Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cisza
Pustka w głowie
Ból,
ból,
ból
Łza za łzą
Te zamknięte cztery ściany
i ta psychopatyczna cisza.
Jeden zamysł
Jedno zwątpienie
Kilka kropel krwi
Ciemny tunel lub...
Samotność, ból...
Więzienie?
Nie,
Niespełniona miłość

Opublikowano

ból ból ból

bul bul bul

i utonęło to w słowach, które nie powinny się w tym wydarzyć.

Nigdy nie nazywaj niespelnionej miłości po imieniu
Nie rób tak: 'ból, ból, ból' bo tonę razem z tekstem w otchłani kiczu
Nigdy nie pisz tak, jak napisałaś

Pracuj pracuj pracuj
bedziesz jeść kołacze

czyli, reasumując, nie

pozdrawiam
Iga

Opublikowano

boże drogi (konsekwentnie z małej litery), a zawsze myślałam, że to ja jestem grafomanem...ta twoja niespełniona miłość, nie spełnia moich oczekiwań co do poezji. to nie jest wiersz, obawiam się, że nadużyciem sporym jest powiedzieć, iż to wierszyk. jakies poskładanie wyrazów; nieudolne, kiczowate, bez wyrazu...NIE, NIE, NIE i oczy mnie bolą i dusza płacze...ide się powiesić...no ok, tylko zaczepić na czymś, co zasługuje na przeczytanie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Twoje, Twoje, Twoje, jak ten ból, ból, ból...

Młoda? zastanawiam się ile masz lat, bo ja również jestem baaardzo młodą osobą na tym forum :]
Ktoś już napisał, że skoro jest taki Twój, to po co go nam pokazujesz?

Mam tylko nadzieję, że naprawdę zdajesz sobie sprawę, że to jest złe w każdym calu i się nie obrażasz, ani Cię to nie boli. Tego nie da sie czytać.

I jeszcze jedno, musisz pamiętać, że czytelnik nie ocenia w wierszu Ciebie, a jedynie emocje i mysli podmiotu lirycznego, które Ty podałaś w takiej a nie innej formie. Ty dla czytelnika wcale możesz nie być podmiotem.

Publikuj nowsze wiersze, jak mozesz

pozdrawiam ciepło
Iga
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W takim razie proponuję zamknąć te wszystkie "moje" w solidnej szufladzie z solidnym zamkiem (szuflada oczywiście jest w jakiejś szafce), szafkę schować do najlepszego sejfu z najlepszym zamkiem, klucz od szuflady wrzucić do jakiegoś szybu w kopalni, szyfr do sejfowego zamka spalić w solidnym piecu hutniczym, a pod sejf podłożyć taktyczną głowicę z ładunkiem jądrowym, oddalić się na pożądaną odległość i zdetonować tenże ładunek.
W żadnym razie nie zamieszczać na forach poetyckich, bo nikogo nie interesują "moje".

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...