Na nauce gitary się klaszcze i tupie.
Rytm niesie się dalej.
Flet też — usiłuje.
Na czas w strunę szarpnąć.
W punkt znaleźć się,
tyle.
By być wirtuozem
reakcji
właściwej.
I było ich tylu. A jeden basista
kochał kastaniety,
nie dawał w pół gwizdka.
Gdy inni czekali
na życiowe solo, on przez cały występ
zaskarbił serc grono.