Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz 'Nie lubię początków i końców. Wolałabym wiecznie dryfować gdzieś pośrodku'.
    • @Duch7millenium teraz na Święta są fajne filmy, takie stare, np 1947 Cud na 34 ulicy :) oglądam go co roku, chociaż bardzo lubię „W Krzywym zwierciadle” wszystkie 4 , nie ma najlepszej komedii na świecie :)
    • Nic. Nic. Pustka. Jak po baterii leków – uczucia, głosy, widok Najświętszej Maryj Panny na suficie, dwóch – w drzwiach – z karabinem. Rozkojarzenie i sałatka słowna. Psychotyczność! Życie. Choćby urojona ciąża. Multum ludzi w sklepach. Niknie dzietność – grzmi tyrański bełkot. I karły harcują na babcinym ganku. Wieś – tańczy tarantullę pięknem baroku Christiny Pluhar. Wystarczy wpisać w google – population, Poland – 1,26 na osobę, ludzką kobietę uprowadzoną przez delfiny –  a caribbean girl, pani dyrektor, nieródka, przed lustrem,  ludzką ma twarz dla winnego – maluje gębę, usta, powtarza mantrę - ładny, mądry, kolekcjonerka aut, z wglądem w duszę – a topic for a conversation about psychiatry over morning coffee, lubię to, lubię ją – fuck me harder, za widoki nad morzem z apartamentów własnych. Wspominam,  jak echo: Piotrek, Renia, Konrad, bękart bez imienia – farfocel z komentarzem love – coś tam. Big love – w jeansowych spodniach w Wwie, sama - jak palec, po 40 godzinie, wieczorem, zdzwiona pędem aut – sarna, w biegu. Przy kieliszku wychudzony draq queen – towarzysz, dupek od bajzlu biurowych papierów, grecki Chaos. Daleki od Kawafisa przetykającego rurę – też w biurze – skrupulatność w słowie versus bełkot poetry review from a distant land, cytat z wrześniowego numeru:   “the gorilla is an animal, all nut entirely human, it doesn’t have paws but quasi feet,   it doesn’t have claws but quasi hands I am taking to you about the gorilla of the African forest”. Nicolas Guillen – z centralnej prowincji na Kubie. Art action – niezrozumiały painting słowem. I ona –   z pieprzonym a na końcu, fuck me harder, kiedy się kocham z Peggy Guggenheim. Przy kanale. Rzyga. Ciągnąc gondole wracające do domu: nieobecny Max, lew Mirko – oświetlony zapałką, odrobina gnoja spod budki z piwem, który zamarznie kiedyś – ucieleśniając piękno niezbyt foremnego obrazu z otwartymi  ustami; Jezus Malusieńki, leży mamusieńki. Płacze.  
    • @Nata_Kruk @poezja.tanczy @andreas Dziękuję bardzo. Pozdrawiam. 
    • uraczone śnieżycą gałęzie dębów i ostrokrzewów jak olśniewające skrzydła wschodzącego słońca  łączą brzegi strumienia  a w jego czarno-białych odcieniach piękno brzasku  płonie rumieńcem martwych liści niczym jesienna baśń o perłach    ukrytych w leśnym poszyciu    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...