Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Łukasz Jasiński @Łukasz Jasiński ''Nie zaczekam już na ciebie wszystko sobie przemyślałam..kroczysz -biegnę..biegniesz - kroczę''......pozdrawiam.Może to pomoże nie wiem...znaczy ta wódka.Ja jadę do pracy bo warto ''nie wartościując''.

@Bożena De-Tre Powtórzyłam bo z pamięcią to różnie u ludzi Panie Łukaszu od Herbu.

@Łukasz Jasiński Mamie nie tylko kwiaty pan winien przecież...MAMA najpiękniejsze słowo na świecie....tak dobrze pana wychowała.

Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

A czy pani w ogóle potrafi normalnie pisać? Po prostu: po polsku i zamiast z takim ogłupiającym chaosem? Taki chaos doprowadza mnie do wściekłego szału, dokładnie: wybucham wtedy wewnętrznie, a jestem w szermierce słownej piekielnie dobry! I będzie pani bardzo zaskoczona: byłem na proteście przeciwko nielegalnej imigracji, jakby inaczej: dzikusów - na zachodniej - granicy i po całej Polsce goniła mnie polityczna policja (pod żadnym pozorem nie mylić - z Polską Policją - patriotyczną), a niedaleko: Stadionu Narodowego w Warszawie jest restauracja obok Teatru Powszechnego i zostałem bardzo miło obsłużony, dalej: na końcu tej miłej dziewczynie zaśpiewałem piosenkę Zbigniewa Herberta - "Wilki" - wyrzuciła moją skromną osobę - mnie? A wręcz przeciwnie! Serce jej pękło i uciekła do ubikacji - po prostu zaczęła płakać... Oczywiście: powiedziałem jej, iż należę do Ruchu Narodowego i wyżej wymieniony ruch jest ze swojej natury socjalny i ma pochodzenie masońskie - już pani wszystko wie?

 

A jeśli chodzi o wychowanie mojej wyjątkowej osoby: wychowały mnie trzy osoby - tata (nie żyje już), mama i babcia ze strony mamy (nie żyje już) - w takiej kolejności i niech pani zauważy absurdalność wyżej wymienionej sytuacji: to właśnie ONI pragną, aby osoba niepełnosprawna o stopniu umiarkowanym - jestem osobą niesłyszącą - słuch straciłem po operacji na nosie - prawdopodobnie przez źle użytą narkozę, więc: posiadam nabytą niepełnosprawność - utrzymywała osobę pełnosprawną (mamę) - co jest całkowicie nielegalne według Kodeksu Cywilnego i według Kodeksu Karnego - nie wspominając już o ustawie zasadniczej - Konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej i Karcie Praw Osób Niepełnosprawnych - co pani na to? A może coś innego? Opieka Pomocy Społecznej nie pomogła mi jako osobie nielegalnie bezdomnej - pomogły mi dziewczyny z Wydziału Zasobów Lokalowych na Wiktorskiej w Warszawie, a teraz: kiedy mam lokal socjalny - nagle chcą mi pomóc? Nie, proszę łaskawej pani: nie chcą mi pomóc - chcą mi wrzucić na utrzymanie jakąś osobę niepełnosprawną i jak pani widzi: to już kolejna absurdalność, natomiast: w moim pojęciu jest to po prostu pasożytnictwo - próba wykorzystania mojej skromnej osoby...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

I widzi pani? Z jednej strony: skrajna - lewica, a z drugiej strony: skrajna - prawica, tymczasem: można - porozmawiać? Jak najbardziej można!? Zamiast - non stop - bez sensu wypominać sobie krzywdy, nieprawdaż? O takich ludziach jak ja - mówią: pół żartem i pół serio - bezdomne sieroty patriotyczne...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

A coś jeszcze pani powiem: jak pracowałem w Archiwum Akt Nowych na stanowisku pomocnika gospodarza i jak - zgłodniałem, a dyrektor Tadeusz Krawczak akurat miał gościa - ministra Bogdana Zdrojewskiego i u sekretarki trzymał lodówkę, otóż to: osoby, które pracują fizycznie - potrzebują dużo więcej jedzenia, dalej: dyrektor miał w lodówce chleb, pomidory i kiełbasę, wziąłem trochę jego jedzenia bez pytania i po prostu zjadłem...

 

Oczywiście: nie wszystko - nie jestem przecież chamem, niektórzy w takiej sytuacji - zachowują się iście niejako - dwuznacznie: pokornie, głos im pęka - ani słowa nie mogą z siebie wypowiedzieć - glisty moralne - ostatnie słowa dotyczą sekretarki, a skąd o tym wiem? To jest właśnie empatia - zdolność wyczuwania nastrojów - u innych ludzi...

 

I to samo robi pani... Gdyby prezydent Andrzej Duda odwiedził pani dom, a pani co? Pani po prostu zmięknie i jeszcze na kolanach by pani błagała o autograf wyżej wymienionego prezdenta, aby potem wszystkim pokazywać...

 

- Patrzcie! Jaka wielka jestem! Mam autograf!

 

To jest właśnie zachowanie charakterystyczne dla dwunożnych ssaków agresywnych - iście podwójna moralność i ukrywanie własnych intencji - ukrytych...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

I albo to: na rogu Nowego Świata i Alei Jerozolimskich poderwałem dziewczynę, oczywiście: piękną - blondynkę, a jak wiadomo: Polki są przekorne, sam jestem Polakiem i dobrze o tym wiem, ona zaczęła mnie wtedy gonić - wpadłem na prezydenta Rafała Trzaskowskiego...

 

- Ojej, to było niechcący...

 

- Nie, nic się stało... Bawcie się i kochajcie się...

 

To jest właśnie, proszę pani, realny świat - życie, a reszta to nic innego jak propaganda - dlatego właśnie nie oglądam telewizji, zresztą: nie mam telewizora - wyrzuciłem przez okno, następnego dnia posprzątałem i wyrzuciłem resztki - pralni mózgów - do kosza, proste i logiczne i jasne? To jest właśnie odpowiedzialność... Wyrzuciłem do kosza na śmiecie w śmietniku...

 

Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

A wie pani: kiedy przeszedłem wewnętrzną metamorfozę? Przez dziewczynę, którą bardzo kochałem, a ona mnie zdradziła! I zamiast publicznie zrobić awanturę i ją ośmieszyć - skompromitować, przełknąłem to, jednocześnie: stanąłem się bardzo niedostępny - zimny, ludzie, którzy patrzyli mi w oczy - od Nowego Miasta do Starego Miasta w Warszawie - byli niesamowicie przerażeni - miałem obłęd w oczach - szaleństwo, to jest właśnie, proszę łaskawej pani, miłość wobec kobiet, otóż to: jak mężczyźni zostaną zdradzeni - nie ma już odwrotu, dlatego też: nie wolno wyciągać mrocznego serca - będzie jeszcze gorzej...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

I jeszcze mało tego, a kiedy przypadkiem spotkałem dziewczynę ze szkoły podstawowej na Zakroczymskiej w Warszawie (Pałac Sapiehów) i miała ona problemy - była po prostu gnębiona, wyszydzana - wykorzystywana przez własną matkę - jej matka to kawał katolickiej dziwki - kawał niesamowitego wieprza...

 

I to ona właśnie mnie poderwała - wszystko mi powiedziała jak na spowiedzi i płakała jak nastolatka - co jest grane, dalej: bawiliśmy się i kochaliśmy się i całowaliśmy się i w końcu mi...

 

- Nadal jestem dziewicą...

 

A miała już wtedy dwadzieścia siedem lat, uważa łaskawa pani - mnie nie bolało? Tak miała zablokowane między nogami i byłem iście przerażony... Bo przecież mogło jej - coś nierównego do łba strzelić, a potem: oskarżyć mnie o gwałt - teraz - co? Po prostu żyje swobodnie i jest dostępna dla wszystkich ludzi - wcześniej miała kompleksy, acha, jest także miła i pełna naturalnego życia - robi co chce i w czym jest problem, proszę łaskawej pani? Jej: wolność - wyzwolenie z amoralnych pasów bezpieczeństwa - tak zwanego dekalogu?

 

Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Łukasz Jasiński Panie Łukaszu szczery z krwi i kości( z dużym potencjałem ) z Pana młody człowiek tylko po co te „ ataki agresji…”.Mogę pana nie odwiedzać ja ale inni zostaną a ludzie są tacy sami tylko mamy inne możliwości i dlatego stajemy się inni…często żli.Lubię używać skrótów myślowych jeżeli wierzę że po drugiej stronie jest człowieczy odbiór…dobrego zatem i nie obrażajmy się na siebie ani siebie.Każdego jednakowo boli.

@Bożena De-Tre Dziękuję za „ spowiedż grzesznika(fajny byłby tytuł dla pana tekstu kolejnego-:)….i rozgrzeszam -:)Pozdrowienia z Wrocławia.

Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

Nie, nic pani nie rozumie, przed chwilą byłem łagodny, miły i spokojny, a pani - co!? Bezpodstawnie OSKARŻA mnie pani o AGRESJĘ!!! Postawą AGRESJI jest ZAWIŚĆ, KŁAMSTWO i ZAZDROŚĆ - NIENAWIŚĆ wynikająca z NIECZYSTEGO SUMIENIA i NIEUDACZNISTWO - chęć zdominowania innej osoby w sensie mentalnym - pragnienie przejąć władzy nad inną osobą - MĄDRZEJSZĄ i tutaj dochodzimy do kolejnego wniosku - mamy do czynienia z osobą bardzo niebezpieczną - PSYCHOPATYCZNĄ!!!

 

Dajmy taki z góry przykład: jeśli ustąpię pani i co wtedy pani zrobi? Zajmie mi pani moje miejsce, a mnie pani wyrzuci poza margines życia społecznego? A nawet: przywłaszczy sobie pani mój lokal socjalny, natomiast: mnie pani wyrzuci na warszawską kostkę brukową, tak? To pani ma bardzo ogromny problem: jest pani agresywna, przewrotna, fałszywa, niesamowicie pusta wewnętrznie - prowokująca i pod każdym względem - zboczona i czego pani jeszcze ode mnie chce? Niech pani wreszcie zacznie odpowiadać na zadawane pytania - na tym polega kulturalna wymiana zdań!!! A poza tym: AROGANCJA, GŁUPOTA i IGNORANCJA - to nic innego jak - AGRESJA!!!

 

A kiedy pani zabraknie kontrargumentów, to: zacznie mnie pani pouczać o POKORZE, SZACUNKU i MIŁOŚCI wobec innych ludzi - bliźnich, nieprawdaż? I tutaj dochodzimy do kolejnego wniosku: ma pani nieuzasadnione postawy ROSZCZENIOWE!!! Traktuje pani innych ludzi według własnej MIARY!!! Idźmy jeszcze dalej: a czy - ZAWOALOWANY SZANTAŻ, PROWOKACJA i SUGESTIA - to też nie - AGRESJA?

 

Wszystko pani znajdzie w moich esejach pod tytułem - "Z pamiętnika bezdomnego", "Saga" i "Silva Rerum" - także w wierszu - "Kierowca" - wtedy może pani wreszcie zrozumie - jest całkowicie na kompletny odwrót, kończąc: gdzie opisała pani własne doświadczenia życiowe?

 

Łukasz Jasiński

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Łukasz Jasiński Panie Łukaszu jednak pan nie zrozumiał.Daleko mi do oskarżania innych bo niby dlaczego miałabym to robić?Oceniać też nie chcę!Jednak nie wszyscy jesteśmy z tego samego „ rodu” ja zapewne wypadłam z gniazda i może dlatego nauczyłam się frywać?! Tego samego życzę Panu również bo widzę że skrzydła Pan ma.Nie psujmy sobie kolejnego poranka zatem „ żegnam”…serdecznie.

@Łukasz Jasiński gdyby odpowiadała na pytania tak jak pan tego oczekuje byłoby słabo i bardzo agresywnie a po co?!Troszkę szkół skończyłam a reszta to życie…a te akurat bywa bardzo szczęśliwe..myślę-jestem: czego chcieć więcej?

@Bożena De-Tre i jak pan zapewne widzi udaje mi się przeczytać czasami bez „ zrozumienia” a to już „ Sztuka walki”.

Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

Naprawdę pani myśli, iż nic nie zrozumiałem? A wie pani co? Jest pani taka malutka w porównaniu ze mną i jeszcze ma pani niewiarygodny tupet - bezczelność - pisać tak zwane wiersze, chociaż: w ogóle nie umie pani pisać - nie udowodniła pani tego...

 

O takich po prostu mówimy: ćwierćinteligencja - zawsze wchodzą w pupę tym, którzy dobrze płacą - zamiast: iść do pracy - dotarło do łaskawej pani?

 

I mam bardzo dużo wódki - odpoczywam - mam prawo robić to - co po prostu - chcę, tak: mam bardzo silny instynkt mordercy i wynika on z nielegalnej - bezdomności - z walki o przetrwanie - życie i kto jest za to odpowiedzialny - ja!?

 

I wiem o tym: niektóre osoby zgłaszają pomoc...

 

- Zacznij, wreszcie, kurwa, myśleć - samodzielnie!!!

 

I powiedziałem raz na zawsze - jestem po stronie Palestyny i jeśli tutaj - w mojej Ojczyźnie - żyją polscy żydzi - mają do tego prawo, natomiast: syjoniści - nie mają żadnego prawa - mają własny kraj i niech sobie żyją po swojemu, a nie: niech - nie narzucają własnych problemów nam, Polakom!!! Proste i logiczne i jasne?

 

Izraelu i Izraelu i Izraelu - jakiś taki wielki jesteś... A prawda po prostu jest taka - jesteś po prostu - do zadeptania w każdej chwili, ot tak, po prostu... Kończąc: puenta jest bez sarkastycznej ironii - mówię o tym, aby głupcy zrozumieli - głupcom - non stop - trzeba tłumaczyć i przypominać i tłumaczyć...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Bożena De-Tre

 

Raczej to większość ludzi powinna się ode mnie uczyć, a przede wszystkim: pani... Jestem osobą bardzo mocno doświadczoną życiowo, otóż to:

 

- kilka razy dość mocno złamane serce,

 

- całkowicie nielegalna bezdomność,

 

- niewiarygodne nękanie przez czarną mafię - kościół (prawo kanoniczne) i niektóre jednostki systemu państwowego (głównie przez tak zwany wymiar sprawiedliwości) - oni z góry skazują obywatela na osobę winną, chociaż: to często - obywatel posiada dowody złamania prawa przez nich samych,

 

kończąc: mi wrażliwość okazuje Wojsko Polskie, Służby Specjalne i Policja Polska, także: niektórzy ludzie o bardzo dobrym sercu - inteligentni, wrażliwi i empatyczni - nie jestem upoważniony, aby o tych ludziach publicznie rozmawiać...

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Od następnego dnia uderzyłem szukać pracy i wertować na nowo mieszkania. Znów na ławce — sam, z obwarzankiem w ręku. Rozmyślam, zakreślam, wertuję. Z budki telefonicznej do ławki — zakreślam. Z ławki do budki. Jest! Mam! Umówiłem się oglądnąć mieszkanie — tym razem na Kozłówku, więc po przeciwnej stronie Krakowa. Po rozmowie telefonicznej udałem się również na rozmowę o pracę. I tak zaczęła się moja przygoda z elektryką. Z zawodu byłem elektromonterem, więc rozpocząłem pracę w jednoosobowej firmie, ale z aspiracjami. Gość miał duże znajomości i mnóstwo zleceń na terenie Krakowa. Więc zakładaliśmy liczniki, wymieniali przewody elektryczne, robiliśmy od podstaw instalacje elektryczne w nowo wybudowanych budynkach. — nawet u Kotańskiego, gdzie miał powstać jeden z Markotów. Po pewnym czasie zaczęliśmy też wyposażać kuchnie  — te małe i te większe, w urządzenia gastronomiczne. Na pieniądze nie narzekałem. Stanisław, bo tak nazywał się właściciel tej firmy jednoosobowej. — jednoosobowej, bo jak się okazało, nie odprowadzał od mojego wynagrodzenia żadnych składek. Ale co tam — płacił zawsze na czas, a ja wtedy się uczyłem, więc mi na tym zbytnio nie zależało. Stanisław kiedyś był zagorzałym harcerzem. Miał nawet jeszcze kontakty w niektórych harcówkach. Więc czasem pomagaliśmy Harcerzom w naprawie różnych sprzętów. I tak, bujając się po Krakowie ze Stanisławem, dobrnąłem do wiosny. Wczesną wiosną postanowiłem znowu zmienić mieszkanie. Bo tym razem babcia z Kozłówka zaczęła dawać mi się we znaki. Instynkt macierzyński — a może babcierzyński — zaczął się w niej kumulować, nie wiem jeszcze z czym. Byłem sprawdzany: kiedy wracam, z kim wracam, o której wracam. Ufff. Czułem się, jakbym był kontrolowany przez całą brygadę inspektorów jakości. Więc usiadłem na swojej znajomej ławce w Rynku. Z obwarzankiem w ręku, znów wertuję gazetę: Sprzedam. Wynajmę. Przyjmę. Oddam w dobre ręce. „Przyjmę do mieszkania miłą, miłego” — te ogłoszenia od razu odrzucałem. Dość miałem przygód podczas jazdy stopem, odmawiania kawy i tłumaczenia się, że nie jestem gejem, że mam dziewczynę. Oj, jaki ja wtedy byłem wiernym, lojalnym hetero kochankiem! Żeby tylko się wyłgać, potrafiłbym nawet przyznać się, że mam pięć żon — byle zejść na inny poziom rozmowy. A najlepiej: — „Tu niedaleko mieszkam. Dzięki. Cześć.” Więc nazajutrz znowu — obładowany torbami. W jednej ręce książki, w drugiej hantle. Ciężar wiedzy niemal równał się z ciężarem żelaza. Na sobie dwie kurtki, organy i plecak. Jakoś udało mi się wsiąść do tramwaju. Moja masa startowa była spora — tak spora, że podczas hamowania musiało mnie trzymać dwóch gości. A przede mną jeszcze przesiadka, bo tym razem moje mieszkanie wykluło się na Czyżynach. Jadąc ulicą Mogilską w stronę Jana Pawła. Po drodze mijałem młyn. Stamtąd miałem przynajmniej niedaleko do szkoły. Mieszkanie dzieliłem z podstarzałym kawalerem, który pracował w telekomunikacji. Co tam robił — nie wiem. Pewnie z nudów czytał dzieła Lenina i innych wspaniałych rosyjskich propagandystów. Mieszkanie pełne było tego typu książek. Pomijając już to, że wszystko się w nim kleiło — bo sprzątała je raz na tydzień jego mamusia. W pokoju nie było drzwi, więc jak najszybciej zawęziłem wejście szafą, a na niej powiesiłem kotarę — najgrubszą, jaką znalazłem — by nie słyszeć swojego sublokatora. Każdego ranka, przed pracą, w łazience prychał, chrząkał, siorbał, czyszcząc w ten sposób wszystkie kanały nosowe i gardłowe. I wszystko, co tylko można było tam czyścić. To trąbienie nozdrzami — jakby stado słoni naraz brało kąpiel w sadzawce. Codzienny rytuał trwał zwykle pół godziny. Liceum, jak już wspominałem, znajdowało się w Nowej Hucie. Więc zmęczony po pracy, wsiadałem w tramwaj i ruszałem zamyślony. Tramwajem przez osiedla. Ku lepszej aurze. W poszukiwaniu światła. Przez szarozłote blokowiska. Deszczowe lasy. Zadymione gąszcza. Stepowe trawy. W poszukiwaniu czasu. W poszukiwaniu głosu. Ku złotej aurze. Ku jasnej pannie. Tramwajem przez osiedla. Przez zaniki pamięci. Zawirowania i pustkę. Czarne dziury. Przez zapytajniki. Byle cię ustrzec. Byle się ustrzec. Zmęczony i zamyślony, starałem się dobrze wysiąść — byle nie przejechać. Sroka – mój kolega często czekał na mnie przed drzwiami. Z nim nasze nowo poznane koleżanki — Justyna i Agnieszka. Po szkole siadaliśmy na ławce i tak zlatywał nam wieczór. Justyna — ładna i mądra, taka inna od wszystkich blokersów w dresach. Na tym betonowym rumowisku wyglądała jak kwiatuszek. Często ją odprowadzałem pod blok. Przyjaźniliśmy się. A raczej — to ona mnie odprowadzała, bo tu ją wszyscy znali i nikt nas nie ruszał. Wieczorami, wracając od niej, nieraz natykałem się na kiboli. Ale mój instynkt przetrwania i nos nigdy mnie nie zawodziły. Wiedziałem, kiedy ktoś mnie śledzi, obserwuje, próbuje otoczyć. Atakowali zawsze, gdy było ich więcej — nigdy dwóch czy trzech. Dopiero w dziesięciu nabierali odwagi. Ja za to miałem swój instynkt. I potrafiłem szybko biegać. Więc widzieli tylko moje stopy. Zawsze udawało mi się uskoczyć i umknąć. W liceum na Wysokim miałem kumpla — Srokę. Trzymaliśmy się razem. Mieszkał w Hucie, więc pobierałem u niego nauki przetrwania. W szkole przeważnie jechałem na trójkach, ale bez wysiłku. Jak czegoś nie lubiłem, to potrafiłem się ustawić. Najczęściej ustawiałem sobie matematyczki — bo matmy nie znosiłem. W Konarze, gdzie zaczynałem, była taka kosa. Wzięła mnie raz do tablicy, kazała rozwiązać jakieś równanie, a po chwili, odwracając się, chwyta się za głowę i woła: — „A co ty, Kwaśny, na tej tablicy żaby tłuczesz?! Przecież tam nic nie widać, co jest napisane!” I miała rację — ja sam niewiele z tego widziałem. Ale co tam. Lubiliśmy z kumplem pogadać i trochę się jej po podlizywać. Więc po jakimś czasie poszliśmy do niej zreperować gniazdko. Jak już naprawiliśmy gniazdko, to potem naprawiliśmy jej przewody sieciowe. Pamiętam — to był mój ostatni występ przy tablicy. Potem, jakimś dziwnym trafem, odpowiadały już tylko dziewczyny. W Krakowie pani od matematyki była jeszcze przed trzydziestką. Więc ze Sroką zaczęliśmy przy niej rozmawiać o dobrych koncertach w Krakowie. I załapało. Klub Pod Przewiązką i koncerty, które tam cyklicznie się odbywały — pomyśleliśmy: bingo! Po jednym z takich koncertów byliśmy już niemal na „ty” z panią od matematyki. Siadaliśmy w pierwszej ławce — odważni, niby prymusy. Obydwaj udający, że matematyka to nasz najlepszy przedmiot. Nosiła dość mocne okulary, więc chyba z bliska niewiele widziała. Tak nam się przynajmniej wydawało, bo podczas sprawdzianów upominała tylko siedzących za nami. A my — nasza dwójka — od czasu koncertu byliśmy nietykalni. *** Miałem mieszkanie, a Magda od jakiegoś czasu przestała się odzywać. Nie odbierała telefonów. Więc postanowiłem umówić się z Justyną. Lubiliśmy razem filmy, więc zaprosiłem ją do siebie, żeby obejrzeć Psychozę na wideo. Przyszła w sobotę. Ubrana w ramoneskę, obcisłe spodnie. Miała kruczoczarne włosy i piękne usta — jedna z najładniejszych dziewczyn, jakie wtedy znałem. Zaprosiłem ją do swojej nory, nie wiedząc, jak zareaguje na to miejsce. Ale o dziwo — zaakceptowała. I było nawet miło... dopóki nie przyszedł mój siorbiący i prychający sublokator. Wpatrzeni w ekran, w muzykę grozy — nagle z łazienki dobiega trąbienie. Czar prysł. Randka też straciła całą magię, którą próbowałem utrzymać. Pojechaliśmy więc do Justyny. Na schodach powitał nas jej pies — Hunter. Rotweiler. Wspaniały, potężny. Hunter był wpatrzony we mnie. A ja w niego. Nasze wzroki przeszywały się wzajemnie jak dwa lasery. Kiedy tak patrzył, starałem się nawet nie oddychać. Bo wiedziałem, że jeden gwałtowny ruch, jedno dotknięcie Justyny mogłoby skończyć się odgryzieniem ręki. Więc siedziałem na sztywniaka, bez gwałtownych gestów i tak przebrnąłem przez swoją randkę. Na przyszłość już wiedziałem — następne spotkania z Justyną tylko na ławeczce. Choćby przed blokiem. Wszędzie, byle nie przy jej kochanym pupilku — Hunterze. Z książek na półce dobiega muzyka. Zegar w szkliwie bezszelestnie tyka. Nie ma skazańców, nie będzie okrzyków. Krzesło nie stoi — walczy w bezruchu. Walczy i biegnie, by nie dać się złapać, lecz gardło już krwawi, zaczyna chrapać. Zegar w szkliwie już prawie zasypia, już nie oddycha, już przestał tykać. Leżę tak i rozmyślam. A właściwie wymyślam nowy wiersz. Jest koniec roku. Oceny powystawiane — mogę poświęcić trochę więcej czasu swojej „karierze”.        
    • @Somalija Od Ciebie, mnie zleży jak długo...   Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @andrew Dziekuje serdecznie. Pozdrawiam :)))
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Maciek.J Prawdziwy dzieciak z Ciebie i do tego niemiły, przytul się do misiów i idź spać chłopczyku.     ********************  
    • @Wiesław J.K. Miło i sympatycznie.  Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...