Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Arsis

Arsis

„Travelling Without Moving”, to trzeci album grupy Jamiroquai z 1996 roku. Album jest niejako kontynuacją dwóch poprzednich płyt. Fantastyczny wokal Jay Keya sprawdza się znakomicie w tym roztańczonym, soulująco- funkowym stylu. Przewija się tutaj cała gama gatunków i podgatunków muzycznych. Muzyczna podróż bez ruszana się z domu. Mijamy tutaj poszczególne stacje począwszy od disco, reggae poprzez latynoskie rytmy pokroju Santany. Aż po etniczne klimaty transowych (szamańskich) aborygeńskich rytmów. Wdychamy sunące przez nieskończone równiny australijskiego buszu nikłe wonie dalekich palenisk... Ta płyta to również szybkie samochody i fantastyczne nakrycia głowy (czy to wyszukane kapelusze, czy to kosmiczne kaski) wokalisty, który pląsa w swoim charakterystycznym stylu. Charakterystycznym tak jak charakterystyczny i nietuzinkowy jest cały ten zespół.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2025-05-11)

 

Skład: Jay Kay – wokal, Toby Smith – syntezatory, Stuart Zender – gitara basowa, Simon Katz – gitara, Derrick McKenzie – instr. perkusyjne, Wallis Buchanan – didgeridoo, Sola Akingbola – perkusja, DJ D-Zire – miks gramofonowy, Simon Hale – aranżacja smyczkowa, Gavin Wright – wiolonczela, Max Beesley – wibrafon, Gary Barnacle – saksofon, John Thirkell – trąbka, Londyńska Orkiestra Symfoniczna

 

 

 

 

 

Arsis

Arsis

„Travelling Without Moving”, to trzeci album grupy Jamiroquai z 1996 roku. Album jest niejako kontynuacją dwóch poprzednich płyt. Fantastyczny wokal Jay Keya sprawdza się znakomicie w tym roztańczonym, soulująco- funkowym stylu. Przewija się tutaj cała gama gatunków i podgatunków muzycznych. Muzyczna podróż bez ruszana się z domu. Mijamy tutaj poszczególne stacje począwszy od disco, reggae poprzez latynoskie rytmy pokroju Santany. Aż po etniczne klimaty transowych (szamańskich) aborygeńskich rytmów. Wdychamy sunące przez nieskończone równiny australijskiego buszu nikłe wonie dalekich palenisk... Ta płyta to również szybkie samochody i fantastyczne nakrycia głowy (czy to wyszukane kapelusze, czy to kosmiczne kaski) wokalisty, który pląsa w swoim charakterystycznym stylu. Charakterystycznym tak jak charakterystyczny i nietuzinkowy jest cały ten zespół. W nagraniu płyty uczestniczyli: Jay Kay – wokal, Toby Smith – syntezatory, Stuart Zender – gitara basowa, Simon Katz – gitara, Derrick McKenzie – instr. perkusyjne, Wallis Buchanan – didgeridoo, Sola Akingbola – perkusja, DJ D-Zire – miks gramofonowy, Simon Hale – aranżacja smyczkowa, Gavin Wright – wiolonczela, Max Beesley – wibrafon, Gary Barnacle – saksofon, John Thirkell – trąbka, Londyńska Orkiestra Symfoniczna

 

 

 

 

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Śnieg   Padał śnieg, dobry śnieg. Wędrowałem po mieście. Tylko puste ulice lśnią w złotym świetle księżyca.   Padał śnieg, białe światło. Wiedział, że dusza zamarzła. A dawno przestałam wierzyć, że zobaczę słońce na niebie.  
    • @marekg Krótki, czysty, precyzyjny i pełen cichego sensu. Wiersz minimalistyczny, lecz niesie głębię samotności i delikatny błysk humoru – ten „ogon ulicy” to dowód, że słowo nie boi się lekkości, nawet mówiąc o czymś ciężkim.
    • Anna patrzy jak niezgrabnie nogami powłóczy pająk na torsie ukochanego zaplątany w gąszczu włosów raz za razem przegrzebując korytarze nad głową szeleszczą pożółkłe już liście dębiny wrześniowe słońce nadal parzy muskając ostrym językiem spocony kark w oddali szumi rzeka opływając delikatnie zwilgotniałe łodygi trzciny błotną mazią zalepiając tulejniki brudząc nieskalaną biel kwiatostanu i tylko trzmiel bez gracji w popłochu odurzony zapachem dzikiego tymianku zapętla małymi kręgami światy pomiędzy
    • bywają dni kiedy poezja mnie przeraża najczęściej w osiedlowym sklepie kupuję chleb ona pyta jaśniejszy czy ten bardziej wypieczony czuję jak zaczyna rosnąć we mnie to dziwaczne zjawisko przybiera coraz trudniejszych do określenia kształtów chleb zaczyna pożerać mnie od środka w końcu udaje mi się uciec na zewnątrz a tam lump pełen nadziei ze szczerbatym uśmiechem pan da na chleb pan da rzucam coś na odczepnego przyspieszam kroku w domu na ścianach chleb lump ja i gdzieś pomiędzy poezja
    • @Florian Konrad Świetny, współczesny, ironiczno-liryczny wiersz, który w prostym obrazie odradza sens rytuału i miłości. Znakomita dykcja, subtelna metafora, ciepło pod humorem. Jeden z tych tekstów, które potrafią rozśmieszyć, wzruszyć i zawstydzić w jednej chwili.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...