Pod parasolem
zeszłych zdarzeń,
na który ciągle
pada deszcz,
choć z głową pełną
świeżych marzeń,
przemierzam park mój
wzdłuż i wszerz.
To nic, że płaszcz
mam przemoczony.
To nic, że liście lecą z drzew.
Wszak wszystko w życiu
ma dwie strony:
jesień i deszcz
i płaszcz mój też.
Przestaną z nieba lecieć łzy,
poskładam wtedy parasol.
Z uśmiechem weźmiesz mi go Ty,
nie będę nigdy czuć już strachu.
To nic, że płaszcz mam przemoczony.
To nic, że liście lecą z drzew.
Wszak wszystko w życiu
ma dwie strony:
jesień i deszcz, Ty jednak nie.