Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za spodobanie się. W poezji wszystkie chwyty są dozwolone, muszą być tylko dobrze uzasadnione. Się na początku zdania dlatego, ponieważ inaczej załamałby się rytm wiersza.

 

Mała riposta z mojej strony. Proszę nie zrozumieć tego jako hejt!!!

No właśnie "cheyciła"??? Jeżeli chodzi tutaj o czasownik do rzeczownika "hejt", to może lepiej pisać go przez samo h oraz j???

Pięknie dziękuję za uznanie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

Ogłoszenia

  • Radosnych świąt Wielkiej Nocy!


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dziękuję bardzo za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam.  Wesołego Alleluja !
    • @violetta kwiatów dużo, fajna ta dziewczyna z długimi włosami
    • Na taksówkę czekaliśmy około piętnastu minut, kończąc powoli rozmowę i wyglądając przez okno, czy już przyjechała i oczekuje. Gdy kierowca zatrzymał auto pod moim domem, zatelefonował do Jerzego. Ten, odebrawszy połączenie, poinformował go, że zaraz wyjdzie, po czym pożegnał się z moją mamą. Wręcz galanteryjnie: nachylając się, aby pocałować jej dłoń.    - Miło mi było pana poznać... Jerzy - przezwycieżyła niezdecydowanie. - Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce.    - Z pewnością, proszę mamy - uśmiechnął się w odpowiedzi. - W każdym razie taki jest plan.    - Doskonale - moja mama też pozwoliła sobie na uśmiech.     - Chodź już, Jerzy - teraz ja pozwoliłam sobie na więcej bezpośredniości. - Przecież taksówka nie będzie czekać zbyt długo.    Uśmiechnął się lekko, kwitując moje zniecierpliwienie.      - Chodźmy - odparł spokojnie i otworzył drzwi, przepuszczając mnie i ciągnąc za sobą walizkę.    Taksówkarz wysiadł na nasz widok, otworzywszy uprzdnio bagażnik. Odpowiedziawszy nam "Dobry wieczór", schował doń postawioną na jezdni walizkę. W międzyczasie Jerzy otworzył mi drzwi z prawej strony, a gdy wsiadłam, zamknął je za mną i przyszedł na drugą stronę samochodu, aby zająć miejsce z mojej lewej strony.      - Kurs będzie do hotelu w Rumii - odpowiedział na pytanie kierowcy, ująwszy uprzednio moją dłoń. - Przy ulicy... - tu podał dokładny adres - po czym wróci pan pod dom, spod którego właśnie ruszyliśmy.     - Tak, proszę pana - przytaknął taksówkarz.     Przytuliłam się do Jerzego, nagle posmutniała i niespokojna.     - Jerzy, czy my dobrze robimy? - szepnęłam mu do ucha. - Nie mogę zaprzeczyć,  wszystko wygląda dobrze,  zależy nam na sobie, ale... A jeśli wkrótce?...    Mocno uścisnął mi palce.    - To nie miejsce na tę rozmowę - odparł równie cicho. - Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Nawet jutro, jeśli zechcesz. Ale ja nie mam wątpliwości.    Popatrzyłam na niego rozumiejąc, że celowo spogląda przed siebie. Nie chcąc, abym odebrała jego spojrzenie jako coś, co ma mnie spróbować przekonać, a co - o czym oboje wiedzieliśmy - wypadnie sztucznie. Tym  samym aprzekonująco.    - Przecież ty też w gruncie rzeczy ich nie masz - powiedział po chwili, również szeptem i takim samym tonem.    - Prawie nie mam, pomyślałam. - Prawie. I tu jest kłopot! Bo wciąż je mam, chociaż wiem, że nie powinnam. Łatwo ci mówić, Jerzy, ty nie zmagasz się z własną traumą!! Ty nie dźwigasz ze sobą bólu i lęku po skrzywdzeniu i porzuceniu! Ty nie płakałeś!! Ty nie rozpaczałeś nocami, tuląc poduszkę, bo tylko ona ci została zamiast!! Ty nie...    Zbyt późno poczułam, że moja dłoń drży. I że drżę cała, przytulona do niego. Musiał to poczuć! - przeraziłam się. - A niech to wszyscy...    Spojrzał na mnie. Powoli. Przeciągle. Pozornie w zwykły-niezwykły sposób, jak zawsze - a przynajmniej jak często. Ale tym razem w jego wzroku zobaczyłam coś, czego dotąd jeszcze nie widziałam - a w każdym razie nie w takim natężeniu czy też ilości: obawa o mnie. Zrozumiałam nagle, że wszystko, czego domyślał się do tej pory, teraz stało się dlań pewnym. Oczywistym. Podążył spojrzeniem za moim ruchem, gdy sięgnęłam do klamki. Przytrzymał mocno moją lewą rękę, nie pozwoliwszy mi jej wyrwać.     - Proszę się zatrzymać! - polecił kierowcy. - Już!!        Voorhout, 20. Kwietnia 2025    
    • @grzegorz-kot67@o2.pl dziękuję, życzę pięknych, radosnych Świąt Wielkiej Nocy:)
    • @jaś dużo młodzieży :) z 50 ludzi:) fajnie jest, mamy wszystko:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...