Ciałopalne kształty płyną w letnim wietrze
podążam za wzrokiem w obejściu bezpiecznym
ciało stoi jeszcze a radość wybrzmiewa
kraino odwieczna poryw dym rozwiewa.
Gdzie pól nieprzebranych Żółkiewka płynąca
świątynia góruje nad zbożem wschodzącym
gdzie upał zawisnął i serce goreje
wzburzając ukryte odwieczne pragnienie.
A jeszcze niedawno nieświadom ich byłem
tej ziemi i nieba zaklęte to chwile
milczy moja dusza palcem tknę litery
na dwóch epitafiach zatartych acz szczerych.
Gdzie gmachu świątyni podpory stalowe
i wieża co formą krew mąci mi w głowie
i brama wjazdowa dzwonami usłana
tak mógłbym tam krzyżem przeleżeć do rana.
Kraino ojczysta majątku mój drogi
gdzie spojrzę historią zasłane są progi
tu dziadów mych duchy zboże zasiewają
a szyszki chmielowe do nieba sięgają.
Archanioł ochrania nieprzebrane łany
tuman słów zasłania rozdrapane rany
tu serce zostawię wiek płomienie gasi
tu iskrę ostatnią polny kamień zgasi.