Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jest we mnie Nadzieja,
że nie wszystko jest wypowiedziane przeze mnie.
I Wiara, gdy szukać będę,
znajdę to, co we mnie najlepsze.

Jest we mnie Wiara, że znajdę sens swojego życia.
I Nadzieja, że nie pobłądzę, a odszukam
odpowiedź na pytanie: kim jestem i jaka powinnam być,
szukając: w znakach, symbolach, tekstach.

Jest we mnie Wiara w to, iż dobro, prawda,
piękno będą wzrastać we mnie
i zarazem Nadzieja, że nie zagłuszą ich
chwasty moich wewnętrznych lęków, niepewności.

Jest we mnie ufność, że osiągnę to,
co dla mnie dobrem jest.
I Nadzieja, że Wiara moja nie będzie
jak kwiat paproci, zakwitający tylko jeden raz...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Samo dobro, wyluzuj trochę. Jeżeli to debiut to okaż przynajmniej minimalną wyrozumiałość i chęć pomocy.
**

Aksjo Twój żywioł to proza, widać. Jeżeli już taka forma to proponuję konsekwencję. Nadzieja, Wiara, Wiara - z wielikich liter, ufność - z małej, tak być nie może.

Jeśli o mnie chodzi to myślę, że powinnaś zrezygnować z wielkich liter, przecinków, kropek. Ogarnij wersyfikację, odgadaj trochę, jeżeli to ma być wiersz.
Drażni mnie zaczynanie każdej strofy od: jest we mnie...
To tyle z rzeczy, które są be.

Trochę przeygnębiający, mimo wszystko. Ale rozumiem, chciałaś wyrzucić to z siebie. Czasem można, a nawet trzeba.
Opublikowano

podoba mi się porównanie Wiary do kwiatu paproci, reszta mnie nie porwała, ledwo przebrnęłam.Bede szczera-nudne i te powtórzenia (wiem,takie było właśnie zamierzenie ,ale litości!)..Czekam na następne wiersze ;)

Opublikowano

jak dla mnie to jest wypisz wymaluj modlitwa protestancka. ostatnia strofa ma dodać akcentu stylistycznego ale nie wygląda mi to raczej na wiersz... troche ryzykowny temat jak na początek, Nadzieja i Wiara. hmm... no sama nie wiem. widać że masz predyspozycje do pisania poezji, ale trzebaby to jak dla mnie oczyścić z naleciałości przetartych wyrażeń i tematów. zdecydowanie dałabym sobie spokój z interpunkcją i dużymi literami, to zostawia miejsce na interpretacje, własny odbiór i unikniesz ewentualnych błędów. to chyba na tyle. życzę szczęścia i pozdrawiam.

Opublikowano

witam
powinnam uruchomiś opcję skasuj wiersz lecz przez wzglad na szcunek dla Was i dziekuję za przeczytanie i komentarz jest on dla mnie bardzo cenny i zapewne Wasze uwagi przydadzą mi sie przy pisaniu tekstów.

Jay
masz rację proza to moja pasja.........i czasem tez tak trzeba....

Wiara
jest w tobie wiara że jednak coś napiszę lepszego - hihihi spróbuję....

Zbyszek
nie jest ze mna aż tak źle....

dziekuje i pozdrawiam Was

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...