
i wy siostry leśne,
śpiewajcie pieśni jesienne,
nie zasypiajcie za wcześnie.