Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Super ujęte, spostrzeżone :) Będą jeszcze inne planety?

Zajmowałam się kiedyś hobbystycznie astrologią, wiele można skorzystać, zrozumieć :)

Mam córkę Bliźniaka i jeszcze jej planety dodatkowo ułożone w tzw.huśtawkę... Boże, co to było za skakanie! :) Teraz nieco się uspokoiła (w miarę lat ascendent się ujawnia a ma go w Pannie a tu Merkury spokojniejszy :)) ale mimo to huśtawka jest widoczna ;)

Pozdrowionka

 

 

 

Edytowane przez iwonaroma (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Inne planety też były i są w planach, ale póki co Merkury mi wskoczył :))) 

Też od jakiegoś czasu się astrologią interesuję i mi ten Merkury...

Ja teoretycznie nie jestem typem merkurycznym, nie mam tej planety na osi (chociaż mam go w koniunkcji ze Słońcem), 

Słońce i Księżyc w Raku, Ascendent w Lwie, ale jakoś tak mnie do znaków merkurialnych (Bliźnięta, Panna, Wodnik) ciągnie :) I jak ktoś ma coś w tych znakach ważnego ma, to ja to wyczuwam :) 

Merkuryczną skoczność ma jedna z moich ciotek ze stellum w Bliźniętach (Słońce, Księżyc, Merkury i Wenus). 

I w ogóle u Bliźniąt to bardzo widać :) Sama mam tam tylko Wenus, ale i tak czuję jej wyskoki :)

Panny i Wodniki też ruchliwe, ale trochę przyhamowane przez wpływy Saturna :P 

 

Dzięki za ciekawy komentarz, Iwon :)

 

Pozderki :)))))))

 

Deo

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Deonix_ No jak w koniunkcji ze Słońcem, to jest do Ciebie fest przyklejony :)

To, że jesteś Rakiem to dla mnie spore zaskoczenie, ale Raki chronią bardzo swoją wewnętrzność więc wielu spraw nie widać (choć rzeczywiście jest w Twoich wierszach pewna księżycowa poświata...). Lew na ASC robi robotę:) prze z kolei na zewnątrz więc permanentny introwertyzm Ci nie grozi :)

Ja jestem Wodnikiem (co chyba widać w sposobie mojego pisania ;)) a ASC mam w... Pannie. Więc rewolucje i głód wolności przetykają się u mnie z potrzebą poukładania wszystkiego, jak to lubią Panny :). Słońce Wenus i Merkury właśnie mieszkają u mnie w V domu, także "muszę" ;) tworzyć (po Wodnikowemu, czyli niekoniecznie konwencjonalnie ;)). 

Jeśli masz Wenus w Bliźniętach to żaden partner się z Tobą nie powinien nudzić :) 

Wiele mi astrologia dała wglądów

Pozderki 

Opublikowano

@Domysły Monika

:)))

Byki, podobnie jak Wagi czy Ryby są wenusowe (Wenus włada Bykiem i Wagą, w Rybach jest wywyższona). 

Ale i księżycowe (Księżyc jest wywyższony w znaku Byka). Ekwiwalentem planetarnym Byka, choć słabszym jest też Saturn (żywioł ziemi i to bycze dążenie do stabilizacji :)). W pewnym stopniu wenusowe, choć rzadko się o tym wspomina są też znaki Raka i Lwa, więc jeśli ktoś ma je silnie obsadzone ważnymi wskaźnikami lub ma w nich właśnie Wenus, to jego Wenus jest silna. A co do samej Wenus, to, bardzo skrótowo, można powiedzieć, że powiązana jest z wszystkim, co dla nas ładne i miłe. Ludzie z dominującą Wenus (w tym Byki) lubią zmysłowe przyjemności, cenią sobie kontakt ze sztuką, bywają artystami. Lubią też otaczać się miłymi ludźmi i sami starają się tacy być. Ja w Byku mam oś Medium Coeli, po polsku zwaną niekiedy Śródniebiem. I faktycznie od dziecka mnie ciągnie do wszelkich form sztuki, choć artystycznej kariery (a za nią właśnie odpowiada MC) sobie nie wybrałam. Chyba właśnie tutaj pośrednio realizuję swoje powołanie :) 

A wracając jeszcze do Księżyca (bo coś o nim też wspomnieć wypada), to znaki księżycowe, takie jak właśnie Byk, Rak i Ryby mają tendencję do kolekcjonowania i gromadzenia, są sentymentalne i receptywne, lubią kontakt z przyrodą, mają też tendencję do przechwytywania emocji z otoczenia. W sumie Wenus i Księżyc mają podobne działanie, różnica jest taka, że Wenus jest bardziej społeczna, widoczna (w końcu lśni nieraz mocno przed zachodem lub wschodem Słońca :)) i oczywista dla właściciela horoskopu, a Księżyc jest jednak bardziej osobisty i intymny, też koduje pewne upodobania (względem ludzi, rzeczy itp.), ale jednak bardziej podświadome. 

 

Uff, 

tyle na tę chwilę, bo temat naprawdę rozległy

i można duuużo pisać :)

Ale dużo też zależy od innych planet, aspektów i innych składowych horoskopu :)

 

Dzięki serdeczne za czytanie i zatrzymanie się :)))

 

Pozdrawiam :)

 

Deo 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No w sumie tak :) Chociaż niezbyt ściśle (5 st.).

Barany, Bliźnięta, Lwy, Skorpiony, Koziorożce i Ryby to podobno (przynajmniej wg W. Jóźwiaka) mocne i wyraziste znaki, w przeciwieństwie do całej reszty niewymienionych :) Ale ja np. Wodniki wyczuwam, tak jakby descendent mi robił za antenę :) 

 

Widać, widać :) A przynajmniej ja Ciebie jakiś czas temu wyczułam :)

A u mnie wymienione planety po przeciwnej stronie (Słońce w XII, Merkury na granicy XI/XII, Księżyc XI, Wenus już X, ale daleko od osi MC) i też mam parcie na twórczość :) Ale to może wina MC w Byku :) Na granicy domów V i VI mam Urana i Neptuna, co też pewnie daje oryginalność artystyczną i potrzebę kreowania :) 

A faktycznie... nie narzekali na nudę :) 

Mnie też :)))

 

Dzięki raz jeszcze i pozderki :)))

 

Deo 

Edytowane przez Deonix_ (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Deonix_ Wszelkie gwiazdozbiory i konstelacje kojarzą mi się wyłącznie ze zużytymi metaforami, ale w tej krótkiej formie rozkwita potęga prostoty i zwięzłości. Wszystko więc tu się zgadza – no, może poza mną, bo jako Wodnik (i sądząc po arcyciekawej, wątkowej dyskusji) powinienem raczej gustować w szalonych konstrukcjach.

 

Świetne!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
    • @iwonaroma Czytam ten wiersz jako opowieść o stanie zawieszenia -  między potrzebą ochrony a lękiem przed otwarciem się na świat. Obraz jest prosty, ale niesie ze sobą ciężar emocjonalny, który długo zostaje pod skórą. Wiem, że można jeszcze inaczej zinterpretować, bo tekst niesie wiele  symboli. 
    • @KOBIETA Dziękuję za otwartość. To zawsze miłe, gdy autor świadomie decyduje, co zostawić, a co zmienić. Pozdrawiam :-) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...