Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   Gdy otworzyłam oczy - jak powiedział - zobaczyłam, że stoi tuż przede mną. Aby ujrzeć jego utkwione w moich spojrzenie, musiałam trochę podnieść głowę; Jerzy był bowiem wyższy ode mnie. 

   - Tak, teraz lepiej - uśmiechnął się. 

   Nagle poczułam się przy nim mała, co przecież wydało aracjonalne - w końcu miałam swoje doświadczenia. Zrobiło mi się jakby chłodniej.

   - To na pewno przez tę energetyczną różnicę między nami - pomyślałam. - Ale, u licha, dlaczego ciągle musisz być tym mądrzejszym? I w dodatku zawsze to okazywać? - zirytowałam się wewnętrznie. 

   Wydało mi się, że dostrzegam odpowiedź w jego oczach. Tę zakorzenioną - nie, raczej wyrosłą - z jego przeżyć. Z przereflektowanych, popełnionych błędów i przepracowanych emocji. Wsród których to pierwszych były nieudane związki. Nagle mignęła mi myśl: czy to jednak były naprawdę błędy, skoro dzięki częściowo dzięki nim Jerzy jest dzisiaj takim, jakim jest? I skoro one doprowadziły nas do siebie?

   Kolejną myślą, też wypływającą z rozdrażnienia, była ta, żeby uczynić moje oczy aprzeniknionymi. Uh! Wtedy przestanie zaglądać mi do myśli, do serca i do duszy! Przywróciłabym w ten sposób równowagę - uznałam. - Tylko jak to zrobić?!, samozapytałam. - I czy to w gruncie rzeczy ma sens? Czy tego naprawdę chcę? Podoba mi się przecież taki, jaki jest. Taki... przenikliwy i taki... - walczyłam przez chwilę z własną dumą, aby sama od siebie odrzucić, odepchnąć świadomość tego, że jest właśnie taki - mądrzejszy. I żeby tego nie nazwać. Czego - tu zrozumiałam, że stawiam kolejny krok ku akceptacji tej prawdy - potrzebowałam. Codziennego wsparcia ze strony kogoś takiego jak on, aby odzyskać to, czego brak doskwierał mi tak bardzo: bycia sobą. 

   Nagle odniosłam wrażenie, jakbym nagle, wyszedłszy z siebie, stanęła z boku i obserwowała siebie i Jerzego stojących naprzeciw siebie i w siebie wpatrzonych. Ależ on na mnie patrzy, przeniknęła mnie myśl. Mój były nigdy tak patrzył na mnie! A jak ja na niego... Czyżby zaczął zakochiwać się we mnie? I, co gorsza, ja w nim?? Niech to nie będzie prawdą! To jeszcze za wcześnie! Nie mogę już teraz, a ty, Jerzy, nie wiesz co robisz! Przecież ja... 

   Gdy wrażenie minęło i wróciłam do siebie, poczułam, że ujmuje moje dłonie, a po chwili puszcza je, obejmuje mnie i przytula. 

   - Jest wiosennie i ciepło - szepnął mi do ucha. - Przyjemnością jest dla mnie tulić cię - tu zrobił przerwę - i przytulać się do ciebie. Ale jak długo jeszcze będziemy stać tu, na ulicy? 

 

   Warszawa, 20. Marca 2025 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   To podpowiedź?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

    Dziękuję Ci za odwiedziny, czytanie i komentarz. Oraz za literackie uznanie. 

   Odwzajemniam pozdrowienia.

   

   Poczytasz, zobaczysz. 

   Pozdrawiam Cię.

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Urodziłem się z krzywą przegrodą nosową i paskudnym głosem. Począwszy w dzieciństwie, tak długo i często marzyłem, że to ja śpiewam piosenki dudniące w moich słuchawkach, że dzisiaj, jako dorosły, nie jestem już w stanie śpiewać z otwartymi oczami. To by już mogło być tyle. Czasami spadają na mnie zdania-wiersze, pełne utwory rozpoczęte, rozwinięte i zamknięte w ciągu jednej kropki, samowystarczalne obrazy, z którymi nie wiadomo co zrobić. Zbierać je w księgę króciutkich aforyzmów, rozwodnić je do pełnoprawnego i niepotrzebnie przegadanego wiersza, a może po prostu pozwolić im odejść, zapisać je w notatkach na telefonie w kategorii "na później", zmienić telefon na nowszy model i na zawsze o nich zapomnieć? Zapewne każdy z nas nosi w sobie te obrazki jak mikroplastiki, przez jakiś czas krążą one od tkanki do tkanki, aż w końcu trafiają do śledziony, umierają, a my wydalamy je pewnego dnia przed wyjściem do pracy. Wszystko jest przesiąknięte poezją, nie o tyle fatalną że nienapisaną, ale niemożliwą do napisania. To chyba właśnie to oznacza poezja - ten krótki moment kiedy zewnętrzny świat spinamy na chwilę w całość, albo może dopiero ten krótki moment melancholii, kiedy zdamy sobie sprawę że ten porządek istnieje tylko w nas, i nigdy nie może zaistnieć poza nami.
    • Witaj -  Od dawna nie oglądam cudzych żyć:  wolę swoje kłamstwa  pieszczone przez niedbałość - super -                                                                         Pzdr.serdecznie.
    • Złoto się sypie oknami do sieni, Dzień się zaczyna od wielkich olśnień! Patrz, jak się w słońcu świat cały mieni, Jakby ktoś pędzlem pomalował go głośniej! Wiatr w polu tańczy, gałęzie kołysze, Ptak wyśpiewuje błękitu potęgę, I taką jasną, świetlistą ciszę, Wpisuje niebo w swą wieczną księgę. Ciesz się tą kawą, co paruje w dłoniach, Ciesz się uśmiechem, co mija Cię w biegu. Życie nie pędzi tylko w pogoniach, Życie jest tutaj – w tym jasnym brzegu! Niech serce bije rytmem radosnym, Jak bęben lata, jak dzwonek wiosny, Bo każda chwila, co teraz trwa przecież, Jest najpiękniejszą chwilą na świecie! Otwórz ramiona! Chwyć słońce za końce! Rozpędź te chmury, co w głowie zostały. Dziś nawet kamień na polnej łące, Zdaje się wołać: „Świat jest wspaniały!”. Więc idź przed siebie, nie patrz już wstecz, Radość to prosta, zwycięska rzecz!
    • czy Anna potrafi wybaczyć  pytasz patrząc gdzieś ponad jej głową  na klucz żurawi które z lekkością przecinają niebieską powłokę nieba    wiesz że czasem wyciąga z siennikia stare listy  w pożółkłych kopertach skryte strzępeki uczuć młodzieńcze ledwo z westchnień stłumionych sklecone  tekie które pod wpływem dotyku skruszeją  miażdżąc miłość    zostały jeszcze dwa zdjęcia z odciętą datą  do zatracenia do  zapatrzenia  do zapomnienia    czy Anna potrafi wybaczać słoność łez płynących szybkim strumieniem wprost do ust do zachłyśnięcia  i tą biel sukienki kłującą w oczy tą która nadeszła jak złodziej    niestałością uczuć rozchełstaną jak halka  podarta w trzech miejscach przez innego  odmierza kolejne rozdziały przez życie idąc w nie swoich butach  bo po co brudzić stopy   czy Anna potrafi już kochać  tak po prostu codzienną rutyną spraw wazniejszych  między jednym a drugim praniem  do zamyślenia do zatracenia do zobaczenia... Kochanie  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...