zagrałem pierwsze skrzypce we śnie
śniłem tak jak chciałem gdy podswiadomosc
narzucała niechciane scenariusze - na żywo to zmieniałem
gdy zapragnąłem latac latałem
gdy zapragnąłem być nieśmiertelny taki też się stałem
kochany wspaniały ach jakże boski
istna idylla już widzisz ten świat beztroski
po przebudzeniu
żal we mnie gora
znów mizerny
stąpam przeciętnie
brak zachwytów
I ta kompletna nuda
szybko zatęskniłem za kolejnym reżyserowanym śnieniem
z pragnieniem nie budzenia się z niego wcale
lecz historia i tym razem zatoczyła tragiczne koło - zmarkotniałem
za trzecim razem przestałem śnić już wcale
spadałem w otchłań albo w niej tkwilem
ciężko opisać w jak beznadziejnym impasie byłem
nazajutrz już było zdecydowanie lepiej
szybko zabrałem się do dzialania
zanotowałem o wiele intensywniejszy smak
choćby śniadania ludzie też dopisywali
mówili dzieńdobry albo się uśmiechali
***
w końcu zacząłem śnić
najprawdziwsze koszmary
I chyba już nic nie zastapi
tej ulgi tuż po przebudzeniu - kochani