Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

Potencjał swój pełny odkryłem 

Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

Konsekwencje może i będą duże, 

Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

W domku opuszczonym się zaszyję 

I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

 

                          *********

 

Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

Często mnie do czerwoności bili

Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

 

Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

Do różnych czynów się odważyli,

Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

Mieli na mnie totalnie wyjebane,

I co, czy jakoś na to zareagowałem?

Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

 

Lata mijały, a ja wciąż taki sam

Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

 

W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

 

Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

Resztę pracowników śmiertelnie pobili

Ja ukryłem się w jednej z szafek

Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

 

Moje najgorsze obawy się spełniły 

Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

Drzwiczki raptownie otworzyli

Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

 

Ocknąłem się po dłuższym czasie,

Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

Otumaniony przez chwilę byłem 

Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

Głowa mnie bolała jak cholera 

Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

 

Udało mi się w końcu wstać 

Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

Po chwili ruszyłem przed siebie

Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

 

Nie miałem pojęcia jak zareagować 

Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

Widok tych wszystkich trupów 

Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

Przecież ten jeden gość pod wpływem 

Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

A teraz leżał na ziemi martwy

I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

 

Od tego momentu inaczej się czuję, 

Morderstwami się strasznie lubuję, 

Nikomu tego nie mówiłem,

W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

Dziwną przyjemność mi to sprawiło

I to uczucie w pamięci utkwiło,

Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

 

Rodzice całe życie mnie bili,

Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

Z lękami się codziennie budziłem 

Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

Ale powiedziałem temu dość,

Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

 

Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

Matka i ojciec 

 

 

 

 

 

Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Byłaś kimś tak  Bardzo bliskim dla mnie   Byłaś wszystkim   Bo teraz to już przeszłość Ale czas nie zagoił wszystkich ran   I wciąż nadzieja na twój powrót W moim sercu się tli   I zadaję sobie  Tylko jedno pytanie   Dlaczego to co było dobre Między nami skończyło się tak nagle   I zostałem całkiem sam Z pięknymi wspomnieniami o tobie    
    • @Roma   A proszę bardzo    Łukasz Jasiński 
    • @violetta Napiszesz Nic dwa razy albo Księgi Jakubowe albo Knocking on the heavens door, lub ewentualnie Krzyżaków i nobla masz w kieszeni :)) No a potem nam stawiasz przez jakiś czas :)
    • Uroczo, klimatycznie :) Koresponduje trochę z jednym z moich ulubionych wierszy:   Wstyd   Nad łożem Niewinności wiotkiej i dziewiczej Całe chóry aniołów niewidzialnych wieją,  One dyszą w uśmiechu, w głosu jej słodyczy I w spojrzeń jej pogodzie świty zórz ich dnieją.    Anioły, Liliowością bladą idealne - Wstydów duszy wiośnianych... one nad jej skronią I wkoło jej kibici krążą niewidzialne,  I łona jej świetlanej pół-senności bronią.    I ducha jej kołyszą... stroją wdzięku czarem I przed wzrokiem natrętnych, co spojrzeniem plami,  Spuszczają rzęs zasłony... i przed Grzechu żarem Czystą postać śnieżnymi okryć chcą skrzydłami.   One Wieniec Mistyczny dla jej skroni plotą, Wplatają aureole w jasne jej warkocze - Anioły lśniące Gwiazdą Niewinności złotą... Biedne, smętne anioły, chociaż tak urocze!...   Bo ledwo miłość w sercu zatli się dziewiczym,  Po skrzydłach ich świetlanych dreszcze zgrozy biegą: I stąd ta trwoga drżąca, jak przed czymś zbrodniczym -  Przy pierwszym całowaniu ust ukochanego.   Gdy on zbliża się ku niej - one czujną rzeszą Już lecą, by bezbronnej jak przed wrogiem bronić... Gdy sięga do jej rąbków - jak na alarm spieszą Wstydem złoto-różanym nagość jej obsłonić.    I pasują się długo... przeciw chuciom rwącym Walczą z wrogiem w rozpaczy pełne drżeń i łkania I nareszcie w tym krzyku - w tym rozdzierającym Krzyku jej bezbronności - słychać ból konania...   Już padły podeptane... Już nad łożem ciemnym Zagasły cudne blaski... Tylko cisza głucha Szemrze jeszcze ostatnim tchnieniem ich tajemnym -  Tą ostatnią modlitwą ich nikłego ducha.    O świcie - smutek wieje z oczu jej - już mglistych -  Jak dym od zgasłej gwiazdy nad zamierzchłą tonią...  I nie ma już, o nie ma jej aniołów czystych I wieńca liliowego, z tą mistyczną wonią!   Bogusław Adamowicz    Twój wiersz zdaje mi się kobiecą odpowiedzią :)   Pozdrawiam :)   Deo
    • @violetta   Raczej bezmyślna głupota: nie ma pani żadnego prawa być agresywna wobec niewinnych osób - w świecie wirtualnym, a stosować agresję może pani tylko i wyłącznie wobec najbliższych - taka jest bolesna i okrutna prawda, niestety...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...