Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, lecz z myślą o skarbach,

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził, głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale kim są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

My — starym ludem, który z kolan wstaje,

by w bruk na nowo przypierdolić nimi.

 

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, lecz z myślą o skarbach,

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził, głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

My — starym ludem, który z kolan wstaje,

by w bruk na nowo przypierdolić nimi.

 

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, lecz z myślą o skarbach,

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził, głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

Lud, który pada, potem z kolan wstaje

krzyczałby z nami: Jesteśmy ofiarami!

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, ale z myślą o skarbach,

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził, głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

Lud, który pada, potem z kolan wstaje

krzyczałby z nami: Jesteśmy ofiarami!

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, ale z myślą o skarbach,

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

Lud, który pada, potem z kolan wstaje

krzyczałby z nami: Jesteśmy ofiarami!

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, ale z myślą o skarbach

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki —

ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

Lud, który pada, potem z kolan wstaje

krzyczałby z nami: Jesteśmy ofiarami!

 

janofor

janofor

 

Poranieni 

Ofiarom wojny, która się nie odbyła.

 

Przekonano mnie, że jestem ofiarą.

Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka.

Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga,

otwiera rany zajadły megafon.

 

Bez przekonania, ale z myślą o skarbach

wlokę za tłumem swoje wiotkie członki — ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy!

będę prowadził głosząc czym jest prawda.

 

Jedno spokoju mi tylko nie daje —

ja to ofiara, ale czym są inni?

Musi oprawców być to bura zgraja,

 

bo szli by z nami, będąc niewinnymi.

Lud, który pada, potem z kolan wstaje

krzyczałby z nami: Jesteśmy ofiarami!

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...