Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

ciało stoi jeszcze a radość wybrzmiewa

kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

gdzie upał zawisnął i serce goreje

wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

milczy moja dusza palcem tknę litery

na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

i wieża co formą krew mąci mi w głowie 

i brama wjazdowa dzwonami usłana 

tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

gdzie spojrzę historią zasłane są progi

tu dziadów mych duchy zboże zasiewają 

a szyszki chmielowe do nieba sięgają.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

tuman słów zasłania rozdrapane rany

tu serce zostawię wiek płomienie gasi

tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

ciało stoi jeszcze a radość wybrzmiewa

kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

gdzie upał zawisnął i serce goreje

wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

milczy moja dusza palcem tknę litery

na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

i wieża co formą krew mąci mi w głowie 

i brama wjazdowa dzwonami usłana 

tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

gdzie spojrzę historią zasłane są progi

przodków moich duchy zboże rozsiewają 

a szyszki chmielowe do nieba sięgają.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

tuman słów zasłania rozdrapane rany

tu serce zostawię wiek płomienie gasi

tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a radość wybrzmiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Przodków moich duchy zboże rozsiewają 

A szyszki chmielowe do nieba sięgają.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

Tuman słów zasłania rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Przodków moich duchy zboże rozsiewają 

A szyszki chmielowe do nieba sięgają.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

Tuman słów zasłania rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Przodków moich duchy zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

Tuman słów zasłania rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Przodków moich duchy zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochroni nieprzebrane łany

Tuman słów zasłoni rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Duchy przodków moich zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochroni nieprzebrane łany

Tuman słów zasłoni rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Duchy moich przodków zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochroni nieprzebrane łany

Tuman słów zasłoni rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Duchy moich przodków zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

Tuman słów zasłania rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 


 

Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze 

Podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym

Ciało stoi jeszcze a dusza już śpiewa

Kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.

 

Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca

Świątynia góruje nad zbożem wschodzącym

Gdzie upał zawisnął i serce goreje

Wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.

 

A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem 

Tej ziemi i nieba zaklęte to chwile 

Dusza moja milczy palcem tknę litery

Na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.

 

Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe 

I wieża co formą krew mąci mi w głowie 

I brama wjazdowa dzwonami usłana 

Tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana. 

 

Kraino ojczysta majątku mój drogi 

Gdzie spojrzę historią zasłane są progi

Przodków moich duchy zboże tu zasieją

A szyszki chmielowe do nieba dosięgną.

 

Archanioł ochrania nieprzebrane łany

Tuman słów zasłania rozdrapane rany

Tu serce zostawię wiek płomienie gasi

Tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.

 

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...