drzwi zaskrzypiały podłoga jęknęła pod stopami intruza
wiatr zamilkł oddech wstrzymał ptaki świergotać przestały
tyle na ile mogli muszę przyznać pomagali
on szlachcic po mieczu po kądzieli
z domu - mówili sąsiedzi "dobrego"
teraz bez pracy bez zasiłku bez celu
z plecakiem na ramieniu żądny łatwego łupu
z pustką w serca wbrew sobie ku niej kroczył
ona taka piękna o kasztanowych oczach
sama ze sobą w smutku pogrążona
w kuchennych rękawicach ręcznie haftowanych
z piekarnika kaczkę ziołami ukraszoną wyjmowała
co swym zapachem do uczty zapraszała
ich oczy w tej w jednej chwili się spotkały
czy to możliwe że od tego jednego spojrzenia
w sobie się na zabój zakochali?