W malutkim domku z ogródkiem maleńkim,
mieszkali sobie babula z dziadeńkiem.
Obrośli w rzeczy nie zawsze potrzebne,
choć niebogato, to żyli niebiednie.
W ogródku mieli piwonie i róże,
magnolia kwitła ponad nimi w górze.
Siali nagietki i sadzili astry,
ogródek kwieciem im wiosną zarastał.
Aż przyszło lato, gdy wstrząs domkiem targnął,
bo babuleńce wzięło się umarło.
Dziadula nie mógł przeżyć samotności
i za dni kilka odszedł do wieczności.
Do domu przyszli jacyś obcy ludzie,
wyrwali astry i wycięli róże.
Nie mieli względu dla starych piwonii,
w końcu zerżnęli również i magnolię.
Wszystkie starocie z domu wyrzucili,
zdarli tapety, okna wymienili.
Kilka tygodni stukali, pukali,
aż w końcu domek na sprzedaż oddali.
Po pewnym czasie, gdy dom był jak nowy,
to go kupiła para ludków młodych.
Tam gdzie był ogród, trzymają samochód
i są szczęśliwi w tym ich "nowym" domku.
Nikt tu nie wspomni babuli z dziadeńkiem,
nikt nie opowie o szczęściu maleńkim.
Ich miejsce zajęli chłopak z dziewczyną,
co jeszcze nie wiedzą, że też przeminą.