marskość wątroby w kleszcze los Józia spowiła
doktor w okularach leniwym głosem doradzał
- został Panu może rok może kwartał
nic więcej nie mogę obiecać
nic więcej kochanieńki nie zdziałam
trzy butelki bełta w Żabce kupił
kumpli zaprosił na ławeczce przy sklepie
pogadali pożartowali szluga zapalili
kolejne parę dla animuszu dokupili
w dobrych humorach się porozchodzili
doktorka gadanie zgodnie zbyli
szumiało wesoło Józiowi w głowie
kiedy zwalił się na swoje łoże
drugiego dnia się nie obudził
do południa ostygł albo jak ktoś woli umarł
na swoje szczęście nic nie czuł
i nic nie zrozumiał