Jakieś dwa tygodnie temu wróciłem z mokotowskiego ratusza na Rakowieckiej i nie mogłem otworzyć drzwi - dolny zamek się zepsuł i byłem w administracji - nie pomogła mi, patrz: Karta Praw Osób Niepełnosprawnych (jestem osobą niesłyszącą i posiadam umiarkowany stopień niepełnosprawności), pojechałem do hostelu do mamy na Rembertów (mama nie otrzymała lokalu socjalnego, chociaż: jej jak psu buda przysługuje - jest na emeryturze i pracuje), mama zadzwoniła po brata i przyjechał z narzędziami - nic z tego, więc: wróciłem do hostelu - już podchmielony - wynająłem nockę za sześćdziesiąt złotych i w biurze urzędowała starsza pani - pocałowałem ją w żółtą dłoń z plamkami, dobrze zrobiłem? Dopiero na następny dzień przyjechał ślusarz i mogłem wejść do własnego mieszkania... Serdecznie zapraszam na wiersz pod tytułem - "Parasol" - opublikowałem tam zdjęcie rodziców (ojciec już nie żyje) i historię moich przodków.
Łukasz Jasiński