Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Moje hikikomori


Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma. Nie ma. Tu ma nic nie być. Nie jest. I nie będzie…

Albowiem nie ma, tak jak nie ma NIC

w próżni wszechświata.

Choć może coś tam jest.

Ponoć w próżni występują jakieś wiry i oddziaływania. Niewidzialne. Niejasne. Enigmatyczne.

 

Ale są. Tu, natomiast, nie ma NIC. NICZEGO…

 

Przychodzi do mnie w deszczu. Przychodzą…

W deszczu, we mgle… A więc jednak coś… Nie. To tylko zmory pełne wybrzuszeń

falujących w powiewie zasłon.

Przychodzą i nikną. Omiatają chłodem. Westchnieniem nicości.

 

Mój dom. Ja z moim domem oddycham, będąc z nim zrośnięty korzeniami, plątaniną żeliwnych rur.

Jak jakaś elektrohydrauliczna hybryda.

Oddychają ściany.

Okna zasłonięte bielmem firan.

Okna. Oczy.

Moje oczy widzące na przestrzał.

Przez całą amfiladę pokoi.

W półmroku. W półświetle. W nocy.

 

W ogłuszającej wszystko sennej imaginacji.

W niesłyszalnych dźwiękach głosy. W infradźwiękach. W ultradźwiękach...

 

Czyje? Kogo?

 

Kto wciąż tu przychodzi, nie przychodząc przez wieczność całą?

W ogromnym przeciągu drzwi trzaskają bez klucza.

Wspinają się po ornamentach tapet czyjeś westchnienia...

 

Dzwoniący telefon. Jeszcze taki stary, ebonitowy.

Z tarczą. Dzwoni, mimo że oderwany od ściany kabel zwisa żałośnie.

Zwisa bez wtyczki. Wypatroszony na końcu. Nastroszony dziesiątkami miedzianych drucików.

 

Zakurzony eksponat wyrwany ze szponów przeszłego czasu.

 

To się kłębi. To się wciąż kłębi i przeinacza.

Tuż nad podłogą. Na jawie. We śnie.

Nad dębową klepką o słojach rozmaitych i gęstych. Ciemnymi plamami pleśni.

 

Kiedy przechodzi, palą mnie oczy. Pulsują boleśnie skronie.

Kiedy przechodzi krokiem milczącym i wolnym.

Takim wolnym. Spowolnionym z powodu braku przyciągania ziemi.

 

I wtedy, w tym blasku wiszącej lampy.

W nocy bezkresnej i cichej. I wtedy…

Za oknami deszcz stuka o parapety. O blaszane kominy…

 

Patrzę. Rozglądam się… Na dłoniach, na rzęsach… Resztki nie startego pyłu…

 

Pył wiruje wokół.

Kurz mieni się

w powolnym przepływie.

 

Na blacie stołu ślady odciśniętych w nim dłoni, przywartych ust.

 

I w tej…

 

Na okładce książki, na jednej z serii, na kilku. Na całej stercie, znak nieskończoności.

 

O człowieku, o myśli współczesnej…

 

Migoczą całe w gwiazdach

dzieci wszechświata.

Z włosami rozwłóczonymi.

Z włosami wplecionymi w galaktyczne wiry.

 

I mówią, i szepczą z wodorowych ostępów początku.

 

Hoimar von Ditfurth…

 

Karl Jaspers. O źródle i celu historii.

 

Erich Fromm.

Mieć i być.

 

Dalej

– nieczytelne...

 

Zamazane. Pomazane. Pokreślone.

Pogryzmolone dziecinnymi szlaczkami, słoneczkami z uśmiechniętymi buźkami.

 

Świadectwo do następnej klasy z zachowaniem poprawnym.

Z matematyki: dostateczny.

Z polskiego…

Podpis dyrektora zamazany.

Zamiast niego: karykatura przyrodzenia.

 

Pocztówki. Czarno-białe zdjęcia. Pocztowe znaczki. Gwiazdki, wycinanki…

Wysypuje się to wszystko razem ze świeczkami i papierośnicą ojca…Z odrobiną tytoniu na dłoni.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-12-29)

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Arsis zmienił(a) tytuł na Moje hikikomori

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...