Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiatr opatulał mnie chłodnym dotykiem. Latałam tak od chmury do
chmury, szukając miejsca do przycupnięcia i zjedzenie lodów.
Bałam się że po raz kolejny zostaną zjedzone przez słońce. Zawsze
gdy dolatuje zbyt blisko, jego promienie ochoczo pożerają moje
lody orzechowe- zupełnie złośliwie, każde dziecko przecież wie,
że "ognista gwiazda" lubi tylko owocowe. Dzisiejszy dzień był
wyjątkowo mało chmurny i słońce mogło łatwo mnie dostrzec. Nie
pozostawało mi nic innego ,jak szukać dalej.
Po chwili na horyzoncie ukazał się nowy obłok- malutki, zwiewny ,
delikatny jak nasionka topoli. Bardzo ucieszył mnie ten widok,
toteż pospiesznym lotem ruszyłam w jego stronę. Dotarłam tam po
chwili , rozradowana, że moje lody są jeszcze nie tknięte
promieniami słońca. Chmura okazała się wcale nie mała, więc
postanowiłam rozejrzeć się po jej zakamarkach- lody poczekają.
Wiatr prawie ustał, i słońce niebezpiecznie się gorączkowało,
więc niewiele zwiedziłam. Gdy już przysiadałam, za wąskim
załamaniem ,pół-przezroczystą "pierzyną" ujrzałam małego chłopca.
Siedział rozpromieniony , odrywał kawałki chmury ,rzucał nimi
przed siebie i obserwował jak rozpływają się w powietrzu. Zajęty
zupełnie ową czynnością nie zauważył ,że mu się przyglądam. Tak
bardzo rozbawił mnie ten mały, że zaczęłam śmiać się w głos.
Chłopiec w ogóle się nie przestraszył. Popatrzył na mnie z
uśmiechem i drobną ,delikatną rączką podał kawałek puszystej
chmury. Nie zastanawiając się ni chwili ujęłam obłoczek w dłoń i
rzuciłam. Zaczęliśmy śmiać się tak głośno, że jakiś słynny
filozof X z chmury obok spojrzał na nas groźnym wzrokiem.
Oderwałam znów cząstkę naszej "przystani" i dmuchnęłam w jego
stronę. Oczywiście moja "przesyłka" rozpłynęła się nim choć
odrobinę otarła się o filozofa X, lecz i tak zdenerwował się i
prychnął tylko na nas, po czym wstał energicznie i szybkim
krokiem udał się za wzniesienie swojej chmury.
Chłopiec popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, a potem
uśmiechnął się z zadowoleniem.
Nie mówiąc ani słowa ( bo i po co?) po chwili znów rzucaliśmy
kawałkami chmury, małymi puszystymi obłokami. I tak posuwaliśmy
się zadowoleni, wraz z wiatrem na coraz to mniejszym cumulusie,.
Mijaliśmy tylko co jakiś czas innych- zamyślonych, tudzież
odpoczywających ludzi. Na śmierć zapomniałam o lodach! Otworzyłam
torbę lecz na dnie leżało tylko opakowanie z napisem "Orzechowe".
Znowu to złośliwe słońce! Gdy "wyjęłam głowę" z torby,
spostrzegłam, że nasza chmura jest teraz wielkości dwuosobowej
kanapy. Spojrzałam na chłopca, który na chwilę zamarł bez ruchu.
Dotarło do mnie, że nasza wspólna zabawa (a może misja) dobiega
końca. Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, po czym chłopiec wstał. W
jego bystrych oczach dostrzegłam błysk, a konciki ust uniosły się
w przekornym uśmiechu. Chwycił szybkim ruchem część chmury na
której stał i mocno pociągnął. Obłok wysunął się spod niego jak
mydło. Chłopiec jeszcze chwilę wisiał na nim, uśmiechnął się a
potem wypuścił obłok i zaczął spadać. Obserwowałam jak znikał
szybko w kolejnych warstwach nieba.
Zostałam sama.
I znów nie zjadłam lodów.
Zrobiło się niewygodnie- zaczęłam się zsuwać.
Chwyciłam pospiesznie torbę i zeskoczyłam. Zamknęłam oczy i
liczyłam. Kiedy doszłam do 54-ech uniosłam się lekko i
podleciałam do góry. Spojrzałam w dół, zawisłam tuż nad czubkiem
topoli. Heh, zawsze się udaje.
Wleciałam do pokoju przez okno usiadłam znów przed komputerem.
Spojrzałam tylko jeszcze przez okno i zobaczyłam rozpływającą się
w powietrzu chmurę...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I bi bi.                          Maska, jak sam.    
    • Ot; stary raper, trep ary, rat sto.    
    • On;       - baby brak(?) - skarby bab... no.  
    • Aby łamy, karoseria i resorak mały - ba.    
    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...